„Żryj” albo żyj? Kontrowersyjna kampania promuje zdrowe odżywianie czy stygmatyzuje chorych?
Na przystankach komunikacji miejskiej w całej Polsce pojawiły się ostatnio plakaty z napisem „Żryj”, w którym przekreślenie litery „r” sugeruje, że bez „żarcia” żyje się lepiej albo przynajmniej normalnie. Obok nich zawisły także inne, stworzone w ramach 19. edycji konkursu Galerii Plakatu AMS „Jedz ostrożnie!” Kampania, która w założeniu miała zachęcać Polaków do świadomego i zdrowego odżywiania wywołała jednak skandal…
Zadanie konkursowe polegało na zaprojektowaniu plakatu na temat zdrowego odżywiania w jego społecznym wymiarze i przekonanie Polaków – za jego pomocą – by jedli zdrowiej. Pomysłodawcy wyjaśniają, że chcieli poddać nasze nawyki kulinarne surowej ocenie i wzniecić żywieniową rewolucję. Zamiast tego zalewające przestrzeń miejską hasło „Żryj” wywołało lawinę oburzenia.
„Żryj” albo żyj? Kontrowersyjna kampania promuje zdrowe odżywianie czy stygmatyzuje chorych?
Obok wzmiankowanego hasła „Żryj” na plakatach pojawiły się bardzo sugestywne grafiki. Przechodnie mogą natknąć się w przestrzeni miejskiej na rysunek bardzo otyłego człowieka siedzącego na maleńkim krzesełku i zdjęcie kiełbaski, która w rzeczywistości jest dynamitem o płonącym loncie. Inne plakaty przedstawiają trupią czaszkę, hamburgera wystawiającego język i znak drogowy „czarny punkt otyłości”.
Wpływ plakatów na osoby, które je oglądają okazał się jednak całkowicie przeciwny temu, jakiego spodziewali się twórcy kampanii „Jedz ostrożnie!”. Bazujące na najbanalniejszych skojarzeniach obrazy i hasła stały się bowiem narzędziem do stygmatyzowania oraz wpędzania – i tak już zmagających się z najgorszymi odczuciami względem siebie samych – osób z nadwagą lub zaburzeniami odżywiania w jeszcze większe kompleksy. Zamiast wzbudzać obawy przed niezdrową żywnością, wywołały obrzydzenie do jedzenia w ogóle, sugerując, że kiedy człowiek „żre” nie różni się niczym od łapczywego zwierzęcia. W myśl tej filozofii wystarczy po prostu przestać „żreć”, by problemy same się rozwiązały. A taką poradę osoby otyłe słyszą od „życzliwych” nieznajomych, a nierzadko nawet od członków rodziny, prawie codziennie. Co gorsza, karykaturalny obraz człowieka i symbole zachęcające do tego, by postrzegać jedzenie jako zagrożenie przypominają kobietom cierpiącym na anoreksję i bulimię ponure, skrzywione wizje, jakie kreuje ich własna psychika. A przecież te schorzenia psychiczne nie ograniczają się jedynie do problemów z unikaniem jedzenia czy też przejadaniem się. Obejmują zachowania takie jak dążenie do izolacji, pogrążanie się w kłamstwach, samookaleczanie i obsesyjne kontrolowanie wszystkich sfer życia. Towarzyszy im stres, cierpienie, wściekłość, poczucie bezradności i głęboki smutek.
„Patrzę na nie i czuję się podle”
Tak na oficjalnym profilu AMS Outdoor jest Cool pisze o plakatach Anka Adamczyk. „Jeśli chcieliście w osobach cierpiących na otyłość wywołać wstyd, lęk i odrazę do samych siebie: brawo, udało Wam się” – dodaje. „Tyle, że od lat wiadomo, że w ten sposób ludziom się szkodzi. Wstyd i brak akceptacji nie poprawiają nawyków żywieniowych, nie zmieniają stylu życia na zdrowszy. Wyrządzają ludziom krzywdę i pogarszają ich stan zdrowia.” Trudno nie zgodzić się z tą opinią. Wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę, że hamburgery, napoje gazowane czy parówki nie są zdrowe. Wyzwaniem jest natomiast przyrządzanie odpowiednio zbilansowanych posiłków. Nie każdy wie, że zdrowe produkty, takie jak orzechy czy migdały mogą być tłuste i wysokokaloryczne. Wielu Polaków ma problem z ustaleniem, jakiej ilości węglowodanów czy białka potrzebują każdego dnia ich organizmy. Nie wiedzą, które produkty sprzyjają odchudzaniu ani jakich zapisów na etykietach należy się wystrzegać. Nie potrafią czytać oznaczeń na żywności ani przygotować samodzielnie wielu prostych, lecz przetworzonych produktów. Może więc zamiast atakować osoby cierpiące na nadwagę i inne schorzenia związane z zaburzeniami odżywiania lepiej byłoby położyć nacisk na uzupełnienie braków w naszej edukacji?
Na koniec trzeba jeszcze dodać, że inicjatorom tej plakatowej dyskusji umyka fakt, że przyczyn otyłości jest znacznie więcej niż wymieniane przez nich „żarcie”. Część osób z nadwagą cierpi na insulinooporność, część ma usuniętą tarczycę (na przykład z powodu nowotworu). Część była przekarmiana przez rodziców już w wieku niemowlęcym. Jeszcze część wykonuje pracę o takim charakterze, że nie może sobie pozwolić na luksus regularnych posiłków. Nikt nie mówi też głośno o tym, że przetworzona, niezdrowa żywność jest tańsza od tej z półki z napisem „organiczne”. A może warto byłoby o tych aspektach sprawy nadmienić, zamiast dokładać kolejną cegiełkę do krzywdzącego – i tak popularnego w naszym społeczeństwie – osądzania po pozorach?
A co Wy sądzicie o tych plakatach?