Zofia Tołstojowa – niedoceniona żona Lwa Tołstoja – fragment książki R. Romaniuka „One. Kobiety, które kochały pisarzy”.

Oto fragment niedawno wydanej pozycji książkowej autorstwa Radosława Romaniuka „One. Kobiety, które kochały pisarzy”. Prezentujemy Wam sylwetkę niezależnej i silnej kobiety – Zofii Tołstojowej (1844–1919) – autorki wspomnień, osobistej sekretarki pisarza.

„Miała zaledwie 18 lat, gdy poślubiła trzydziestoczteroletniego Lwa Tołstoja, puściła Moskwę i zamieszkała w wiejskiej posiadłości w Jasnej Polanie koło Tuły. Uczestniczyła w pracy nad dwiema wielkimi powieściami męża – Wojną i pokojem oraz Anną Kareniną – przepisując wielokrotnie kolejne redakcje rękopisów. Była także wydawczynią dzieł Tołstoja. Między 1863 i 1889 r. urodziła trzynaścioro dzieci, spośród których pięcioro zmarło w dzieciństwie. Przez całe życie pisała dziennik.”

ONE.-Kobiety-ktore-kochaly-pisarzy-zofia-tolstojowa

rycina pochodzi z książki „One. Kobiety, które kochały pisarzy”

„Wydarzenia, o których będzie mowa, rozgrywały się w Moskwie, Jasnej Polanie i Astapowie, między 1862 i 1919 rokiem, na przestrzeni z górą pięćdziesięciu lat. Tołstojowie poznali się w Moskwie, kiedy Lew Nikołajewicz, doceniany już w środowisku młodych pisarzy, powróciwszy z jedynej w swej biogra)i podróży po Europie, prowadził bogate życie towarzyskie. Interesował się wtedy pedagogiką, rozważając problem, czy dla powodzenia swej pracy powinien się ożenić, czy pozostać w stanie bezżennym. Jednym z odwiedzanych przez hrabiego domów był dom cesarskiego nadwornego lekarza Andrieja Bersa, potomka luterańskich przybyszy z Niemiec, uczących rosyjskich żołnierzy musztry. Po katastrofie finansowej w 1812 roku, kiedy w oblężonej przez Napoleona Moskwie spłonął jej moskiewski majątek, rodzina podnosiła się na nogi dzięki karierze doktora przy Mikołaju I. Prowadzono dom otwarty dla arystokracji (Bersowie dopiero co odzyskali tytuł szlachecki), ubarwiany przedstawicielami środowiska literackiego (doktor Bers od dzieciństwa znał Turgieniewa, ten zawsze gościł u niego w Moskwie). Do towarzystwa wprowadzano trzy nastoletnie córki: najstarszą Lizę, średnią Zofię i najmłodszą Tatianę. Był jeszcze rówieśny im brat Sasza i czwórka młodszego, nieliczącego się towarzysko rodzeństwa. Każda z panien miała asystującego jej kawalera. Czuły na kobiece wdzięki Lew Nikołajewicz także musiał określić się wobec pięknych podlotków. Atmosfera życia młodych Bersówien różniła się skrajnie od atmosfery zaniedbanego wiejskiego dworu w Jasnej Polanie, gdzie hrabia, w warunkach nielicujących ze swym poziomem majątkowym, wiódł życie poświęcone pracy intelektualnej, przerywane przyjemnościami, jakie oferowało wiejskie otoczenie. Duszę miał duchową, a ciało cielesne. Dusza pchała go w stronę samodoskonalenia, wypróbowania możliwości, jakie w tej materii daje człowiekowi życie, i zdarzało jej się z powodzeniem zaprzęgać do pracy ciało. Ciało odpowiadało, dopominając się „zwierzęcych” przyjemności i uspokajało się, gdy dostawało swoje. Perspektywa takiego życia do śmierci budziła melancholię, jeśli nie spróbuje się czegoś, co oblecze je w inną formę.

Zainteresowanie niemal dwukrotnie starszego „wujka Leona”, trzydziestoczteroletniego mężczyzny, przerastającego intelektem, energią i pasją życia innych gości domu, a przy tym nieporadnego, pełnego kompleksów i nieśmiałego, imponowało osiemnastoletniej Soni. Nie miała wątpliwości, że nikt inny nie potra) z taką powagą i taką wewnętrzną mocą wypowiadać słów: szczęście, miłość, małżeństwo, życie, Pani. Nie miała też wątpliwości, że sama jest gotowa odpowiedzieć na wyzwanie, jakie stanowił ten człowiek, że drzemie w niej nie mniejsza siła.

Od początku była to dla niej relacja podrzędności. Starszy pan młody miał znane nazwisko, majątek, pomysł na wspólne życie i dom, o którym potrafił marzyć i mówić. Miał również swój świat i z jego dystansu spoglądał na jej świat, widząc
swoją w nim rolę jak życie powieściowej postaci, a nie jego własne. Aby ten świat podzielić, Sonia postanowiła pomagać w jego pracy literackiej; zaczęło się pisanie na cztery ręce. Miała wówczas szansę odkryć pewną jego niepokojącą cechę: dystans wobec sposobu, w jaki żyją inni ludzie, form życia powtarzanych w ich środowisku, odtwarzanych również przez nich. Jeśli jednak odkryła ją, nie wyciągnęła z tego odkrycia wniosków. Dla niego rodzina była próbą, poświęceniem, ale „nie była życiem”. Ona nie widziała, jakie miałoby być „inne życie”, on zresztą wówczas też nie wiedział. Od początku wplątał ją i ich małżeństwo w swe rozgrywki ze śmiercią i nieśmiertelnością. Szansą na jej partnerską wobec męża pozycję było gospodarstwo, które objęła, przekonawszy się, że hrabia do czasu ślubu sypiał na skórzanej poduszce bez powłoczki i lekceważąco traktował sprawy higieny. Byłaby to szansa, gdyby nie fakt, że Lew Nikołajewicz walkowerem oddał żonie najpierw problemy powiększającej się co roku rodziny, później problemy zarządzania zgromadzonym majątkiem, bo ani jedno, ani drugie nie dawało mu satysfakcji właściwego wykorzystywania życia, a ktoś to musiał przecież robić. Zofia Andriejewna i w tej sferze odnalazła więc tylko uciążliwy, ugruntowujący poczucie niższości obowiązek. Gdy sytuacja okrzepła, zrozumiała, że szansą ucieczki od podporządkowania się mężowi są wszelkie nieakceptowane przez niego przejawy jej indywidualności: pragnienie życia „światowego”, artystycznego, uczuciowego poza nim i dziećmi, a także zazdrość, płacz, zmienność humoru, własne zdanie i zainteresowania. Dla obojga zaczęła się walka o siebie.”

Zaczytaliście się? Więcej o Zofii Tołstojowej i innych niedocenionych przez historię żonach pisarzy przeczytacie w książce  Radosława Romaniuka „One. Kobiety, które kochały pisarzy”.

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (151 głosów, średnia: 4,77 z 5)
loading... zapisuję głos...