Wspomnienie o Audrey Hepburn i jej przyjaźni z Hubertem de Givenchy – z okazji 85. rocznicy urodzin aktorki

„Rzymskie Wakacje” stały się początkiem legendy Audrey jako ikony stylu, klasy i szyku. W następnych latach ugruntowała ją występując w kreacjach Huberta de Givenchy w filmach oraz podczas oficjalnych wydarzeń.

Audrey Hepburn najbardziej podoba mi się w „Rzymskich wakacjach” (1953). Siedząc przed ekranem, razem z księżniczką Anną zwiedzałam miasto. Moja ulubiona scena to ta, gdy bohaterka bierze ze straganu taniutkie, szmaciane balerinki i, nie reagując na wołania sprzedawcy, idzie dalej. Księżniczka wszak portfela nie nosi. Na „ratunek” przybywa więc „książę” Gregory Peck, w roli wścibskiego reportera-paparazzo podążającego za księżniczką. Wybawia damę z opresji płacąc za buciki. To zabawna kpina z nieśmiertelnego motywu z bajki o Kopciuszku! Film przyniósł aktorce jedynego w jej dorobku Oscara. Także kostiumy zaprojektowane przez Edith Head zostały nagrodzone statuetką Akademii. „Rzymskie Wakacje” stały się początkiem legendy Audrey jako ikony stylu, klasy i szyku. W następnych latach ugruntowała ją występując w kreacjach Huberta de Givenchy w filmach oraz podczas oficjalnych wydarzeń.

Audrey Hepburn

 

Jakimi słowami opisać zjawisko jakim była Audrey Hebpurn?

Urodzoną 4 maja 1929 roku w Ixelles (nid. Elsene), zmarłą 20 stycznia 1993 roku w Tolochenaz w swojej willi w Szwajcarii?  Europejska arystokratka, przepiękna kobieta, utalentowana aktorka i szlachetny człowiek – wiele lat z niezwykłym zaangażowaniem działała jako ambasadorka UNICEF-u? To ostatnie, to temat na kolejną opowieść.

 

Ojcem jej był brytyjski bankier John Victor Ruston, który w późniejszym czasie dodał do swojego nazwiska drugi człon – Hepburn.  Stąd obywatelstwo i nazwisko przyszłej zdobywczyni Oscara. Niestety porzucił ją w dzieciństwie. Matka, baronessa Ella Van Heemstra, była piękną i surową kobietą, której nieudane życie osobiste miało olbrzymi wpływ na córkę.

Dla Audrey matka była niezwykle ważna, ale też stanowiła wieczny problem wynikający z różnicy charakterów oraz sposobu porozumiewania się ze sobą. Baronessa kochała córkę. To niewątpliwe. Po wojnie, podczas której utraciła cały majątek, zdecydowała się na pracę dozorczyni i szorowała schody, aby w ten sposób zarobić na szkołę baletową córki. Jednak do końca swojego życia nie potrafiła jej tego powiedzieć. Baronessa dwa razy wyszła za mąż i dwukrotnie się rozwiodła. Audrey pragnęła dzieci, chciała stworzyć ciepły dom, różny od tego, w którym się wychowała.

Audrey Hepburn

 

Na dzieciństwo Audrey cieniem kładą się początkowe faszystowskie fascynacje rodziców.

Bywali na przyjęciach w tym środowisku, gościli u siebie prominentnych Niemców. Dlatego, gdy zaczęła się okupacja Holandii, matka nie wyjechała do Anglii. Jednak Ella Van Heemstra, porzuciła nazizm, gdy na własne oczy zobaczyła co oznacza to w praktyce. O mało co ona i jej dzieci nie przypłaciły tego życiem – nie zostali wprawdzie zesłani do obozu, ale zepchnięci na margines społeczny i pozbawieni środków do życia. Rodzina wyzuta dosłownie ze wszystkiego o mało co nie umarła z głodu w Boże Narodzenie 1944 roku. Od śmierci ocalili ich Alianci.

Po wojnie wyemigrowały do Londynu i dziewczynka zaczęła brać regularne lekcje baletu. W marzeniach tańczyła partie: Odetty-Odylii, Giselle, unosiła się na ziemią jako Sylfida. Niestety przerwana nauka w czasie wojny, głód i choroby skutecznie uniemożliwiły realizacje tego scenariusza. Mimo poświęcenia matki i determinacji córki – szybko stało się jasne, że Audrey primabaleriną nie zostanie. Ale wtedy zaczęła się epoka filmów. W wytwórniach znalazło się miejsce dla pięknej arystokratki. Międzynarodową karierę zawdzięcza Sidonie-Gabrielle Colette, autorce cyklu powieści o Klaudynie oraz opowiadania o Gigi. Audrey spotkała ją w 1951 r., gdy kręciła film w Monte Carlo. Odpoczywała tam wówczas także powieściopisarka. Na Broadwayu trwały właśnie przygotowania do wystawienia musicalu „Gigi”, a Colette miała decydujący głos w sprawie obsadzenia głównej roli. Pisarka była oczarowana nowopoznaną dziewczyną. Zawołała „To jest Gigi”. Mąż Colette wysłał więc do właściciela teatru telegram „Nie obsadzaj Gigi dopóki nie przeczytasz mojego listu”. W rzeczonym przestawił im Audrey. Tak młoda kobieta zaczęła karierę w Stanach. Co było dalej? Wielkie role, miłość, dzieci.

Audrey Hepburn

 

To zdjęcie zna każdy: wąska czarna suknia, diadem w wysoko uczesanym koku, długa fifka z tlącym się papierosem trzymana w ręce obciągniętej rękawiczką.

Holly Golightly ze „Śniadania u Tiffaniego” (1961)!

Klasyka stylu i dobrego gustu. Narodziny legendy mody miały miejsce w chwili spotkania z francuskim arystokratą i kreatorem mody Hubertem de Givenchy. Doszło do niego, gdy Audrey wybierała stroje do „Sabriny” (1954). Wytwórnia powierzyła jej to zadanie wiedząc jak wielki ma gust i wyrobiony smak. Bohaterka filmu miała nosić wspaniałe europejskie kreacje. Aktorka postanowiła kupić je przy okazji wojażu z matką do Paryża. Usłyszała o nowym, zdolnym projektancie Hubercie de Givenchy.

Do historii anegdot modowych przeszła pomyłka kreatora. Gdy usłyszał, że panna Hepburn chce nabyć i nosić w filmie jego stroje, myślał, że będzie miał zaszczyt pracować z wielką gwiazdą i wspaniałą aktorką Katharine Hepburn! I choć wdzięk Audrey zrobił na nim wrażenie, był tak rozczarowany, że „nie znalazł” dla niej czasu, aby zaprojektować specjalne stroje. Zaproponował, aby rozejrzała się po atelier i wybrała z gotowych ubrań. Audrey się nie obraziła. To nie byłoby w jej stylu!  Kupiła wówczas: szarą wełnianą garsonkę, w której zagrała scenę powrotu Sabriny z Europy do Nowego Jorku, dopasowaną suknię bez ramiączek haftowaną jedwabiem w czarne kwiaty z odpinanym trenem, w której zagrała sceny na balu, a także czarną koktajlową sukienkę spiętą na ramionach małymi kokardkami.

Po premierze Audrey stała się wyrocznią dobrego gustu.

Hubert de Givenchy wpadł w zachwyt i zaprojektował specjalnie dla niej kostiumy do filmów: „Zabawna buzia”, „Miłość po południu”, „Śniadanie u Tiffaniego”, „Szarada”, „Gdy Paryż wrze” oraz „Jak ukraść milion dolarów”.

Dwójka arystokratów zaprzyjaźniła się osobiście. Kreator zadedykował jej perfumy L’Interdit. Afera jaka związana była z niedoszłym udziałem Audrey w ich reklamie jest najlepszym przykładem tego, jak bezinteresownym uczuciem darzyła projektanta. Mąż Audrey, Mel Ferrer, chciał aby wzięła ona udział w płatnej reklamie pachnidła. „Na miłość boską, Henry (agent aktorki) ona nawet nie dostaje rabatu na ubrania, które on dla niej projektuje. A jeśli chodzi o perfumy, pewnie myślisz, że przesyła je galonami – w prezencie? Ona sama je kupuje – w sklepie”. Aktorka nie wiedziała, że agent i jej mąż porozumieli się z Givenchy w sprawie opłaty za reklamę. Gdy się o tym dowiedziała – zdecydowanie odmówiła. „Nic od Huberta nie chcę. Nie potrzebuje jego pieniędzy – to mój przyjaciel. Pomogłam mu w sprawie perfum, bo to właśnie powinien zrobić przyjaciel dla przyjaciela. Gdyby ktoś inny zaproponował mi milion dolarów za reklamę perfum, nie zrobiłabym tego, ale Hubert jest moim przyjacielem. Niczego nie chcę. Chętnie pójdę do sklepu i kupię perfumy po cenie detalicznej”. Agent stracił pracę. Z mężem rozwiodła się w 1968 roku. Z Hubertem de Givenchy przyjaźniła się do swojej śmierci!

Autorka: Agnieszka Janas www.agnieszkaomodzie.pl

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (143 głosów, średnia: 4,45 z 5)
zapisuję głos...