Wiedźmiński szlak wzywa! Odkryj wyjątkową kolekcję „The Witcher x MEDICINE”

Medicine i CD Project Red, twórcy gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon”, po raz drugi połączyli siły. Tym sposobem powstała druga odsłona wyjątkowej kolekcji ubrań z nadrukami inspirowanymi tą grą. Motywem przewodnim są przygody Geralta z Rivii, głównego bohatera serii gier Wiedźmin.

Świat, w którym porusza się Geralt, to fantastyczny, pełen magii i barwnych postaci uniwersum, w którym czają się krwiożercze potwory i mroczne tajemnice. Te wciągające historie stały się dla Medicine inspiracją do stworzenia własnych interpretacji przygód słynnego łowcy potworów.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

The Witcher x MEDICINE

Kolekcja zawiera rozpoznawalne postaci ze świata Wiedźmina, takie jak Triss Merigold, Yennefer z Vengerbergu, Krwawy Baron i Panie Lasu. Nie brakuje również potworów z wiedźmińskiego bestiariusza. Kolekcja doskonale oddaje klimat świata Wiedźmina, w którym nic nie jest czarno-białe, a bohaterowie spotykają się z nieoczekiwanymi sytuacjami. Znajdą w niej coś dla siebie zarówno fani gry, jak i osoby lubiące stylizacje nawiązujące do popkultury.

Ciekawym dodatkiem do kolekcji są opowieści z wiedźmińskiego szlaku umieszczone na hangtagach. Służą one za tło fabularne poszczególnych nadruków i zaproszenie do wspólnej przygody w świecie Wiedźmina!

Wiedźmiński szlak wzywa! OPOWIEŚCI

  • Zlecenie w sercu lasu

Chędożona bestia z chędożonego lasu. Takimi słowami wieśniacy z Ferlund opisali Geraltowi istotę, która nękała ich wioskę. Nie był to opis zbyt precyzyjny, aczkolwiek do bólu szczery. Wiedźmin prędko odkrył, że ową tajemniczą bestią jest leszy, a to oznaczało tylko jedno — kłopoty. Duże kłopoty. Walka z leszym to bowiem niemałe wyzwanie nawet dla najbardziej doświadczonego wiedźmina. Nie dość, że potwór ten dysponuje potężną siłą, to na dodatek włada sztuką naznaczania — pośród mieszkańców wioski mogła znajdować się osoba, którą wypełnił swoją esencją. Póki jej się nie wygna bądź nie zabije, leszy zawsze będzie odradzać w pobliżu swego leża, co czyni go praktycznie nieśmiertelnym. O ironio, jak się później okazało to nie leszy był największym zagrożeniem dla wioski. Nawet tak potężna istota w rywalizacji o miano największej bestii przegrała z człowiekiem, którego chora gonitwa za władzą niezmiennie wynosi na wyżyny okrucieństwa. Smutna to konstatacja, ale czy zaskakująca? Na pewno nie dla Wiedźmina.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Kwestia życia i śmierci

Gdy Geralt wraz z Triss dotarł do rezydencji słońce chyliło się już ku zachodowi. Na miejscu przywitała ich cierpka woń alkoholu pomieszanego z błękitną krwią i odgłosy hucznej zabawy. Przyjęcia Vegelbudów słynęły z rozmachu, ale tym razem chodziło o coś więcej niż zwyczajne urżnięcie się w trupa i ploteczki. Wiedźmin i “ta od pstrągów” mieli zadanie do wykonania: wyprowadzić niepostrzeżenie dziedzica Alberta Vegelbuda, nieszkodliwego i niezbyt rozgarniętego domorosłego miłośnika alchemii, i przetransportować go w bezpieczne miejsce z dala od dybiących na jego życie łowców czarownic. Przyjęcie było tylko przykrywką. Dość spektakularną, warto nadmienić. Triss starała się nie okazywać zdenerwowania, ale Geralt wiedział, że jest przejęta. Od powodzenia ich misji wiele zależało. Ingrid Vegelbud obiecała bowiem czarodziejce sowite wynagrodzenie za uratowanie jej syna. Suma ta wystarczyłaby, aby zakończyć koszmar wielu czarodziejów i czarodziejek z Novigradu i umożliwić im ucieczkę. W istocie, była to kwestia życia i śmierci…

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Geralt vs Detlaff

Pośród mlecznych ruin, całych w atramencie, Dwójka pociągłych cieni, w tym momencie Kruszy resztki murów, tnie nocne powietrze — cierpki zapach walki niesie się na wietrze. Wtem, jasnowłosa zjawa dołącza do tańców! Świetnie, mamy już tu trzech obszarpańców! Wilk i dwa nietoperze, co to za gromada Tu się zebrała — spektakl nas czeka nie lada Ten zwany Regisem leży już bez ducha. Ale walka nie ustaje, zewsząd bryzga jucha! Została dwójka, złączona w śmiertelnym zwarciu Na kogo stawiać, w tym niezwykłym starciu? Wiedźmin siecze odważnie, wampir tnie z wysoka. Od uderzeń dudni w uszach, w sercu grzmi trwoga. Potwór i jego pogromca na dobre złączeni w boju, Żaden się nie cofnie — nie odejdzie w pokoju. Zbliża się już koniec, nietoperz ledwo dycha. Biały wilk patrzy, jak przeciwnik zdycha… Ostatni cios jednak nie do niego należy — jeno Regisa. On winny, że Dettlaff całkiem już martwy leży.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Geralt na szlaku — mapa

Oto i Kontynent, kraina równie piękna, co niebezpieczna. To tutaj między rozległymi równinami, wzdłuż krętych rzek i stromych łańcuchów górskich, przez zaklęte leśne gęstwiny biegnie — od jednego zlecenia do drugiego — wiedźmiński szlak. Na szlaku wszystko może się wydarzyć i wydarza się — na przekór wszystkim i wszystkiemu. Każdy nowy przystanek na nim to nowa historia, czasem banalna, czasem wzniosła i łzawa, innym razem komiczna albo straszna, ale niezmiennie warta opowiedzenia. Nigdy nie wiadomo, gdzie wiedźmina zaprowadzi kolejne zlecenie — przed oblicze cesarza, a może do zakurzonej kuchni w poszukiwaniu zagubionej patelni. Szlak bywa bowiem przekorny i nieprzewidywalny. Ma też przedziwne poczucie humoru. Wiedźmiński los nierozerwalnie związany jest ze szlakiem. To na nim wykuwa się charakter każdego profesjonalnego zabójcy potworów. Geralt spędził na nim całe swoje życie, ale wciąż miał wrażenie, że skrywa on przed nim niespodzianki. I to niezmiennie dodawało mu otuchy.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Panie Lasu

W trudno dostępnych zakątkach świata żyją istoty starsze niż ludzie, nieznane akademikom i czarodziejom. Do takich stworzeń zaliczają się wiedźmy z Krzywuchowych Moczarów, zwane również Paniami Lasu. Pochodzenie Panien owiane jest tajemnicą. Nikt nie zna ich prawdziwych imion, nie wiadomo również do jakiego gatunku się zaliczają. Wiedźmy są udzielnymi władczyniami Velen. Bez ich wiedzy i pozwolenia nic się tutaj nie może wydarzyć, bo jak mówi ludowe porzekadło: Kto los we własne ręce złapie, temu Panie Lasu nigdy nie przebaczą. Ścieżki Geralta i Pań Lasu skrzyżował przewrotny los. Wiedźmin od początku wiedział, że nie może ufać demonicznym siostrom, ale był zmuszony z nimi współpracować. Wiedźmy z kolei dobrze wiedziały, że są wiedźminowi niezbędne i bez skrupułów to wykorzystywały. Biały Wilk był dla nich jedynie marnym pionkiem, jak zresztą wszyscy śmiertelnicy. Wiedźmy nie doceniły jednak Geralta i to stało się źródłem ich zguby, co zresztą zostało uwiecznione w innym porzekadle: Nie baw się, nie baw wilkiem, bo ci łeb odgryzie.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Wielki zły wilk

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w sercu magicznej krainy żył sobie Wielki Zły Wilk, który w istocie nie był wcale taki zły — po prostu ktoś uznał, że z uwagi na swój wygląd pasuje do tej roli lepiej niż ktokolwiek inny. Zmuszony raz za razem odgrywać niewdzięczną rolę tego złego, wilk począł szukać uciechy i wybawienia na dnie kieliszka. Na dodatek trafił w nieodpowiednie towarzystwo i powoli zaczął się staczać. Gdy w trakcie poszukiwań magicznych fasolek Syanna i Geralt spotkali go przed chatką babci, nie było w nim już nic wielkiego — poza kacem i żalem wobec… trudno już nawet powiedzieć kogo. Zaprawdę, smutny był to widok. Morał tej historii jest następujący: Niezależnie od tego, kogo widzą w tobie inni, liczy się to, kim się czujesz i co robisz. Bądź sobą zawsze i wszędzie. I nigdy, ale to przenigdy, nie siadaj do kieliszka z Rumcajsem.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Krwawy Baron

Zdarza się, że najbardziej zagadkowym elementem wiedźmińskiego zlecenia jest nie kto inny jak sam zleceniodawca. Tak było w przypadku Krwawego Barona. Od pierwszego spotkania Filip Stenger wydał się Geraltowi postacią pełną sprzeczności. Z jednej strony układał się z Nilfgaardczykami, a po wsiach nie od parady zwali go Krwawym Baronem, z drugiej — okazał się nadto uprzejmy wobec kogoś takiego jak najemny łowca potworów. Jak się okazało  zbójecka aparycja kryła kogoś targanego przez nałóg, ze skłonnością do przemocy. Kogoś, kto umiejętnie skrywał swoje sekrety z obawy, że pogrążą go w oczach innych. Tragedia Barona polegała na tym, że był jedyną osobą odpowiedzialną za wszelkie nieszczęścia, które go spotkały — być może to było powodem, dla którego pałał do siebie tak gorącą nienawiścią, dodatkowo podlewaną alkoholem. Ostudzić ją była w stanie dopiero miłość do najbliższych. W decydującej chwili Stenger okazał się być człowiekiem, którego współczucie mogło rywalizować jedynie z jego troską o los rodziny. Jakże dziwna i pełna zagadek jest ludzka natura.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Ostatnie życzenie Olgierda i Klucznik

Geralt nie mógł wiedzieć, na co się pisze, przyjmując zlecenie z rąk Olgierda von Evereca na potwora grasującego w oxefurckich kanałach. Gdyby wiedział, to pewnie dwa razy by się zastanowił. Nie dość, że potwór z kanałów okazał się gigantyczną, żarłoczną ropuchą, to Geralt ani się nie obejrzał, a już miał wątpliwą przyjemność stanąć przed obliczem Klucznika, istoty niezwykłej nawet jak na standardy Kontynentu. Demon ów został wezwany do rezydencji von Evereców z innego świata i za sprawą magii został zmuszony do posłuszeństwa — miał dbać o dom i chronić go przed intruzami. Ze swoich swoich zadań wywiązywał się nader sumiennie, czego dowodem były trupy obficie poutykane w ogrodzie wokół dworku. W wiedźmińskim fachu zdarzają tego typu zlecenia, z pozoru proste, które prędko przeradzają się w długą i pełną zwrotów akcji awanturę z udziałem sił nieczystych. Z wiadomych względów nie należą one do nazbyt pożądanych przez profesjonalnych zabójców potworów.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Geralt na szlaku 

Wiedźmin, by przeżyć na szlaku w pierwszej kolejności musi opanować sztukę pozyskiwania zleceń i radzenia sobie z nimi. Bez tego ani rusz. Przy czym nie jest to wcale takie proste, na jakie wygląda. Zlecenia. Czasem przychodzą same, nieproszone — innym razem trzeba się natrudzić, by je znaleźć. Bywają zagadkowe, najeżone niebezpieczeństwami, długie, krótkie, smutne, zabawne, ale nigdy nużące. Niektóre wita się z radością, o innych chciałoby się zapomnieć na zawsze; są też takie, które żałuje się, że się przyjęło. Geralt znał je wszystkie, długie lata spędzone na wiedźmińskim szlaku robiły swoje. Biały Wilk przez ten czas miał okazję poznać najważniejszą zasadę rządzącą jego profesją, która brzmiała: zlecenie, niezależnie od jego charakteru, koniecznym jest zawsze wypełnić do końca. Trzeba przyznać — skrupulatnie jej przestrzegał. Stąd powód, dla którego jego imię było znane jak Kontynent długi i szeroki.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

  • Yennefer

Yennefer z Vengerbergu zwykła pojawiać się tam, gdzie miała ochotę i kiedy miała ochotę — często ku wielkiemu zaskoczeniu obecnych, którzy niekoniecznie spodziewali się zastać ją akurat w tym miejscu. Pewnym jednak było to, że ma ku temu swoje powody i nic nie czyni bez rozmysłu. Weźmy choćby spotkania z Geraltem i Vesemirem nieopodal Wyzimy w 1275 roku. Wiedźmini w osłupieniu przyglądali się, jak czarodziejka — na której poszukiwaniach spędzili ostatnie miesiące — przechadza się nonszalancko, otoczona kordonem nilfgaardzkich żołnierzy, po obejściu gospody w Białym Sadzie. Było to spotkanie co najmniej nieoczekiwane. Dla nich. Yennefer nie pozostawiała nic przypadkowi. Jej pojawienie się w wiosce było przemyślane i zaplanowane. Czarodziejka miała bowiem do wykonania szczególną misję, która wymagała udziału Geralta. Misję, od której powodzenia, jak się później okazało, zależał los całego świata.

The Witcher x MEDICINE. Fot. mat. nadesłane

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (38 głosów, średnia: 4,97 z 5)
zapisuję głos...