Tomasz Raczek: Być jak… migrenik
Są takie filmy, które bawią, przerażają, porywają, uwodzą, uczą historii, ale są i takie, które pozwalają nam poczuć się jak ich bohaterowie. Niezauważenie na jakiś czas zamieniają nam serca i głowy. Przenosimy się w filmowy świat z taką iluzją prawdopodobieństwa, że po wyjściu z kina jesteśmy pewni, iż naprawdę tam byliśmy i niełatwo o tym zapomnimy.
„Eksperyment Oculus” ma siłę horroru, który na długo pozostaje w pamięci. Za jego sprawą wchodzimy w głowę człowieka przeżywającego atak migreny. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem tego stanu, ale teraz już wiem, jak czuje się ofiara: totalne zakłócenie wszystkiego, przesterowanie, wyprowadzenie poza limity dopuszczalne jakąkolwiek normą – ból, wrzask, oślepienie, uciekająca podłoga, wzbierające w brzuchu torsje. Po kolei albo wszystko naraz.
Bohaterami filmu są ludzie tacy jak my – zwyczajni, uśmiechnięci, zarozumiale uważający, że dadzą sobie radę z każdą przeciwnością losu, że nas to nie dotyczy. Wiedzą o zagrożeniu, a jednak pchają się w objęcia potwora, by potem minuta po minucie ulegać nieuniknionemu. Aż chciałoby się krzyknąć z widowni „nie rób tego, bo będziesz żałował!”, ale przecież w gruncie rzeczy chcemy, by oni za nas przeżyli i ten ból. Tyle, że patrząc na film, sami zaczynamy widzieć i czuć to, co oni. Boimy się, ale nieposkromiona ciekawość każe nam wchodzić w piekło migreny coraz głębiej i głębiej.
Dopóki nie zobaczyłem filmu „Eksperyment Oculus”, nie wierzyłem, że migrena potrafi tak całkowicie uniemożliwić normalne funkcjonowanie w życiu. Teraz, gdy spotykam kogoś, kto ma atak migreny, sam nieomal zwijam się z bólu i czuję jakbym był na wpływającym w sztormową falę okręcie.
Ten film trzeba zobaczyć! Po jego obejrzeniu świat już nigdy nie wyda nam się taki, jak poprzednio, a nasi bliscy uznają, że zdobyliśmy klasę mistrzowską w dziedzinie empatii.
Tomasz Raczek