Zakaz używania plastikowych słomek nie uratuje świata! Ślad węglowy, jaki po sobie zostawiamy i konsumpcjonizm prowadzą nas ku zagładzie
Świat gna do przodu. Rodzi się tylko pytanie jak długo nasza planeta wytrzyma. Efekt cieplarniany, zanieczyszczenia rzek czy zagłada lasów deszczowych to tylko niektóre z tragicznych skutków naszego konsumpcyjnego stylu życia. Wybór ekologicznej kołdry czy segregowanie śmieci jednak niewiele zmieni, choć też jest ważne. Warto więc spożytkować energię na szersze działania, które poruszą całe rzesze ludzi. Musimy dać z siebie jeszcze więcej!
Całkiem niedawno Parlament Europejski przegłosował zakaz produkcji i używania plastikowych sztućców oraz słomek. Wywołało to głośną dyskusję, która sprowadza się głównie do wniosków, iż zakaz jest wielkim krokiem w kierunku dbania o środowisko. Czy jednak oby na pewno? Ustawa jest raczej uspokojeniem sumień polityków, a następnie naszych, dając wszystkim poczucie, że walczymy o ekologię. Tymczasem ślad węglowy, jaki zostawiamy w przyrodzie rośnie z każdym rokiem. Podobnie jak dziki konsumpcjonizm, który napędzają wielkie koncerny. Co zatem robić, aby choćby w minimalnym stopniu przysłużyć się planecie?
Zakaz używania słomek nie uratuje świata! Ślad węglowy, jaki po sobie zostawiamy i konsumpcjonizm prowadzą nas ku zagładzie
Każda z nas, zakładając, że przynajmniej w podstawowym stopniu korzysta z „dobrodziejstw” współczesnego świata oddaje atmosferze 7 ton dwutlenku węgla rocznie. Nie mówiąc już o tonach śmieci, które produkujemy. Wszystkie opakowania po produktach spożywczych, odzież, której się pozbywamy, resztki jedzenia czy wszelkiej maści chemikalia służące do upiększania nas i naszego domu, to tylko początek niewielkiej listy produktów, która prowadzi do degradacji naszej planety. I niestety, wszytko wskazuje na to, że zakaz używania plastików, takich jak plastikowe słomki, torby na zakupy i opakowania dla dań z fast foodów, jednorazowe sztućce i talerzyki oraz patyczki do uszów niewiele zmieni. Stoi za tym wiele czynników, a jednym z najważniejszych jest fakt, iż nie zawsze mamy dostęp do prawdziwych informacji na temat firm i ich produktów. A co za tym idzie – nawet jeśli myślimy, że wybieramy dobrze, możemy jeszcze bardziej szkodzić środowisku…
Ślad węglowy
Ślad węglowy w skrócie oznacza całkowitą emisję gazów cieplarnianych, jaką dostarcza środowisku osoba czy przedsiębiorstwo. Każdy z nas ma swój własny, bo jeździ samochodem, lata samolotem czy też pali w piecu. Oczywiście możemy próbować go ograniczać, stawiając np, na ekologiczne środki transportu. Nie mamy jednak pewności, czy przykładowo silniki zwane ekologicznymi, są faktycznie takimi w rzeczywistości. Każdy chyba pamięta aferę z Dieslem, która odcisnęła ogromne piętno na środowisku. Kolejną sprawą jest fakt, iż wciąż większość osób nie chce stawać przed takimi wyborami, decydując się na katastrofalne dla naszej planety rozwiązania. Wobec tej większości, wysiłki garstki osób są niestety w żadnym stopniu nie odczuwalne. Dowodem może być badanie przeprowadzone w 2012 roku. Porównano w nim ślad węglowy ekologicznych konsumentów, którzy dokonywali ich zdaniem wyborów dobrych dla środowiska i osób zupełnie nie przywiązujących do tego wagi. Wyniki? Ich ślad węglowy niewiele się od siebie różnił.
Świadomy konsumpcjonizm
Nasz konsumencki wybór współcześnie jednak bardziej pozwala nam mieć o sobie dobre mniemanie, niż przysłużyć się środowisku. Weźmy chociażby olej palmowy, sprzedawany pod setką innych nazw. Mimo iż to zagłada dla lasów deszczowych, nieświadomie (bądź świadomie) przykładamy do tego własną rękę. Konsumpcja to kręgosłupy naszych gospodarek i trudno nagle z niej zrezygnować lub zastąpić wyłącznie ekologicznymi produktami. Co więcej, nie uda się to pojedynczym jednostkom.- 70 proc. PKB Stanów Zjednoczonych opiera się na wydatkach czynionych przez gospodarstwa domowe. Zatem cały ten system, rynek, instytucje, wszystko to nastawione jest na zmaksymalizowanie konsumpcji – powiedziała Halina Szejwald-Brown, profesorka nauk o ochronie środowiska na Clark University dla „Quartz”. Nie ma też wielu argumentów, które przekonałyby przeciętnych zjadaczy chleba do zmian. „Nieekologia” jest tańsza i szybsza.
Potrzebne są wielkie działania
Na pewno nie rezygnuj z codziennych ekologicznych wyborów. Musisz mieć jednak świadomość, że to nie wystarczy. – To wyraźny znak, że zależy nam na środowisku. Ale to działanie jako takie niczego nie zmienia – wyjaśnia profesor Brown. Potrzebne są działania, które poruszą społecznościami, a warto zaczynać już od tych najmniejszych, jak np. rada miejska. Musimy mieć wpływ na powstające ustaw i rozporządzenia, tak by po raz kolejny wielkie koncerny, nie baczące na ekologię, nie przemyciły swojego pomysłu pod fałszywym płaszczykiem. – Zamiast kupować drogie organiczne zestawy pościeli czy ubrania, przekażcie te same pieniądze organizacjom walczącym o to, by trujące ścieki z pól uprawnych nie trafiały do naszych rzek – czytamy w artykule przetłumaczonym przez Magdalenę Okraską na stronie NowyObywatel.pl. Warto działać w grupie, angażować się w życie wszelkich proekologicznych organizacji i wolontariatów, bo będziemy mieć wówczas większą siłę przebicia. Szkoda tracić energię na mało znaczące gesty.