Rowerzystki na Saharze
Przez blisko dwa tygodnie będą walczyły z gorącym piaskiem pustyni, z kilkudziesięciokilometrowymi podjazdami i z 60-stopniowym żarem, lejącym się z nieba. Będą spały w namiotach nomadów, glinianych domach i w korytach wyschniętych rzek. Planują pokonać w takich warunkach blisko półtora tysiąca kilometrów. Na rowerach.
W przypadku sześciu dziewczyn, które już w sierpniu wezmą udział w ekstremalnej rowerowej wyprawie przez Maroko, określenie ?słaba płeć? brzmi jak mało śmieszny, szowinistyczny żart. Z pewnością przekonają się o tym mężczyźni, którzy oprócz Barbary, Ewy, Dominiki, Darii, Gosi i Marii, także wyruszą na podbój Sahary.
Bez taryfy ulgowej
Jak deklaruje pomysłodawca tego całego zamieszania, Jacek Lisiecki z projektu United-Cyclists,dla uczestniczek wyprawy nie została przewidziana żadna taryfa ulgowa: ?Po prostu nie ma takiej potrzeby. Tego rodzaju ekstremalne ekspedycje organizuję już od kilku lat i praktycznie od samego początku biorą w nich udział również kobiety. Powiedzieć, że dają radę na równi z mężczyznami, to zdecydowanie za mało. Podczas pierwszych tripów, w których brały udział dziewczyny, istniały oczywiście pewne obawy, czy podołają takiemu wyzwaniu. Wątpliwości zostały jednak szybko rozwiane, choćby podczas marokańskiej wyprawy w 2009 roku. Jechała wtedy z nami grupa Irlandczyków, którzy po pewnym czasie zaczęli opadać z sił i znacznie spowalniać przejazd. Nasze dziewczyny okazały się o wiele bardziej wytrzymałe od nich. Odporne na upał, burze piaskowe i wszelkie inne niedogodności, które czekają na podróżnika podczas takiej trasy ? prawdziwie twarde zawodniczki!?
Lisiecki deklaruje, że sierpniowa ekspedycja będzie jedną z jego najdłuższych, najbardziej wymagających, a zarazem urozmaiconych podróży. Rowerzyści wyruszą z Marakeszu, przez szczyty gór Atlas, Tagounite, podejmą kilkudniową walkę z saharyjskim upałem, by w końcu dojechać nad brzegi Atlantyku, a stamtąd ruszyć dalej ? przez Agadir, Paradise Valley, by ostatecznie zakończyć swoją wyczerpującą wyprawę w Casablance. Po raz pierwszy Lisiecki zabiera ze sobą tak dużą, kilkunastoosobową grupę rowerowych zapaleńców, gdzie aż połowa składu to przedstawicielki płci pięknej.
Zaraźliwy entuzjazm
Co sprawiło, że kobiety, na co dzień zajmujące się przeważnie pracą w biurach, postanowiły spakować rowery i spróbować swoich sił na Saharze? Opowiadają o tym niektóre z uczestniczek nadchodzącej eskapady.
Dominika, grafik komputerowy w jednej z krakowskich agencji reklamowych, deklaruje, że robi to przede wszystkim dla frajdy, kierując się chęcią przeżycia przygody, której przez długi czas nie zapomni. Swoją rowerową pasję rozwija od wielu lat, sporo trenuje, startuje w różnych zawodach. Nad propozycją wyjazdu do Maroka nie zastanawiała się podobno ani chwili: ?Posiadam tak zwaną ?żyłkę sportową?, więc cieszę się już na samą myśl o możliwości sprawdzenia się w ekstremalnych warunkach. Już wyobrażam sobie to poczucie satysfakcji, jeśli dam radę! Poza tym bardzo ważne jest dla mnie to, że taka wyprawa to doskonała okazja do pokonywania własnych barier czy ograniczeń. A wiem z doświadczenia, że człowiek po prostu bardziej szanuje siebie, kiedy da radę i sprosta wyzwaniu, które sobie postawi.?
Swoim entuzjazmem Dominika zaraziła również koleżanki ? Ewę, Basię i Gosię. ?Wcześniej m.in. żeglowałyśmy wspólnie w Chorwacji, jeździłyśmy konno w Bieszczadach, dlatego rowerowa wyprawa na Saharę właściwie naturalnie stała się następnym krokiem naszej znajomości? ? tłumaczy Ewa, na co dzień pracująca w firmie szkoleniowej. Jako główny powód swojego udziału w wyprawie wskazuje fascynację nieznanym: ?Nigdy nie byłam jeszcze w tamtych stronach. Będzie to również pierwszy tego typu rowerowy projekt, w którym wezmę udział, co także jest dla mnie bardzo motywujące. Możliwość sprawdzenia się w ekstremalnych warunkach, ogromny wysiłek fizyczny, no i ta adrenalina? Choć na co dzień nie uprawiam sportu wyczynowo, to to wszystko strasznie mnie kręci. Dlatego już nie mogę się doczekać, kiedy razem z naszymi rowerami wylądujemy w Afryce.?
Trzeba mieć respekt
Barbara, z zawodu grafik komputerowy i złotnik, mówi o tym, że nie chciała przez cały najbliższy rok wysłuchiwać opowieści zachwyconych koleżanek i żałować, że nie pojechała na Saharę razem z nimi. Jednocześnie nie ukrywa swoich obaw: ?Pustynia budzi respekt i lepiej jej nie lekceważyć. Zwłaszcza długie podjazdy przy lejącym się z nieba żarze rodzą pewien strach. Dlatego teraz staram się ćwiczyć kondycję w każdej wolnej chwili. Jednocześnie od zawsze chciałam wziąć udział w tego typu wyprawie ? z sakwami, z namiotem, bez auta i hotelu, do którego trzeba by wracać. Nic, tylko jechać przed siebie i o niczym innym nie myśleć. Z dala od tłumu turystów, hałasu i zgiełku wielkich kurortów.?
W marokańskiej ekspedycji udział weźmie także Maria, dziewczyna Jacka. Od lat podziela rowerową pasję razem ze swoim chłopakiem, każdego dnia w ramach treningu pokonując na rowerze co najmniej kilkadziesiąt kilometrów. Mimo dużego doświadczenia w tym sporcie, Maria potwierdza, że czekająca ich podróż to naprawdę ogromne wyzwanie: ?Tylko głupi nie miałby w tej sytuacji żadnych obaw. Nie będzie to mój pierwszy raz na rowerze w tego typu warunkach, dlatego wiem, czego mogę się spodziewać. Pewien strach jest zupełnie naturalny i zrozumiały. Pozwala zachować zdrowy rozsądek, a jednocześnie niesamowicie motywuje i pcha człowieka do przodu. Bez tej swoistej mieszanki rozsądku i szaleństwa pewnie żadna z nas nie porwałaby się na taki wyczyn.?
Start marokańskiej rowerowej ekspedycji już 5-tego sierpnia. Wszystkie uczestniczki jednym głosem zapewniają, że ?płeć piękna? wcale nie musi być słaba, co już wkrótce zamierzają udowodnić.