Prawdziwe historie: Kasia zawsze była pulchna… Nasz Aniołek… jak mówiła babcia
Kasia wychowywala się w rodzinie samotnych kobiet okazujących czułość poprzez słodkości. Pierwszy cios przyszedł w przedszkolu. Jak przez mgłę pamięta obraz: bal przebierańców, wszystkie dzieci dobierają się w pary, ale jej nikt nie wybiera. To właśnie wtedy, chłopiec przyprowadzony przez panią przedszkolankę nazwał ją po raz pierwszy Grubasem. I nie chciał tańczyć….
Potem było gorzej. Izolacja i samotność przez większość podstawówki, epizod bulimii w gimnazjum, maska klasowej „jajary” w liceum. I ciągłe próby walki z tuszą. Zrywy zapału, diety, ciągłe ograniczenia jedzenia. Pomagało, ale każde odstępstwo kończyło się tak samo – szybkim powrotem na planetę „Grubas”.
Na szczęście pod koniec 3 roku studiów Kasia poznała swojego męża. A ten pokochał Kaśkę za to, jaka była nie wymagając od Niej perfekcji. Pierwsze miesiące szczęścia, potem coraz bardziej niecierpliwe czekanie na „wpadkę”, brak efektu, diagnoza – niepłodność z powodu policystycznych jajników (PCO). Koleje lata Kasi wypełniło staranie się o dziecko, niepowodzenia i strach. Wiedziała, że musi schudnąć, tego wymagał od niej ginekolog. Po miesiącach niepowodzeń zdecydowała się na pomoc specjalisty. Schudła 10 kilogramów – to wystarczyło. Zaszła w ciążę i urodziła Jasia.
Jasio był dużym dzieckiem, pulchnym i pucołowatym. Prawdziwy skarb, wyczekany przez wszystkich, kochany i rozpieszczany. W jego rodzinie, miłość miała smak czekolady. Otrzeźwienie przyszło podczas bilansu 3 latka. Lekarz pediatra nie starał się nawet ukryć swojej irytacji.
– (…) Co Pani zrobiła z tym dzieckiem!? Chce Pani zniszczyć mu życie? Dlaczego skazuje Pani swojego synka na otyłość!?.
To historia jak wiele innych. Nasze otoczenie pełne jest kobiet, które rosły z „piętnem” otyłości przekazując je dalej swoim dzieciom. Czy jesteśmy skazani na otyłość?
To zależy! Wiadomo, że cechy decydujące o tym jak wyglądamy i ile ważymy dziedziczymy po rodzicach – twierdzi prof. dr hab. Ewa Stachowska – biochemik, diagnosta i specjalista ds. żywienia właściciel poradni Dietetica. Jednak oprócz genów dziedziczymy także sposób żywienia i tradycję rodzinne.
Historia Kasi to historia mojej pacjentki – kontynuuje pani Profesor. Kiedy pani Kasia zgłosiła się po pomoc była już po 2 latach bezskutecznego leczenia niepłodności. W tej chorobie oprócz leków trzeba wprowadzić dietę. To koniecznie! Tymczasem pani Kasia bała się kolejnej próby. Nie potrafiła uwierzyć, że może schudnąć. Trzeba Jej było pomóc, co paradoksalnie wcale nie jest trudne. Dieta w PCO jest jedną z łatwiejszych diet! Prawie wszystko zależy tu od pacjentki a nie od terapeuty – twierdzi Pani Profesor.
Na trzy lata straciłam Panią Kasię z oczu – kontynuuje prof. Stachowska – spotkałyśmy się ponownie, kiedy Jaś miał 3 lata. Był już wtedy otyły. Podobnie jak Pani Kasia. Mamą zajęłam się jak poprzednio, a Jaś został przekazany pod opiekę dietetyka ze specjalizacją dietetyki pediatrycznej. Zrobiliśmy u Pani Kasi i Jasia badania genetyczne w kierunku predyspozycji do otyłości. Są pewne markery w naszej informacji genetycznej (DNA), które mogą z dużą prawdopodobieństwem wskazać tendencję do otyłości. Jednym z nich jest gen FTO. Możemy nosić „otyły” wariant tego genu. I wtedy, zwykle jesteśmy o 3-4 kg grubsi od swoich rówieśników – twierdzi Pani profesor. Mając „otyły” wariat tego genu mamy zwiększone tendencje do tycia w porównaniu do osób, które mają wariat” szczupły”
Jednak nie należy nadużywać wiary w geny i „spychać” na nie całej winy. Choć to Kasia przekazała „otyłą” wersję genu synkowi, to nie gen sprawił ze Jaś jest otyły. Sprawiły to sposób jedzenia, dziedziczenie tradycji rodzinnych związanych z jedzeniem. Proszę zobaczyć, w rodzinie Kasi słowa „kocham cię” zastąpiono czekoladą. A tak wyrażona miłość nawet przy „szczupłym” wariancie genu FTO doprowadzi do problemów z masą ciała – śmieje się Pani profesor.
Czy ta historia ma happy end?
Na szczęście tak – odpowiada Pani Profesor. Paradoksalnie dla Pani Kasi, wiedza, że jest genetycznie predysponowana do otyłości spowodowała racjonalizację sposobu życia. Uzgodniłyśmy, że nie może dłużej stosować „akcyjności” swoich działań, tylko musi wprowadzić zasady zdrowego żywienia na stałe. I najważniejsze jest to co się po tym wydarzyło! Na rodzinnym spotkaniu Pani Kasia poprosiła swoje ciocie żeby mówiły Jasiowi „Kocham Cię” bez dawania mu słodkości. Zadziałało.
***
Prof. dr hab. n. med. Ewa Stachowska – biochemik i specjalista z dziedziny żywienia człowieka. Kieruje Zakładem Biochemii i Żywienia Człowieka Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Specjalizuje się w dobieraniu sposobu żywienia dla osób z nasilonym procesem miażdżycowym, które przeszły operację przeszczepu nerki oraz badaniami nad wpływem lipidów na proces zapalny. Właściciel poradni Dietetica www.dietetica.com.pl