Prace finałowe konkursu: Co by było gdyby… mama zastrajkowała?
Dzisiaj prezentujemy Wam długo wyczekiwanie prace finałowe naszego konkursu – Co by było gdyby… mama zastrajkowała? A już niedługo poznacie zwycięzców! Jak zawsze czekamy na Wasze opinie i komentarze.
Prace finałowe:
1. Joanna Jabłońska:
Kiedy przeczytałam pytanie, pomyślałam, że odpowiedź na nie będzie przysłowiową bułką z masłem. Ale gdy postanowiłam coś w końcu napisać nie byłam w stanie sensownie ułożyć swoich myśli. Zaczęłam się zastanawiać w jakich okolicznościach moja rodzina najczęściej wyprowadza mnie z równowagi. Ach, przepraszam, zapomniałabym ich przedstawić: Mateusz – mąż mój od lat kilku oraz Kuba mający lat 1,5 czyli dziecko nieprzewidywalne acz pogodne. Po tych formalnościach przejdźmy dalej. Otóż do szału doprowadza mnie głównie mąż, który posiada sklerozę galopująca i ciągle o czymś zapomina. Codziennie muszę mu przypominać o wielu rzeczach: zadzwoń, zapytaj, kup, sprawdź… Rzecz doprawdy irytująca – czasem czuje się jak matka dwojga dzieci. A najgorsze są te pretensje: „dlaczego mi nie przypomniałaś”. Oszaleć można, choć poza tym to dobry facet i nie za bardzo mam się jeszcze do czego przyczepić 🙂 Myślę, że dziecko wyprowadza mnie z równowagi raczej nieświadomie. Wiem, że postępy nie przychodzą szybko, trzeba czasu i cierpliwości by maluszek nauczył się tego czego powinien. Poznawanie świata i zasad w nim panujących wymaga nie lada poświęcenia, więc nawet gdy czuję że zaraz wybuchnę z bezsilności i znudzenia to przypominam sobie, że to właśnie ja powinna go uczyć świata, bo jako jego matka zrobię to najlepiej. Wiem, że każdy brak zainteresowania z mojej strony czy zniecierpliwienie może skutkować tym, że czegoś w jego wychowaniu może zabraknąć. To bardzo popycha mnie do przodu i uczy cierpliwości do tego człowieczka, którego przecież z własnej nieprzymuszonej woli sprowadziliśmy na ten świat. A co do męża to przyznam, że czasem zdarza mi się na niego lekko powrzeszczeć czy strzelić tradycyjnego focha. Może to sposób mało polecany przez psychologów ale mnie pomaga trochę odreaować. Nie nazwałabym jednak tego furią, ponieważ mój mąż zawsze jakimś cudem czymś mnie rozbraja wtedy na łopatki – śmiesznym tekstem, głupawą miną, małą niespodzianką. Myślę, że to właśnie o to chodzi by być świadomym wad swojej rodziny i swoich własnych i jakoś tak to wszystko poskładać i dopracować, żeby nasze życie nie było nudne i meczące. Nie musi być ono sielankowe i różowe, ważne by było szczęśliwe.
A co do moich metod na furię to nie napiszę przecież, że zażywam długich relaksujących kąpieli przy świecach, bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Praca na pół etatu, dom i rodzina to dość ciężkie połączenie, ale odkryłam ze sporym uśmiechem, że w wirze pracy zawodowej odreagowuję domowe stresy, a w domu bawiąc się z dzieckiem zapominam o tym co przysparza mi problemów w pracy. Ot takie fajne połączenie, w którym nie ma czasu ani miejsca na furię.
2. Paulina W.:
Śpiewam na cały głos Pszczółkę Maje, aż cała złość i nerwy wyparują z głowy i z serca 🙂
3. Magdalena Z.:
Metody: wyobrażam sobie, ze zostawiam go na tydzień samego z dzieckiem a wtedy najprawdopodobniej zaczął by je karmić hamburgerami, do późnej nocy graliby w PS3 a rano nie wstałby do pracy a mały do szkoły, wszystkie brudy wyprałby razem i mielibyśmy całą szafę szaroburych ubrań w rozmiarze na misia uszatka i najgorsze zadzwoniłby do „mamusi” żeby przyjechała się mądrzyć. Jak sobie to wszystko wyobrażę to aż mnie ciarki przechodzą i stwierdzam że nie warto się wkurzać:)))
4. Bernadeta B.:
Moja wypowiedź zacznę od tego, że rozszerzyłabym zadane pytanie aby dotyczyło nie tylko męża i dzieci a ogólnie rodziny, naszych bliskich.
Nie ma chyba jednej metody, gdy ktoś lub coś(też tak bywa) wyprowadza nas z równowagi. Co osoba, to inne sposoby. Moim sposobem jest uciekanie przed taką chmurą gradową i pomyślenie o czymś przyjemnym. Zawsze boję się, że w gniewie powiedziałabym za dużo albo jeszcze gorzej-coś czego bym później żałowała.
Kiedy poparte dowodami argumenty na nic i czuję, że za chwilę wybuchnę z siłą reaktora jądrowego(co przy moim nazwisku nie jest trudne:)), wyciszam się na łonie natury. Idę na spacer do pobliskiego lasu a zostawionym zdezorientowanym sprawcom całego zamieszania radzę aby przemyśleli wszystko, bo jak wrócę rozmawiamy i rozwiązujemy konflikt.
Po powrocie zaparzam sobie filiżankę herbaty z melisy. Raz,że bardzo ja lubię a dwa to pewnie dlatego,że jest świetna na rozdrażnienie i podenerwowanie.
Mam chyba w sobie naturę rozjemcy, bo rozwiązywanie konfliktów to moja działka i w moim domu nigdy nie ma długich sporów. Długotrwały stres spowodowany złością źle się odbija na zdrowiu i relacjach międzyludzkich dlatego uważam, że należy wszelkiego rodzaju ataki złości stłumić i rozwiązać.
5. Agnieszka B.:
Gdy już nie daję rady, bo córcia – mój łobuz dwulatek krzyczy, że coś chce, a mąż patrzy, żebym ją uspokoiła, to wysyłam ich oboje na wspólny spacer. Bo jeszcze chwila, to bym chyba oszalała… A sama wączam komputer i zajmuję się tym co lubię najbardziej, czyli BLOGOWANIEM. Kiedyś założyłam bloga z nudów, a teraz stał się on moją pasją. Na moim blogu „Świat kobiety…” opisuje moje przygody z kosmetykami i innymi produktami, które stosuję na co dzień. Dzięki blogowi poznałam super dziewczynę – też blogowiczkę, którą już teraz mogę nazwać moją przyjaciółką. Mimo że nigdy się nie widziałyśmy, bo dzieli nas wielka odlogłość, jeśli chodzi o miejsce zamieszkania. I gdy tylko coś mnie wkurza, wystarczy, że włącze czat i już mogę sie wygadać osobie, która mnie zrozumie i w każdej chwili pocieszy. Lubię jej takie spojrzenie na moje problemy, zawsze widzi jakieś możliwości i rozwiązania dla mojej sytuacji. Poza tym mamy dzieci w podobnym wieku, więc wymieniamy się spostrzeżeniami na ich temat. Świat bloga, internetu to dla mnie największy relaks i najlepszy sposób by choć na chwilę zapomnieć o codziennych problemach.
6. Grażyna C.:
Migocząca świeca, aromatyczna kąpiel i relaksująca muzyka… są dla mnie ucieczką od szalonej codzienności i otwarciem ścieżki w głąb siebie. Wymierzają wewnętrzny rytm, który nadaje sens mojemu życiu. Sprawiają, że czuje się sobą. Wywołują chwile zapomnienia. Cieszę się każdą sekundą relaksu. Dzięki takim zabiegom kocham samą siebie, a dzięki temu mogę coraz mocniej kochać swoich bliskich.
7. Katarzyna M.:
Hahaha, zobaczyłam konkurs i zaczęłam się śmiać: „Przecież to coś właśnie dla mnie, a może raczej o mnie”. Ostatnio bowiem jestem na etapie buntu 3,5-latka oraz 16-miesięcznego dziecka. A gdy połączą oni swe siły przeciwko mnie… Ufff…. bywa ciężko. I jeszcze mąż, który ucieka wtedy w wir pracy…
Ale na szczęście jestem silną babką i raczej daję sobie z tym wszystkim radę. Jeśli jednak mam gorszy dzień zamykam się w łazience i nie ma mnie dla nikogo… Zapalam świece pachnące moimi ukochanymi różami. Gorąca kąpiel z pianą i dodatkiem olejku np. lawendowego przy dźwiękach ulubionej muzyki, sprawia, że odpływam. Na twarz nakładam odświeżającą maseczkę winogronową, która sprawia że moja twarz znów promienieje blaskiem. Nie zapominam również o peelingu i masażu całego ciała, by pobudzić krążenie i ujędrnić swoje ciało. Po kąpieli nakładam na ciało balsam (najlepiej nawilżająco-ujędrniający), a zamiast perfum wybieram delikatną mgiełkę do ciała. W ten sposób wszystkie me złości gdzieś się ulatniają.
Jeśli jednak zdarzy się dzień kiedy następuje kumulacja buntu, złości i mojego PMS 🙂 wkładam strój sportowy, zabieram torbę i pędzę na siłownię, gdzie wraz z potem wylewam z siebie wszystkie zmartwienia i złości. W tajemnicy powiem że jest to świetna metoda, bo nie dość że wracam cała w skowronkach, to jeszcze pozbyłam się 13 kg nadprogramowych problemów.
8. Sylwia L.:
Bycie mamą i żoną nie zawsze jest takie proste… Czasami myślę, jak dobrze było żyć beztrosko…. Zamykam oczy i niczym na latającym dywanie przenoszę się w inny świat… Moje myśli krążą…, swoją energicznością wprawiając w osłupienie ciało….Otwieram oczy i z każdym głębokim oddechem nabieram siły do zmierzenia się z rzeczywistością….
Mam kilka sprawdzonych metod, dzięki którym w chwilach, których najlepiej, aby nie było, czuję się mocniejsza i nie daję się ponieść furii…
Jedną z nich jest „łazienkowe przyjemności”. Zamykam się wówczas w swojej świątyni, w której czas stanął w miejscu… Muzyka relaksacyjna nadaje dziwny ton- magiczny, bajkowy, a ja czuję się tak wyjątkowo jak Calineczka w swym pięknym kwiatku… Świece stoją dumnie niczym faraońscy strażnicy, a ich ciepło łagodzi złe emocje. Zanurzam się w szeleszczącej pianie i jednocześnie moja dusza przechodzi swoisty „katharsis”. Jest mi już lepiej…, zdecydowanie, czuję, jakby moje ciało nabierało nowej energii. Ściany niczym wierne przyjaciółki przysłuchują się krzykom mojej duszy… Jest cisza…. Wiedzą, że najlepszą teraz metodą jest wysłuchanie… W oddali słychać tylko szum górskiego potoku…
Sprawdzoną przeze mnie metodą jest także „duchowe igraszki na łonie natury”… To czas, kiedy się otwieram na piękno przyrody… Patrząc na nią, czując stopami jej dotyk, otwieram wrota komnaty ze złością, i daję jej uciec… To dziwne uczucie, ale zawsze będąc blisko natury, świat zaczynam odbierać bardziej optymistycznie, i to, co do tej pory mnie denerwowało, staje mi się obojętne, ale jednocześnie czuję zapas nowej siły. Wierzę, że spełnię swoje marzenia, że wyjdę z szeregu, że te chwile, kiedy złość ogarnia mnie całą, powodują, że jestem mocniejsza. Stojąc na polnym dywanie rozbijam przezroczysty kokon i dziarskim krokiem idę dalej, naprzód, ku lepszemu…
Albert Einstein powiedział „Kiedy normalny bieg codziennego życia zostaje nieoczekiwanie zakłócony, uświadamiamy sobie dobitnie, że jesteśmy niczym rozbitkowie, którzy próbują zachować równowagę na nędznej desce pośród otwartego morza, i nie pamiętają już, skąd się tam wzięli, ani nie wiedzą, dokąd znoszą ich fale”. Każdy z nas czuje się czasami takim rozbitkiem, ale trzeba znaleźć to „coś”, co przywróci dotychczasową równowagę, sprawi, że nasze nogi będą stabilniej stały na „desce otwartego morza”…
9. Weronika K.:
Jeśli już naprawdę nie mogę wytrzymać z moją niesforną gromadką to po prostu rzucam wszystko i zaczynam strajk! Biorę książkę, siadam na kanapie albo w altance (zależy od pory roku) i czytam, a oni muszą sobie radzić sami. Czasem trwa to do wieczora, czasem dzień, czasem jeszcze dłużej. W tym czasie ja nie wykonuję żadnych prac domowych, sterta brudnych naczyń rośnie, a mąż ma coraz większe problemy ze znalezieniem do pracy czystej koszuli. Pilnuje tylko, aby syn nie chodził głodny, ale o resztę muszą się martwić sami. Kanapki do pracy? Marzenie! Obiad na stole? Niedoczekanie! W końcu jednak maż i syn przychodzą po rozum do głowy i sami z siebie zaczynają sprzątać (oczywiście co chwilę pytając mnie o jakieś banalne drobiazgi), a ja z pełną satysfakcji miną zachowuję się jak brygadzista tłumacząc im powoli ich zadania. Gdy już posprzątają cały dom to wszystko wraca do normy. Na pewien czas…
10. Monika D.:
Pędzę do lodówki ale nie otwieram jej i nie uspokajam się setkami pochłoniętych kalorii,tylko patrzę na front na którym przypięte są kolorowe laurki i obrazki moich małych łobuziaków,z napisem „Dla kochanej mamy’ i całuśne zdjęcia w objęciach męża z wakacji nad jeziorem.Stoję chwilę oglądam te skarby i myślę jaką jestem szczęściarą że mam ich-moją rodzinę i że możemy być z sobą na dobre i na złe i od razu złość mi mija….Bo przecież życie jest słodko-gorzkie,a tak naprawdę w nim liczy się tylko fakt że mamy je z kim dzielić.
11. Agata K.:
Złość trzeba zdusić już od jej podłoża,
Aby się nie rozwijały jej potężne złoża,
Trzeba ją stłamsić a znam sposobów kilka,
Na ich wyjawienie wystarczy mi chwilka!
Jeśli chodzi o mnie potrzebne są podniety spore,
Z przyjaciółką na zakupy złotą kartę zabiore,
Ploteczki przy ciepłej czekoladzie na wszystko pomogą,
Poprawiony humor gdy zamacham w nowej szpilce nogą,
Do tego nowa fryzura i słowo podziwu od męża,
Prawdziwa miłość każda chandrę zwycięża!
I gdy dzieci marudzą a mąż też na coś jęczy,
w rezultacie to i tak on na kolanach klęczy,
bo mnie cały dzień nie ma a on z dziećmi zostaje,
i wtedy mu już w głowie nie zostaje podskakiwanie!:P
12. Katarzyna W.:
Kiedy mam już, brzydko mówiąc, dość rodzinki biorę jeden z kwiatów, wychodzę do innego pokoju i zaczynam przesadzanie. Wsypuję do nowej doniczki trochę ziemi i rozsadzam lub po prostu przesadzam kwiaty. Trochę przy tym ubrudzę podłogę. Kiedy ktoś próbuje mi przeszkodzić, krzyczę, że ziemia jest na podłodze i nie mogą wchodzić, żeby jej nie roznosić. Dają mi wtedy trochę czasu dla siebie, a takie grzebanie w ziemi, rozszczepianie kwiatów i układanie w nowej doniczce jest bardzo odprężające. Kwiat zawsze na tym zyskuje, wygląda lepiej, a to z kolei wpływa na wygląd otoczenia. Dzięki temu mam w domu mnóstwo kwiatów, a i przyjaciele są zadowoleni, kiedy mogą jeden podebrać.
13. Basia W.:
„Dom rodzinny jest zwykle miejscem, gdzie wyładowuje się nagromadzone w ciągu dnia urazy. Jest miejscem oczyszczenia, w którym można pozwolić sobie na więcej niż poza domem”.
Spokój, spokój, spokój….Jaaasne łatwo powiedzieć, jak krzyki, piski, oskarżenia, pretensje wpijają się w Twoją głowę poprzez uszy już od samego rana. A to nie te buty, a to bluzeczka musi być z hello kitty, to znowu druga odzywa się, że to ona dzisiaj chce z hello kitty i nie życzy sobie, żeby jej młodsza siostra od niej zgapiała. Mamo zabierz ją, ona mnie zaczepia, mamo weź jej cos powiedz, mamo ja tego nie zjem, ja chce to co ona, mamo ona mnie ciągnie za włosy, mamo ja mam dosyć przeprowadzam się do babci…..A mąż?? To przecież wszystko moja wina, to ja je tak rozdziadowałam. To ja im na wszystko pozwalam, itp. I tak dzień w dzień. Kiedy odpoczywam? W pracy.
A jak nie ma pracy? Próbowałam ucieczki do wanny, niestety nie działa- zaczynają się negocjacje pomiędzy całą trójką pod drzwiami do łazienki. Ogródek? Nieee bo wtedy wszyscy maja ochotę wyjść niby mi pomóc plewić, sklep? Skąd!! To tylko ich rozochoci. Czytanie? Nie można się w tym gwarze skupić. Z psem na spacer? Niestety nie posiadamy. Ale jakby był to musiałby być stary i kulawy żeby udało mi się samej z nim wyjść.
Postanowiłam raz w tygodniu wychodzić, sama. Albo na jogę albo do kina na jakiś kiczowaty melodramat, albo poszlajać się po galeriach. Staram się wtedy wracać jak dziewczyny są już położone spać. Jak na razie udało się 3 razy. A okazuje się, ze tatus sobie wtedy świetnie radzi z dziewczynami:) Mam nadzieję, że już tak pozostanie.
14. Dorota Ł.:
Otwieram lodóweczkę i pokazuję co ich czeka, gdy wyjadę niespodziewanie do spa…
15. Marta D.:
Mam na moich mężczyzn doskonały sposób. Kiedy po kilku dniach mam już dość wrzasków pisków i meczy Euro Olimpiady i Bóg wie czego jeszcze zaczynam narzekać ze jestem gruba:) mężowi mówię że dobrze by było gdybym schudła z 4 kg, że mam celulitis i że muszę znowu zacząć chodzić na siłownię, tak marudzę z pół godziny a gdy wszyscy maja już dość mojego biadolenia, mąż mówi: Kochanie zadzwoń do Kaśki i skoczcie poćwiczyć albo popływać! Ja wyciągam z szafy dawno już spakowana torbę, jadę po Kaśkę, wyżyje się na siłowni, potem kawka i ploteczki i baterie na nowo naładowane:P
16. Urszula M.:
Gdy rodzina żyć nie daje
Gra na nerwach dobę całą
Czuję wtedy się bezradna
Robię przerwę sobie małą
To spotkanie z przyjaciółmi
Jakiś spacer ze zwierzakiem
Kilka rundek wokół parku
Albo ciastko jem ze smakiem
To telefon do znajomej
Który często trwa godziny
To ucieczka na pływalnie
Albo w pracy nadgodziny
To godziny w dużym sklepie
Piękne chwile w garderobie
To czas tylko z małą czarną
Lub gdy makeup sobie robię
Ważne tylko by nie myśleć
O tej szarej codzienności
Ale o tym, aby znaleźć
Odrobinę przyjemności
17. Anna S.:
Mam kilka sprawdzonych sposobów żeby nie zwariować:
1. sposób „na szybkiego” – szklanka wody, 3 głębokie oddechy i do przodu;
2. sposób na „ruch” – zatrzaśnięcie za sobą drzwi i udanie się na basen, rolki, jogę;
3. sposób na „przyjaciółkę” – wygadanie się jak mam dość, usłyszenie że nie tylko ja;
4. sposób na „ignorancję” – robię swoje, nie przyjmuję do wiadomości tego, ze coś mi nie wychodzi;
5. sposób na „rodzinkę” – wspólna narada rodzinna.
18. Sylwia G.:
Wychodzę wtedy cicho na dach wieżowca, gdzie znajduje się moje trzypokojowe mieszkanie. Po drodze zabieram torebkę, w której zawsze
mam swoje magiczne lustro. Lusterko właściwie. Jest małe, okrągłe do tego czerwone. Jest moje. Wbiegam zdyszana na górę, wyciągam
je choć może chciałabym tego nie robić i spoglądam na swoją twarz, z której wyczytać można jedynie złość. Za mną nie słychać kroków.
Nikt mnie nie śledził… Nie tym razem. Zimną dłonią dotykam czoła, to już za chwilę to już. Lusterko staje się coraz większe, masywniejsze,
ironicznie uśmiecha się do mnie oparłszy lustrzane ramiona o komin z którego unosi się lekki dym.
– Lustereczko powiedz przecie, kto jest najbardziej wkurzony na świecie?
– TY – odpowiada lusterko, a we mnie jakby wszystko triumfuje. Drążę temat dalej.
– Lustereczko powiedz przecie, dlaczego wkurzyło mnie me małe dziecię?
– Jest małe i czasami głupiutkie – zgodnie z prawdą odpowiada lustro, a mi jakby trochę lżej. Myślę, że to przecież moje dziecko i złość
zaczyna pomału mijać. Jednak nie ustępuję.
– Lustereczko powiedz kochane czemu mój mąż ma przechlapane? ( u mnie)
– Moja droga On cię kocha, wychowała go macocha! Nie potrafi być też miły i wciąż czerpie z Twojej siły. Ale kocha Cię
nad życie i dziś kupił Ci donice. Te o które tak błagałaś, których nigdy nie dostałaś.
Idź do domu moja droga, nie denerwuj się na wroga!
To powiedziawszy lustro zamyśliło się, spojrzało na mnie i zaczęło się zmniejszać, by po chwili przybrać swój dawny kształt.
Wracam do mieszkania! Już czas:)
19. Karolina D.:
Nie ma w stu procentach skutecznego sposobu,
na to żeby nie stracić opanowania zasobu.
W domu czekają mnie różne sytuacje,
nie zawsze jestem gotowa na ekstremalne atrakcje.
Czasami mam wszystkiego po dziurki w nosie,
a rano dziecko ubrudziło się jak prosię,
pralka się zepsuła,
nowa sofa się rozpruła,
w dodatku mężowi zginęła stówa,
a w pracy czeka mnie harówa.
Gdy czuję, że zaraz wybuchnę, uciekam przed wszystkimi z kubkiem melisy i błagam Boga o chwilę ciszy. Chowam się na poddaszu, gdzie w skrzyniach pełnych babcinych staroci, spędzam trochę czasu. Przez te kilka minut odzyskuję równowagę i przypominam sobie, że rodzina jest dla mnie najważniejsza, nawet jeśli nie jest najidealniejsza. Potem schodzę na dół i razem z dziećmi dajemy czadu. Niestety, nie zawsze bywa tak pięknie. Dzieciaki bywają nieznośne, kiedy próbują przestawiać ściany nośne, tworzą orkiestrę, kiedy właśnie mam fiestę. Wtedy zdarza się, że dzwonię po teściową i idę kupić biżuterię nową. Nie zawsze denerwują mnie dzieci, częściej mąż, który nie wie, nawet gdzie jest ogrodowy wąż, wiecznie gubi kluczyki od samochodu, i narzeka z byle powodu. Bywa, że się przegadujemy, a potem w sypialni lądujemy. Moim zdaniem, głównym kluczem do zachowania spokoju jest posiadanie własnej pasji i przyjaciół, z którymi można rozładować stres i napięcie, pobawić się w weekend i odzyskać siły na następny pracowity tydzień. Każdemu należy się czas tylko dla siebie, żeby nabrać dystansu do wszystkich nerwowych sytuacji, które spotykają nas codziennie. To, że zostawiamy dzieci u dziadków i spędzamy czas tylko we dwoje jest wręcz „zdrowe”. Nie można poświęcać każdej wolnej chwili na gotowaniu czy zmywaniu. Czasami trzeba odpuścić, pozwolić ciału się rozluźnić. Dystans do życia to podstawa, trzeba nim sypać jak z rękawa 😉
20. Magda:
1) Musisz mieć swój kącik, gdzie możesz przebywać bez męża i dzieci
2) Musisz mieć hobby. Choćby było to tylko rozwiązywanie krzyżówek, to i tak to będzie Twoja chwila, Twój czas bez dzieci
3) Muzyka uspokaja….
4) Tak jak i Twój ulubiony serial
5) Spacer na pewno pomoże
6) A i porządki świetnie radzą sobie ze stresem
7) Książka do czytania
8) Nie przejmować się wszystkim, co Ci mąż, dzieci mówią
21. Janina G.:
Wstaje rano oczy przecieram,
i z przerażenia od razu zamieram.
W kuchni na podłodze rozrzucone skarpety,
mojego męża… i to brudne niestety!
Na środku przedpokoju syn ściągnął buty,
ale to nie jedyne co rano zarzuty.
Wanna się zatkała z nadmiaru owłosienia,
jak tu mieć dla nich choćby źdźbło zrozumienia?
Miarkę przebrała spleśniała kanapka chyba z przed miesiąca,
grzybem już porosła od ciepła i słońca.
Leżała sobie w tornistrze syna na dnie złożona,
choć przed wakacjami miała być zjedzona!
Krew się we mnie wzburzyła, z nerwów eksploduję,
chyba się za chwilę na kimś wyładuję.
Na szczęście mam kilka metod – od dawna sprawdzone,
by nie wyjść na matkę-despotkę i tyrana-żonę!
Biorę kilka wdechów by emocje opanować,
żeby nie nakrzyczeć na nich i awantury nie sprowokować.
Potem piszę kartkę – na niej prośby zapisuję,
że połysku i porządku w domu oczekuję.
Następnie wychodzę na spacer kartkę zostawiając,
i nadzieję na odzew nieodpartą mając.
Tam się wyciszam, poświęcam się lekturze,
starszym paniom w zaniesieniu zakupów służę.
Kiedy sama jakiś pozytywny uczynek dla kogoś zrobię,
wtedy się podnoszę na duchu i podobam się sama sobie.
Zaczynam myśleć o moich bałaganiarzach łaskawym okiem
i powoli zmierzam do domu już spokojnym krokiem.
Zwykle gdy wracam dom jest jakoś ogarnięty,
nawet dywan wytrzepany i równo zwinięty.
Widać jak się chce to można pomóc w obowiązkach kobiecie,
a moim mężczyźni mimo złych nawyków są najukochańsi na świecie.
Czasami także zamiast spaceru wyjmuje stary album ze zdjęciami,
wspominając jakie cudowne chwile są już za nami,
Ale jeszcze ich wiele nam w życiu pozostało,
szkoda by było, by kilka brudnych skarpet plany nam pokrzyżowało.
Miłe wspomnienia i refleksji chwila,
zawsze nerwy ukoi i życie umila.
Wtedy z równowagi nic mnie nie wyprowadzi,
wtedy mi ani skarpeta, ani spleśniała kanapka nie wadzi 🙂
22. Hania J.:
Kiedy w moim życiu robi się „Sajgon” ,na drodze korki w sklepach kolejki w domu wojna domowa. Pęka mi głowa a w pobliżu czai się do tego napięcie przed miesiączkowe wszystko mnie drażni z drogi schodzą mi domownicy , pies a nawet papuga recepta jest tylko jedna – zamykam się w sypialni włączam telewizor do odtwarzacza wkładam swoją ulubioną płytę z kabaretami i zaczynam odnowę psychiczną – ANI MRU MRU , ŁOWCY.B , HRABI, NEONÓWKA z moim ulubionym skeczem o maryśce w kadzidle i fali
meksykańskiej w kościele, oczywiście zagra mi GRUPA MOCARTA i do pełnej normalności doprowadzi mnie Kabaret PARANIENORMALNI ! Wyluzowana od stresowana uśmiechnięta i radosna wracam na łono rodziny ,robię dzieciom gofry, mężowi podam piwko z lodówki ,pogłaszczę psa z papugą mam tylko słaby kontakt ale wiem , że kabarety czynią mnie lepszą i są MOJĄ KRAINĄ ŁAGODNOŚCI !
23. Sylwia L.:
Moje sposoby na nie wpadnięcie w furii:
Gdy emocje sięgają zenitu, gdy dzieci krzyczą wniebogłosy,
domagając się obiadu, bądź kłócą o tą samą zabawkę,
mąż siedzi z piwem przed telewizorem ,a mi znowu w ciągłej za bieganinie
pomiędzy dziećmi a kuchnią i obiadem na kuchence,pralce która głośno
oznajmiła ,że skończyła prać, wypada mi z ręki kolejny talerz od
zastawy ślubnej…. co robię? najzwyczajniej w świecie informuję męża
że moja schorowana babcia dzwoniła i koniecznie muszę iść z nią do lekarza
bo jak wiadomo staruszka sama nie poradzi sobie z samotną wizytą u Pana doktora.Po
czym wręczam mężowi fartuszek, daję w rękę zmiotkę by posprzątał,wyciągam
mu piwo z ręki, proszę o wywieszenie prania i instruuje co
do obiadu i wychodzę do babci na kawę:) Po czasie jak ochłonę wypiję spokojnie
kawę ponarzekam i się wypłaczę wracam do domu szczęśliwa i zadowolona
i mam wtedy masę energii i mogę dać sobie radę ze wszystkim.
24. Maja B.:
Kiedy rodzina (świadomie lub nie) próbuje doprowadzić mnie do szału,
najpierw staram się uspokoić poprzez metodę „poicz do 10-ciu”. Jeśli
nie skutkuje udaję się w ustronne miejsce, najlepiej do piwnicy, gdzie
drę się wniebogłosy, aż mi przejdzie. To działa, polecam.
25. Maria J.:
Gdy mam dosyć już wszystkiego,
W głowie huczy mi coś złego,
Mam dosyć hałasu i krzyku
Złych myśli mam już bez liku
Chcę warczeć, krzyczeć i trzaskać
Kilka talerzy o blat roztrzaskać
Biorę mojego kotka na ręce
I zamykam się w łazience
Napuszczam do wanny wody
Teraz jest czas na wygody
Na twarz nakładam pachnącą maseczkę
Kotu podsuwam mleka miseczkę
Wchodzę do wody, piana mnie okrywa
Kot z zadowoleniem mruczy
jestem szczęśliwa:)
26. Agnieszka F.:
Mój 3 letni szkrab wyjmuje wszystkie garnki z szafki , mniejszymi zaczyna rzucać po domu , nie udaje mi się go uspokoić bo starsza córcia ciągnie mnie za spodnie abym poszła z nią do łazienki , mąż zapatrzony w swój najcenniejszy laptop pokrzykuje że potrzebuje ciszy do pracy … Ja wariuje , nie potrafię się rozdwoić , moje myśli są porozkładane na części pierwsze , nie potrafię ich poskładać . Chwilę potem synek robi z garnków perkusje , używając przy tym chochli do zupy , córka próbuje śpiewać głośniej aby bardziej było słychać ją niż brata , mąż traci panowanie zaczyna wrzeszczeć że to moja wina – KONIEC OSTATECZNOŚĆ
muszę odpocząć bo inaczej zwariuje , sięgam po swój plan B który wykorzystuje tylko wtedy gdy już czuje że moje nerwy niedługo będzie trzeba szyć !!!
Sięgam przygotowane na czarną godzinę bajki kinowe na dvd , dzieci cieszą się w niebo głosy gdyż rzadko pozwalam im urządzać „maratony filmowe ” .
Zamawiam dla męża i córci dużą pizze która kochają , dla synka nuggetsy z kurczaka z keczupem , na deser dostaną cukierasy . Ja strajkuję wyciągam od męża kartę kredytową , biorę taksówkę , jadę do galerii – 2 godziny raju . Kupuje nowe buty , idę do fryzjera podciąć końcówki , może zrobię jeszcze manicure , wpadam do kawiarni pije latte i jem szarlotkę z lodami . W pełni zregenerowana wracam do domu , wszyscy zadowoleni , ja uspokojona z siłą do walki na kolejne dni . Gdy znów stracę swe matczynno -rodzinne moce pełne pomysłów jak wszystko uporządkować znów zastrajkuje przynajmniej raz w miesiącu…
27. Daria W.:
By w pełni z życia czerpać uciechę
trzeba nauczyć się jak poprawiać humor śmiechem.
Nawet gdy Ci smutno i nic Ci się nie udaje
nic na przeszkodzie do uśmiechania mi nie staje.
Wierzę że wspaniałym radosnym nastawieniem
nigdy nie stanę się świata cieniem.
Zawsze będę pozytywnie postrzegana
i za to mile doceniana.
Jeśli tylko w domu do szału mnie doprowadzają,
i szybko w stan nerwowości wprowadzają.
zwalniam tempo i jadę akumulatory podładować
biorę rower, uciekam na łono natury popedałować.
Ten sport zawsze mnie bawi oraz uspokaja
naturalną więź z nieskalaną przyrodą spaja.
Gdy na wieś w ulubione szlaki wyjadę
daleko za sobą chowam miastową powagę.
Tutaj spontanicznie mogę się zarachowywać
i nie muszę swojej energii w kieszeni przechowywać.
Gdy nad jezioro z wiatrem we włosach docieram
mimo że z braku kondycji prawie umieram.
Lecz jestem bardzo szczęśliwa i w duchu zadowolona
gdy wokół naturą jestem otoczona.
28. Agnieszka L.:
Moja metoda sprawdzona, gdy furia we mnie narasta:
„Kochanie, dziś Twój dyżur, ja wychodzę i basta!
Przyjaciółka już czeka, będzie zabawa total,
Kocham Cię i do zobaczenia, bo my zmieniamy lokal!”
Kosmetyczka i fryzjer, szaleństwo zakupowe,
Zwierzenia o tym, dla kogo ona straciła głowę.
Drogeria, perfumeria oraz sklepy z ciuchami:
Wąchamy, wklepujemy, mierzymy, wybieramy…
Potem w przytulnej knajpce lampka dobrego wina,
Na łzawy romans z chusteczką wspólny wypad do kina…
Dwanaście godzin, których czasami potrzebuję,
Potem znów jako żona i matka się realizuję.
Cudowny jest powrót do domu do stadka stęsknionego
Bo przecież nie wyobrażam sobie życia bez niego 😉
29. Katarzyna I.:
Kobieta Mag czy jestem nią,
czasem tak, kiedy spada na mnie świata zło.
Dzieci szaleją, a mąż bez krawatu,
chyba potrzebuję drugiego wakatu.
Czasem nie ogarniam, czasem rady nie daję,
wtedy bezsilna przed lustrem staję.
Spoglądam w swe oczy szare ze zmęczenia,
widzę w nich życie, widzę jak się zmienia.
I wtedy już wiem, że pomimo wszystkiego,
nie zamieniłabym go na nic innego.
Wystarczy mi tylko synka uśmieszek radosny,
i już czuję w sobie odjęcie jednej wiosny,
czuję się młodsza, czuję, że żyję,
czuję się jak kobieta mag, magia mnie przenika od stóp aż po szyję.
Uśmiech, optymizm mnie na nowo napędza,
ucieka ze mnie wtedy wredna jędza,
a wychodzi mamusia i żona kochana,
przez wszystkich domowników wręcz uwielbiana.
Tak więc uśmiecham się i siadam na chwile,
czuję w brzuchu radości motyle,
i wyciągam książkę najlepiej romansidło,
siadam w fotelu i znikam jak gumką zmazane malowidło.
Wyciszam się w spokoju, sama jak palec się czuje,
pomimo, że wszystko wokół ostro wiruje.
Ja jednak także odpoczynku muszę mieć troszkę,
dlatego czytam trochę ulubioną książkę,
i po chwili już energią naładowana,
wstaję i mam w sobie moc od wieczora do rana.
Bo mi wystarczy dosłownie pięć minut,
reszta nie ważna, nie ważne zmęczenie,
bo moje życie i tak jest jak niejednej kobiety marzenie.