Opinie o kosmetyku: Too Faced, Better than sex mascara – Tusz do rzęs
Tusz, który można kupić w Polsce tylko w drogeriach marki Sephora (wyłączność). Producent obiecuje, że tusz pogrubi, wydłuży i podkręci rzęsy, nadając im wyrazistość i niezwykłą grubość – dokładnie do 1944% więcej objętości. To wszystko otrzymamy już po jednym pokryciu!
Szczoteczka występuje w kształcie klepsydry, zainspirowana jest bowiem linią kobiecego ciała. Kształt ten ma umożliwić wielowymiarowym włóknom dotarcie do każdej rzęsy i pokrycie ich kolorem czarnym jak węgiel.
Jaka jest prawda? Przeczytaj poniższą opinię.
Opinia testerki: mysiakowa
Skuteczność/efekt działania kosmetyku | |
Konsystencja (jeśli dotyczy) | |
Zapach | |
Trwałość użytego kosmetyku na twarzy/ciele | |
Wydajność | |
Stosunek ceny do jakości | |
Stosunek obietnic producenta do efektu rzeczywistego | |
Opakowanie (estetyka i użyteczność) |
Im lepsza marka tym więcej oczekujemy i tak jest w jego przypadku. To co dostajemy: to piękna głęboka czerń, wydłużone i rozdzielone rzęsy, czasem mam nawet wrażenie, że jest ich więcej, uniesienie, lekkie wydłużenie i podkręcenie. To nie jest efekt 'wow’ – to przyzwoitość i zalotność okraszona subtelną igraszką.
Tusz czasem się odbija, na końcówka rzęs zostawia grudki. Ogólnie rzecz biorąc tusz nie jest zły no ale to jednak nie jest, nie tego się spodziewałam po takiej marce. Poniekąd lubię go, lubię go za to, że rzęsy wyglądają na rzęsy 'xxl’ .
Jednak, jeśli nie rozczeszecie dobrze rzęs na ich końcówkach, to pozostaną grudki – pomimo to mascara się nie kruszy, nie osypuje i nie tworzy pandy. Jednak żeby tak się stało trzeba naprawdę dobrze sobie rozpracować szczoteczkę 😉 Wytrzymuje dość długie godzinny w nienaruszonym stanie.
Nie wiem jakie kobiety widzieli twórcy szczoteczki ale na pewno nie widzieli mnie :D! Zdecydowanie daleko mi do tej słynnej rudowłosej występującej w kreskówce z królikiem Bugsem – wiecie mam na myśli tą rudą z ogromnymi, czerwonymi ustami, potężnymi biustem i z wąskimi biodrami – bo tak mi się właśnie jawi kształt tej szczoteczki 😀
Z większością szczoteczek trzeba się 'dotrzeć’. Tak też jest z nią – najlepsze efekty uzyskuję gdy całością maluję rzęsy a jej szczytem po prostu 'podkręcam’ końcówki.
Jej włosie jest dość gęsto ułożone i nie każdemu się to spodoba.
To co mi się nie podoba to fakt, że choćbym nie wiem jak się starała szczotka zawsze nabiera za dużo tuszu, jest nim wręcz 'oblepiona’.
’Czerń jak węgiel’ – tak bardzo mi się podoba to określenie, które tutaj jest naprawdę realne. Na szczęście łatwo tą czerń zmyć i nie potrzeba zbyt dużo wysiłku.
Pierwsze zdanie jakie powtarzam gdy widzę ten tusz to '… ciężki jest’. Tutaj czuć tą 'ciężkość’, czuć to zimno metalowego opakowania, czuć, że 'coś mamy w dłoni’. Wytłoczone napisy są tak efektowne, są tak jak grawer niepowtarzalne i jeśli do jego zakupu nie przekonałby mnie widok rzęs po zastosowaniu tuszu to z całą pewnością poleciałabym na te detale, które czynią tą mascarę tak różną od innych.
Powinnam wspomnieć też o tym 'kosmicznym’ kartoniku – sztywnym, dopracowanym w każdym calu, z masą informacji, a w środku z mega ulotką. Detale wykonania i sposób 'podania’ produktu w przypadku marki Too Faced wygrywa!
1 warstwa subtelna igraszka, 2 warstwa to już ta 'moc spojrzenia’. Podczas czytania innych jego recenzji gdzieniegdzie padają słowa ’ nie wart swojej ceny’. Cóż to zawsze kwestia sporna – jeśli miałabym postawić jakiś tusz lepszy/ na równi z nim to byłaby linia So Couture Loreal’a ( której rzecz jasna nie miałam ;P).