Opinie o kosmetyku: Rene Furterer, Absolue Keratine – szampon głęboko odbudowujący włosy

Zawsze wydawało mi się, że odpowiednio dbam o włosy – stosowałam odżywki, maski, nie farbowałam ich, nie używałam prostownicy ani lokówki – mimo to moje włosy nie były w najlepszej kondycji. Postanowiłam je skrócić i zacząć naprawdę o nie dbać, jednak nie wiedziałam co było przyczyną ich zniszczenia. Fryzjer zasugerował mi, że być może problem tkwi w tym czym myję włosy.

Wieloletnia, codzienna „pielęgnacja” szamponem do włosów przetłuszczających się spowodowała, że moje końcówki były łamliwe, włosy szorstkie,  a skóra głowy bardzo sucha.  Idąc tym tropem, szukałam czegoś naturalnego, niewysuszającego, odpowiedniego do stosowania każdego dnia.

Zależało mi na szamponie, w którego składzie nie znajdę siarczanów ani silikonów, a ponad to będzie on bogaty w naturalne, odżywcze składniki. RENE FURTER – ABSOLUE KERATINE przekonał mnie swoją zawartością. Jest on oparty na trzech składnikach o działaniu regenerującym:

– Keratyna pochodzenia roślinnego ( zawiera aminokwasy podobne do tych w keratynie, znajdującej się we włosach) ma za zadanie wniknąć głęboko w strukturę włosa, uzupełniając uszkodzenia.

– Biocymentyna, odpowiedzialna jest za wzmocnienie oraz scalenie łusek włosa.

– Olej lnicznikowy to natomiast cenny składnik odżywczy, o wysokiej zawartości kwasów tłuszczowych Omega 3.

Początkowo miałam obawy czy szampon o tak delikatnym, naturalnym składzie dokładnie domyje moje przetłuszczające się włosy . Podczas pierwszego mycia mocno zwątpiłam w sukces… Szampon RENE FURTER w porównaniu do tych, których dotychczas używałam nie pienił się zbyt intensywnie. Działa on inaczej. Producent zaleca umyć włosy i pozostawić kosmetyk na 1- 3 minuty, a następnie obficie spłukać. To właśnie w tym czasie, aktywne składniki mają szansę zadziałać – zarówno uporać się z łojem, jak i porządnie odżywić włosy. Zastosowałam się do zaleceń z opakowania, wysuszyłam włosy i byłam w szoku, że mimo niewielkiej ilości piany moje włosy były naprawdę czyste, uniesione u nasady oraz błyszczące ! Po około tygodniu stosowania, zauważyłam także, że zniknął mój problem z suchą skórą głowy . Szampon bardzo ładnie pachnie, a świeży zapach utrzymuje się na włosach cały dzień.

Opakowanie jest bardzo solidne, dla mnie wręcz zbyt solidne – ciężko otwierało mi się szampon mokrymi dłońmi. Nie jest to natomiast poważny zarzut, który zniechęcił by mnie do stosowania tego kosmetyku, gdyż jestem bardzo zadowolona z jego działania. Cieszę się, że znalazłam naturalny, skuteczny szampon, który codziennie nie tylko dobrze myje ale także odżywia moje włosy.

Szampon jest dość drogi, jednak wydajny i skuteczny, dlatego ABSOLUE KERATINE polecam gorąco wszystkim.

Na wstępie powiem, że moje włosy są ostatnio bardzo problematyczne – mocno zmęczone i zniszczone zabiegami fryzjerskimi, wielokrotnie farbowane, cieniutkie, z pierwszymi siwymi włoskami i do tego ostatnio wypadające. Z tego też względu szampon Absolue Keratin nie miał łatwego zadania i pokładałam w nim spore nadzieje.

Opakowanie od razu przypadło mi do gustu. Miękka tuba stawiana „na głowie”, do tego z fajnie pomyślanym zatrzaskiem sprawia, że bardzo łatwo wydobywa się szampon no i nic się nie marnuje. Ogromnym zaskoczeniem była dla mnie konsystencja – mega gęsta i śliska. Ale, jak się potem okazało, robiąca sporo piany i super wydajna.  Wystarczy niewielka ilość, żeby porządnie wymyć włosy.

Kolor przypomina mi lekko perłowy miód a zapach jest raczej typowy dla profesjonalnych kosmetyków fryzjerskich. Mnie osobiście on odpowiada, chociaż wrażliwym nosom może odrobinę przeszkadzać intensywnośc aromatu. Wszystko jest jednak kwestią gustu.

Mycie głowy tym szamponem to przyjemność. Kosmetyk dobrze się pieni, ładnie rozprowadza na włosach. Fajnie je myje, chociaż należy do raczej delikatnych myjadeł. Po spłukaniu wyczywam na włosach delikatnie śliską warstewkę. Sprawia ona, że nawet bez odżywki łatwiej mi się rozczesuje włosy i nie są one tak nieprzyjemnie szorstkie i skrzypiące. Do tego Absolue Keratin nie podrażnia mi skóry głowy – nic mnie nie swędzi i nie piecze. I to by było na tyle jeśli chodzi o plusy.

Niestety po wysuszeniu włosów już nie jest tak kolorowo. Pierwsze co zauważyłam, że straszen elektryzowanie się włosów. Tak latających dookoła twarzy końcówek już dawno nie miałam. Ciężko je opanować – nawet olejek słabo sobie radzi. Jedynie lakier jako tako dyscyplinuje fruwające kosmyki. Poza tym podczas suszenia strasznie ciężko ułożyć włosy. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że włosy wogóle się nie układają. Każde pasmo sterczy w swoją stronę.  Jeśli po użyciu szamponu nałożę maskę albo chociażby lekką odżywkę bez spłukiwania to z kolei efekt mam taki, że przy głowie mam smętnie przyklapniętą kępkę włosów a końcówki spuszone i wyglądające jak miotła. I takie niefajne efekty uzyskuję bez względu na to, jakiej marki odżywkę zastosuję. Bez niej źle – z nią też niedobrze. Po prostu masakra.

Niestety co do efektu odbudowującego, to też nie zauważyłam nic nadzwyczajnego. Po dłuższym, regularnym stososwaniu mogę powiedzieć, że szampon wogóle nie odbudował mi włosów. Nadal są matowe, nadal bywają nieprzyjemne w dotyku. Może i zyskują objętośc ale raczej jest ona wynikiem elektryzowania się niż przypomina zdrową puszystość. Niefajne to.

Podsumowując mogę tylko powiedzieć, że gdybym wydała na ten szampon pieniądze, to byłabym na siebie co najmniej zdenerwowana. Bo za cenę ok. 90 zł to spodziewałabym się przynajmniej jako tako wyglądającej fryzury. Dostałam jednak przeciętny szampon ładnie opakowany i w luksusowej cenie, który na dobrą sprawę nie różni się od kosmetyku z dyskontu, kosztującego jedną dziesiątego tego co Rene Furterer. Oczywiście może być tak, że całe to zamieszanie to wina nie szamponu a moich włosów. Jestem jednak bardzo rozczarowana i na pewno ten kosmetyk nie pojawi się już więcej w mojej łazience.