Opinie o kosmetyku: Pilomax, WAX COLOUR CARE – maska do włosów farbowanych ciemnych
Opinia o produkcie nr 1: (…)”Obietnica o wzmocnieniu blasku jest jak najbardziej spełniona. Włosy nie są matowe, nabrały głębi, a wymyta farba nabrała kawowych refleksów, kolor jest jakby wielowymiarowy.(…) Wosk zawiera sporo ekstraktów znanych dobrze z właściwości wzmacniających. Keratyna, kawa, henna, skrzyp polny i pantenol pozytywnie wpłynęły na włosy, które przestały wypadać.” – cały test poniżej.
Opinia o produkcie nr 2: (…) „Już piszę o jakim działaniu myślę. Po pierwsze uwielbiam ten produkt za jego konsystencję. Jest gęsta – czyli taka, jaką lubię najbardziej. Nic nie przecieka przez palce, a maska dobrze trzyma się na naszych włosach. (…)” – cały test poniżej.
Pilomax, Maska do włosów farbowanych ciemnych przeznaczona do regeneracji włosów poddawanych koloryzacji. Odbudowuje uszkodzone włosy, silnie je nawilża, pogrubia i wygładza. Zapobiega łamliwości, rozdwajaniu i wypadaniu włosów. Wzmacnia blask koloru.
Do testu wybierano 1 osobę w oparciu o aktywność na portalu oraz 1 osobę w oparciu o teksty pisane na blogu/kanał na YT
Jeżeli Twój test został już opublikowany na naszym portalu – możesz pobrać baner Zaufanej Testerki na swój blog: https://kobietamag.pl/banery-dla-zaufanych-testerek/ Pochwal się umieszczeniem na swoim blogu lub profilu naszego banera przy zgłoszeniu do testu.
Opinia testerki: Uśmiechnij się :)
Skuteczność/efekt działania kosmetyku | |
Konsystencja (jeśli dotyczy) | |
Zapach | |
Wydajność | |
Stosunek ceny do jakości | |
Stosunek obietnic producenta do efektu rzeczywistego | |
Opakowanie (estetyka i użyteczność) |
Niezmiernie ucieszyłam się z możliwości przetestowania maski, ponieważ idealnie trafia ona w potrzeby moich farbowanych na czernie i brązy włosów. W momencie rozpoczęcia testu byłam miesiąc po farbowaniu, więc czerń moich włosów straciła lekko na intensywności.
Otwierając przesyłkę byłam mile zaskoczona, bo maska ma aż 480 ml! Opakowanie to plastikowy słoik ze zdejmowanym wieczkiem, które zabezpieczone było plastikową taśmą, więc miałam pewność, że nikt wcześniej do niego nie zaglądał. Szata graficzna nasuwa skojarzenie z tradycyjnymi, aptecznymi kosmetykami.
Po otwarciu, moim oczom ukazała się gęsta, brązowa maska-wosk, a nozdrza uderzył zapach fusów z kawy pomieszany z morką sierścią. Przyznam, że zapach nie należy do najprzyjemniejszych, całe szczęście traci on na intensywności podczas nakładania maski na włosy.
Maskę udało mi się nałożyć 10 razy, przed każdym myciem włosów co 3 dni. Napisałam przed, chociaż zaleca się używania maski po umyciu włosów. U mnie to jednak się nie sprawdziło, przekonałam się o tym już po dwóch użyciach, kiedy włosy po spłukaniu były po prostu tłuste i obciążone. Postanowiłam więc nakładać maskę przed myciem. Tu kolejna uwaga. Doceniam konsystencję maski – zbitą, gęstą i treściwą. Ja jednak miałam problem z równomiernym jej rozprowadzeniem, więc porcję (1 łyżeczka do herbaty) maski, rozcieńczałam wodą „na oko” do konsystencji ułatwiającej mi jej nakładanie. Tak spreparowaną maskę nakładałam na włosy i skórę głowy, lekko masując, po czym zawijałam w ręcznik i trzymałam czasem nawet 2-3 godziny. Po tym czasie myłam włosy szamponem, nakładałam odżywkę i serum na końce.
Już przy myciu włosów szamponem czułam, że pokrywa je lekko tłusty film. Włosy stawały się przyjemnie śliskie i gładkie. Mam włosy falowane, maska wydobyła z nich lekki, naturalny i przede wszystkim regularny skręt, przez co nie wymagały praktycznie późniejszego modelowania.
Po miesiącu testów wreszcie czuję, że mam włosy. Czuję ich ciężar, mam wrażenie, że stały się grubsze i lejące. Wcześniej brakowało im dociążenia, były lekkie jak piórko. Przestały się nagminnie puszyć, potrafiły pić wodę z powietrza, przez co często wyglądałam jak mop. Teraz fryzura jest praktycznie nienaruszona przez cały dzień.
Obietnica o wzmocnieniu blasku jest jak najbardziej spełniona. Włosy nie są matowe, nabrały głębi, a wymyta farba nabrała kawowych refleksów, kolor jest jakby wielowymiarowy. Odrost w naturalnym kolorze nabrał złotego blasku. To zasługa kawy, robiąc kiedyś kawowe płukanki, uzyskiwałam podobny efekt.
Wosk zawiera sporo ekstraktów znanych dobrze z właściwości wzmacniających. Keratyna, kawa, henna, skrzyp polny i pantenol pozytywnie wpłynęły na włosy, które przestały wypadać. Nie powstaje z nich już drugi dywan na podłodze 😉
Ostatnim, dla mnie chyba najistotniejszym efektem stosowania maski jest porost włosów. Jak już pisałam wcześniej, byłam miesiąc po farbowaniu. Teraz jestem miesiąc po rozpoczęciu kuracji maską i dwa miesiące po farbowaniu a mój odrost ma 3 cm! Dla mnie to bardzo dużo, biorąc pod uwagę fakt, że moje włosy rosną ok 1,3 cm na miesiąc. Nie ma możliwości błędu w pomiarze, bo mam z przodu głowy kępkę siwych włosów, które są dla mnie wyznacznikiem przyrostu i widoczną jego linią. Nakładając maskę po raz pierwszy nawet nie śniłam o takich efektach 😉
Podsumowując, maska, choć nie wiązałam z nią wielkich nadziei, okazała się świetnym produktem. Na początku się do niej zraziłam, ale przekonałam się, że jest to kosmetyk, z którym trzeba nauczyć się współpracować. Sama musiałam dojść jak jej używać, żeby przyniosła pozytywne efekty. Polecam spróbować, ale tak jak napisałam wcześniej, trzeba kilku prób, żeby zobaczyć, w jakiej formie najlepiej zadziała na naszej czuprynie.
Maska jest dość droga, w Internecie znalazłam cenę ok 37 zł za słoik 480 ml. Jednak stosunek ceny do jakości i wydajności jest rewelacyjny, śmiało można w nią inwestować.
Ocena była moją subiektywną. Fakt, że dostałam maskę od redakcji kobietamag.pl, nie wpłynął na moją opinię w żaden sposób.
Pozdrawiam, Uśmiechnij się 😉
Opinia testerki: Jasminum
Skuteczność/efekt działania kosmetyku | |
Konsystencja (jeśli dotyczy) | |
Zapach | |
Wydajność | |
Stosunek ceny do jakości | |
Stosunek obietnic producenta do efektu rzeczywistego | |
Opakowanie (estetyka i użyteczność) |
To mój drugi raz kiedy moje włosy miały przyjemność zetknąć się z woskiem. Pierwszej próby nie wspominam zbyt dobrze, ale pomyślałam – inna firma, inne przeznaczenie, może nie będzie tak źle.
I dobrze, że się skusiłam na PILOMAX do włosów farbowanych, ponieważ działa cuda!
Już piszę o jakim działaniu myślę. Po pierwsze uwielbiam ten produkt za jego konsystencję. Jest gęsta – czyli taka, jaką lubię najbardziej. Nic nie przecieka przez palce, a maska dobrze trzyma się na naszych włosach.
Po drugie – wydajność. 480ml wosku starczy mi na dłuuuugo. Wystarczy niewielka jego ilość aby pokryć całe moje włosy, a mam je już sporo za łopatki.
Po trzecie, i najważniejsze – działanie! Działanie tego produktu przerosło moje najśmielsze wyobrażenia. Włosy po zastosowaniu tego wosku wyglądają jak po wyjściu od fryzjera 😉 Są bardzo, ale to bardzo! błyszczące i sypkie. Dodatkowo mam wrażenie, że po dłuższym używaniu wosku zyskały sporo na nawilżeniu. Wosk, zgodnie z zaleceniami producenta, możemy nakładać na skórę głowy. Trochę się takiej opcji obawiałam, ale jak później się okazało bezpodstawnie. Wosk zupełnie nie obciążył skalpu. Sama maska ma kolor ciemno brązowy i w trakcie spłukiwania wosk z włosów, mamy wrażenie jak byśmy zmywały farbę – pojawia się niewielka ilość wody zabarwionej na kolor brązowy. Dzięki temu nasze brązowe włosy zyskują blask i odświeżenie koloru.
Jedyne, co w tym produkcie jest dla mnie małym minusikiem to jego zapach. W składzie wosku znajduje się kawa i według mojego nosa tak właśnie pachnie ten produkt 😉 A, że ja osobiście za kawą nie przepadam to na początku miałam co do niego pewne wątpliwości. Po dłuższym stosowaniu jednak nawet zdążyłam się już z nim polubić 🙂
Podsumowując: genialny produkt warty kupienia!