[WYNIKI!] Ogłaszamy konkurs: Dzień Dziecka z MAOAM!
Dzieciństwo to zazwyczaj jeden z najlepszych okresów w naszym życiu. I choć aktualnie – już jako dorośli – wiele osiągnęliśmy, to nadchodzą momenty, gdy nieco tęsknimy za dziecięcą beztroską i radością. Z okazji nadchodzącego Dnia Dziecka, razem z marką MAOAM, przygotowaliśmy dla Was konkurs, w którym możecie wygrać boxy od MAOAM z zapasem soczystych i różnorodnych gum rozpuszczalnych. MAOAM wciąga smakiem na dzień dziecka! Zachęcamy do wzięcia udziału!

To się je? Najdziwniejsze słodycze świata…
Ogłaszamy konkurs: Dzień Dziecka z MAOAM!
Zadanie konkursowe:
- „Kto ma dziecko, ten ma Prima Aprilis codziennie!” W komentarzu pod artykułem napisz, jaką śmieszną sytuacją zaskoczyło Cię Twoje dziecko lub opowiedz nam o swojej najśmieszniejszej sytuacji z dzieciństwa!
- Na Twoją odpowiedź czekamy do 31 maja br. 4 najciekawsze odpowiedzi nagrodzimy wciągającymi smakiem boksami od MAOAM z zapasem soczystych i różnorodnych gum rozpuszczalnych.
O wynikach poinformujemy Was 1 czerwca. MAOAM wciąga smakiem na dzień dziecka! Zgarnij nagrody i daj się ponieść magii żucia!
Czekamy na Wasze zgłoszenia!
Aktualizacja [01.06.2022]:
Wyniki konkursu
Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie. Oto zwycięzcy:
- Katia
Mama ze śmiechem wspomina historie z mojego dzieciństwa. Jak miałam 3 latka Mama zostawiła mnie na chwilę w pokoju, gdy się bawiłam klockami, a sama poszła do kuchni robić obiad. Była zaskoczona, że dosyć długo się cichutko bawię. Zapytała co robię, a ja jej krzyczę: gąski skubię! Mama niczego nie podejrzewając wróciła do obierania ziemniaków. Po kilku minutach przyszła do mnie i zadziwiona przekonała się co znaczyło skubanie gąsek w moim wykonaniu. Narysowałam na ścianie przy kaloryferze gąski długopisem i wydrapywałam kawałki farby wewnątrz konturu 😂
Ja miałam świetną zabawę, a Mama zyskała oryginalne dzieło 😉 - Hala
Moje dziecko ogarnęło, dlaczego warto nauczyć się czytać.
„Mamo, jak ja teraz umiem już czytać, to to nie będzie tak, że tata kupi w sklepie czekoladę i ja nie będę o tym wiedział. Będę mógł sprawdzić to sobie na paragonie”. - mikado
Pamiętacie jeszcze takie stare dowody papierowe do których zdjęcie było wklejane ?
No to kiedyś wycięłam mojej babci z aktualnego jej dowodu właśnie to zdjęcie. Pamiętam, że w pierwszej klasie potrzebowałam do szkoły na lekcję o rodzinie. Babcia długo nawet nie zauważyła, ale kiedy poszła do urzędu załatwiać jakąś sprawę wróciła wkurzona, bo nie dość, że nic nie załatwiła to mało jeszcze nie dostała mandatu za niszczenie dokumentów państwowych 😀 - Tomasz
Ostatnio miałem bardzo zabawną sytuację z moją 2-letnią córeczką. Jechaliśmy przez miasto rowerem, ona siedziała na siodełku umiejscowionym na bagażniku z tyłu mojego roweru. Miałem zatem dość ograniczoną widoczność co się dzieje za moimi plecami. Staliśmy na czerwonym świetle na przejściu dla pieszych. Obok nas stało sporo osób m.in. starszy Pan na rowerze tuż obok Nas. Po chwili czekania zielone światło ruszyłem odważnie do przodu i… Słyszę, że starszy Pan krzyczy coś w Naszym kierunku.. Zatrzymuje się, odwracam.. a moja córeczka buchnęła czapkę z głowy starszego Pana! Mieliśmy niezły ubaw i zresztą nie tylko my, bo wiele osób które stało z Nami na przejściu zaczęło się śmiać i tylko moja zawstydzona córeczka nie wiedziała do końca co takiego śmiesznego się stało! :)))
GRATULUJEMY!
Prosimy o przysłanie nam danych do wysyłki w wiadomości mailowej na adres: redakcja@kobietamag.pl
Sytuacja, która mnie rozbawiła, dość niespodziewana była.
Wybraliśmy się z mężem i synkiem na urodziny chrześniaka.
Jest to mały rozrabiaka.
Na pomysł wpadł z moim synkiem niebywały, dla nich okazał się doskonały.
Gdy weszlismy do domu ochoczo się bawili, odwrócilismy głowy w innym miejscu już byli.
Rodzice mojego chrzesniaka, w drzwiach wychodzących na ogród otwór mają.
I nim swojego piska do ogródka wypuszczają.
Mój synek i chrześniak tym otworem sie wydostali, nawzajem sie przez niego przepychali.
Drzwi zamknięte na klucz były, żeby tort i ciasta całe do przybycia gości były.
Biegamy, szukamy nigdzie ich widac nie było, coś mnie oświeciło, żeby do ogrodu zajrzeć.
Tam moim oczom ukazały się sceny niebywałe nasze dzieci były w torcie i ciastach wysmarowane całe.
Tak się świetnie bawili, że tort i babeczki na sobie rozmazali, zadowoleni byli z siebie cali.
Żeby tego jeszcze mało było, to przypadkowo im się wąż odkreciło. Woda wszędzie się lała, radocha była niebywała.
Goście na tort i ciasto się nie załapali, trzeba było szukac wyjścia awaryjnego.
Często wracamy do tego dnia pamiętnego.
Mój synek ma obecnie 7 lat i teraz wie, że tort i ciasto nie służą do smarowania, tylko do konsumowania. 😉
ﮩﮩـ٨ﮩﮩـ٨ﮩ♥🌸ꗥ~ꗥ🌸 ” 𝐌𝐧𝐢𝐬𝐳𝐤𝐨𝐰a𝐇𝐢𝐬𝐭𝐨𝐫𝐢𝐚 ” 🌸ꗥ~
🌸♥️ﮩﮩـ٨ﮩﮩـ٨ﮩꗥ
♫♪ 𝑀𝒶𝓂💗 𝒹💗𝓀ą𝒹 𝒹𝓏𝒾ś idziemy? . 𝒜 𝓃💗 𝓏𝒷𝒾𝑒𝓇𝒶ć 𝓀𝓌𝒾𝒶𝓉𝓀𝒾 𝓃𝒶 𝓂𝒾ó𝒹 . 𝒥𝒶𝓀 𝓉💗 𝓀𝓌𝒾𝒶𝓉𝓀𝒾 𝓃𝒶 𝓂𝒾ó𝒹? 𝒵𝓃𝒶𝓂 𝓉𝒶𝓀𝒾𝑒 𝓂𝒾𝑒𝒿𝓈𝒸𝑒 , 𝑔𝒹𝓏𝒾𝑒 𝒿𝑒𝓈𝓉 𝒶ż żół𝓉o💗. 𝐵ę𝒹𝓏𝒾𝑒𝓂𝓎 𝓏𝒷𝒾𝑒𝓇𝒶ć 𝓀𝒶𝓅𝑒𝓁𝓊𝓈𝓏𝑒 𝓂𝓃𝒾𝓈𝓏𝓀𝒶 𝒾 𝓏𝓇💗𝒷𝒾𝓂𝓎 𝓏 𝓃𝒾𝑒𝑔💗 𝓂𝒾ó𝒹 𝓃𝒶 𝓏𝒾𝓂ę……. ♫♪ (。
🌸ξξ(∵❤◡❤∵)ξξ·¯· Zabrałam synka na pole żółtych kwiatków ostatnio. Zbieraliśmy kwiatki do koszy, na kocu siedziała moja mała córeczka. Synek jest żywym dzieckiem i nie potrafi usiedzieć długo na miejscu . Biegał po całym polu z radością , a ja krzyczałam, żeby nie biegał tak po kwiatach , bo będzie cały żółty. Po godzince zbierania zawołałam go do siebie i gdy go zobaczyłam zaczęłam się uśmiechać. Nie wiedział o co mi chodzi , a po chwili wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Był cały żółty od tych kwiatów, powiedziałam że teraz wygląda jak Mniszek. Chichotałam, że będzie z niego dobry miód. Miód był bardzo dobry i słodki .♩·¯·ξξ(∵❤◡❤∵)ξξ🌸
Leoś 3 latka : Mamo ja już wiem czemu Tatuś czasem nazywa nas śmierdzielkami bo jak puszczamy bąka to śmierdzi 🤣
Ostatnio moja 10 letnia córka mówi Tatuś kiedy mi dasz pojeździć autkiem bo widziałam sąsiada córkę jak siedziała za kierownicą jego auta Ha ha ha Powiedziałem że chętnie ale za kilka lat
Mama ze śmiechem wspomina historie z mojego dzieciństwa. Jak miałam 3 latka Mama zostawiła mnie na chwilę w pokoju, gdy się bawiłam klockami, a sama poszła do kuchni dobić obiad. Była zaskoczona, że dosyć długo się cichutko bawię. Zapytała co robię, a ja jej krzyczę: gąski skubię! Mama niczego nie podejrzewając wróciła do obierania ziemniaków. Po kilku minutach przyszła do mnie i zadziwiona przekonała się co znaczyło skubanie gąsek w moim wykonaniu. Narysowałam na ścianie przy kaloryferze gąski długopisem i wydrapywałam kawałki farby wewnątrz konturu 😂
Ja miałam świetną zabawę, a Mama zyskała oryginalne dzieło 😉
Piąte urodziny Artura. Wszyscy goście przybyli prócz moich teściów, więc w oczekiwaniu na nich zaczęliśmy opowiadać kawały, mój kuzyn opowiadał że kuzyn i kuzynka to kuzynostwo ciocia i wujek to wujostwo itd. Nagle dzwonek dzwoni, Arturek otwiera drzwi i krzyczy o przyszło wielmożne dziadostwo.
Ja opowiem historie z udzialem mojej coreczki Amelki.Myslalam ze spale sie ze wstydu ..zaczerwienilam sie i nogi sie pode mna ugiely haha Mieszkam w pobliskiej miejscowosci gdzie na male kurczatka mowi sie ,,cipka”. .stalismy akurat w kolejce w sklepie zoologicznym po karme dla papuzki..a Amelka nagle na caly sklep Mamo mamo ja chce cipke!kazdy patrzal i buchnal smiechem haha jak sobie przypomne to nawet sama sie do siebie smieje takie sa male dzueciaczki zaskakujace :)pozdrawiamy
Ja opowiem historie z udzialem mojej coreczki Amelki.Myslalam ze spale sie ze wstydu ..zaczerwienilam sie i nogi sie pode mna ugiely haha Mieszkam w pobliskiej miejscowosci gdzie na male kurczatka mowi sie ,,cipka”. .stalismy akurat w kolejce w sklepie zoologicznym po karme dla papuzki..a Amelka nagle na caly sklep Mamo mamo ja chce cipke!kazdy patrzal i buchnal smiechem haha jak sobie przypomne to nawet sama sie do siebie smieje takie sa male dzieciaczki zaskakujace)pozdrawiamy
Mój synek, kiedy miał 1,5 roku, bardzo nie lubił kiedy szłam do toalety, a on musiał zostać w pokoju. Z reguły wtedy stał pod drzwiami i płakał. Pewnego razu, żeby go zabawić podałam mu tusz do rzęs przez dziurkę wentylacyjna w drzwiach. Bardzo się cieszył z takiej przesyłki. Kiedy następnym razem poszłam do toalety, Piotruś podał mi ta samą drogą… plasterek cytryny wyłowiony z herbaty.
Z kolei ja kiedy byłam mała, bardzo wcześnie nauczyłam się liczyć. Wyglądało to tak:
od 1 do 99 było normalnie, a potem
100
100 złoty i 1
100 złoty i 2….
Nie wiem skąd mi się wzięło to „złoty”, skoro nie liczyłam pieniędzy, ale tata wspomina to do dziś.
Podczas spaceru z moim Misiem nigdy się nie nudze…wiele rzeczy może pójść nie tak. Czasami nawet w najśmielszych snach nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co może nas spotkać po drodze. I tak…sutuacja nr 1:
Zabraliśmy z mężem ( tato budowlaniec) Misia na spotkanie z zaprzyjaźnionym księdzem( swoją drogą to daleki kuzyn męża więc nasza rodzina),ponieważ musieli obgadać kilka spraw związanych z projektem.Spacerujemy przy budowie,Miś ogląda koparki,ciężarówki itp itd nagle stwierdza że jest już znudzony i chce iść do lasu pooglądać szyszki.Wyrywa się,nie trzyma mojej ręki i biega jak tornado.
– Bądź grzeczny kochanie, bo dostaniesz od księdza w dupkę (tak żartobliwie oczywiście powiedzialam).
Po tych słowach pojawił się tato z ksiedzem. Przywitał się z nami i woła Misia. Ten przybiegła, on się pochyla, żeby ucałować go w policzek, a Mis na to:
– Widzisz mamo, a mówiłaś, że będzie w dupkę!
Ksiądz miał oczy takie….ja czerwona jak burak.
Sytuacja nr 2:
Jesteśmy na spacerze z Misiem i nagle zobaczył sklep( nie radzę spacerować z dzieckiem blisko sklepów z zabawkami)– MAMOOOOOO…. kup mi samochodzik.Odmawiam grzecznie i mowie: – Nie mam pieniędzy. Jak dorośniesz i będziesz pracował, to zarobisz pieniążki i sam będziesz mógł kupować zabawki. Porządni ludzie pracują. Mis na to: – Mamo, a tata mówił, że ty nie pracujesz, bo jesteś na jakimś „rodzeniu”( chodzi o urlop rodzicielski). To nie jesteś porządna?🤭
Sytuacja nr 3:
A teraz, dlaczego poszukujemy dziewicy….?
Ostatnie wcielenie mojego Misia to mały smok….Kochany dziadek jakoś nieopacznie poinformował go ze smoki jedzą dziewice !!😩😩I teraz w każdym miejscu…. sklepie…. a nawet kościele( zdarzyło się raz) moje dziecko woła : mamunia, a gdzie jest dla mnie kupiona malutka, świeżutka dziewica ?😱😱Staramy się wytłumaczyć mu, że smoki jedzą też inne przysmaki..Ale coś to go nie przekonuje👍😩😩
Nasz Mis jest przecudny i takie też ma pytania ale no cóż….jako rodzice musimy być na to przygotowani.W końcu kiedyś będziemy się z tego wszyscy śmiać😁
Była piękna, złota jesień, a synek nie mógł się doczekać Mikołaja z prezentami i ciągle nas zadręczał pytaniami typu: A kiedy przyjdzie ten Mikołaj? Któregoś razu odpowiedziałam, że pojawi się wtedy, kiedy z drzew opadną wszystkie liście. I rzeczywiście… Po jakiejś godzinie synek przybiegł do mnie z uradowaną miną, krzycząc: Mamo, mamo, dziś w nocy przyjdzie do mnie Mikołaj! Liście opadły! – Ale jak to? Zdziwiłam się, bo za oknem wiatr nadal poruszał złoto-czerwonym listowiem na gałęziach. – Mamo, chodź zobaczyć, naprawdę drzewo nie ma już liści! – zawołała synek a ja, tknięta złym przeczuciem, podążyłam za nim do naszej małżeńskiej sypialni. A trzeba wiedzieć, że na ścianie tuż nad wezgłowiem łóżka, mamy (a raczej mieliśmy) naklejoną jedną z tych szalenie modnych naklejek, właśnie w kształcie mocno liściastego drzewa. I synek metodycznie, liść po liściu, poodklejał je wszystkie od ściany, tak że moim oczom ukazał się smętny drapak pozbawiony listowia… Na szczęście mam niskie ciśnienie, więc skończyło się na ataku śmiechu. A pretensje mogę mieć tylko do siebie, bo przecież mogłam wytłumaczyć synkowi ideę Mikołaja w jakiś inny sposób 😉 Ale cóż zrobić, dziecięca wyobraźnia i pomysłowość nie znają granic 🙂
Hania lat 2,5 chce żebym włączył jej bajkę.
Podejście pierwsze : Tato dasz baje?
Odp. Haniu nie włączę Ci tv bo już dzisiaj oglądałaś bajke.
Hania reaguje placzem, łzy jak grochy.. Gdy widzi niewzruszonego ojca robi podejście drugie
Tata dasz baje?
Nie zmieniam zdania po czym dziecko tym razem reaguje złością tupie i wrzeszczy w niebo głosy.
Ojciec niewzruszony.
Na jej twarzy widać głębokie zamyślenie i zastanowienie
Skoro nie wyszło agresja..
Hania podchodzi do mnie zaczyna mnie przytulać i całować, cały czas powtarza tata buzi tata tulic
A na koniec dodaje teraz dasz mi baje.. 😊
Jestem córką nauczycielki biologii, jako przedszkolak oglądałam „było sobie życie” i wiedziałam już doskonale skąd się biorą dzieci wraz z biologicznymi szczegółami. Do tego byłam bystra i szybko kojarzyłam fakty. Raz w poczekalni u dentysty zbulwersowana kobieta opowiadała mojej mamie , że naprzeciwko jej bloku jest dom publiczny i „półnagie panie otwierają panom”, na co ja, szczerbata pięciolatka wypaliłam „tak proszę pani, to chodzi o plemniki i komórki jajowe”. Mina kobiety ponoć bezcenna.
Jakiś czas temu myłam naczynia, szklanka mi się wysunęła z rąk i trochę nahałasowala. Moja córka na to „No brawo, potlucz jeszcze…”.
Takich historii mamy sporo 😅 ale ostatnio córka (2,5 l.) zrobiła mi niezłego psikusa 🙀 mieszkamy z teściami więc córka poszła na górę do babci, trochę się pobawiła i powiedziała, że idzie na dół do mnie, a że musiałam jej podać leki poszłam po nią na górę a tam jej nie ma 🙀 babcia w szoku myślała że jest ze mną, przeszukaliśmy cały dom, wyjść z niego nie mogła, a jej nie ma nie reaguje na wołanie, ja spanikowana już a tu gdzieś się odezwała, więc szukamy dalej. Zguba znalazła się w szafie schowana ze szminka babci 😂 żeby nikt jej nie zabrał. Później się z tego śmiałam ale w życiu się tak nie bałam 🙀
Zazwyczaj to ja kąpię naszego synka,kiedy więc ta rola przypadla mężowi zapytałam trochę z przekorą :
– Synku, tata dokładnie cię umył? Włosy,kolana, wszystko?
Mały podbiegł do taty zapytać,wraca zadowolony i oznajmia,że tak, tata umył go dokładnie. Pytam więc dalej:
-Na pewno? Nawet pod pachą? ( i pokazuję gdzie to jest). Synek wącha i krzyczy na całe gardło:
-Tato nie umyłeś mnie,podpach mi śmierdzi!
Tarzaliśmy się z mężem ze śmiechu i do dziś, gdy idą się myć przypominam o myciu podpacha 🙂
Dzieciństwo to moje dobre wspomnienia ,oczekiwanie na prezenty,tak trudno zdobywane przez mamę ale jak na początek lat 90tych przystało jak się kombinowało to coś się trafiało 😉 Raz powiedzmy od „przysłowiowej cioci z Ameryki” dostałam po choinkę lalkę barbi,plastikową,różową,szczyt marzeń!Fryzura blond,paćki makijażu na twarzy-cudo.Po świętach w ferworze zabawy z bratem postanowiliśmy zabawić się we fryzjerów ,podkradliśmy ojcu elektryczną maszynkę do golenia i użyliśmy aby upiększyć lalkę.Jakież było nasze zdziwienie gdy po pierwsze – lalka jakoś zbrzydła – dwa – maszynka się popsuła …. a po latach dodam,że żadne z nas nie zostało fryzjerem 😉 Maszynkę próbowaliśmy ukryć ,wyczyścić i udawać niewinnych,ale sztuczne włosy lalki w zakamarkach maszyny nas zdradziły 😂Dziwnie nie ? 😉 Ojciec jakoś przełknął popsutą maszynkę ale od mamy dostaliśmy burę za popsucie lalki.Do teraz gdy kupujemy lalki lub nasze dzieci dostają je w prezencie,nasza mama a ich babcia patrzy na nas z politowaniem haha.Cóż byliśmy po prostu kreatywni i do teraz wspominamy to ze śmiechem.
Ostatnio na weekend przyjechała do nas siostra z mężem, rano wstałam żeby przygotować śniadanie dla wszystkich, wyciągnęłam pieczywo i coś do chlebka; dżem, serek, pasztet… Po chwili wyszłam do łazienki, a jak wróciłam 😀 Na stole siedział mój 3 letni synek – wypaplany dżemem, w ręce trzymał opakowanie pasztetu i właśnie wsmarowywał go sobie pod pachę. Na moje pytanie co robi?? odpowiedział ze stoickim spokojem: MYJĘ SIĘ MAMO. Mój śmiech obudził całą ekipę i jak tylko weszli do kuchni dołączyli do mnie w głośnym śmiechu. Dobrze, że się najedliśmy tego śmiechu bo do smarowania kanapek zostało nam tylko masełko 😀
Kiedy skaczecie z tornistrem przez fosę, wierzycie, że wykonacie piękny lot. Kiedy noga się omsknie, lot wykonuje jedynie tornister z książkami. Dodajmy: niedokładnie zapięty tornister. Uściślijmy: prosto do fosy! Nadmieńmy: ta fosa czasy swojej świetności miała już dawno za sobą. Czy muszę dopowiadać, że Mama szczęśliwa nie była. Mój tyłek też niekoniecznie. A książki trzeba było wysuszyć na piecu, bo w tamtych czasach nie były tak łatwo dostępne…
Mam takie marzenie, żeby zobaczyć ……. jak się kąpią dorośli?
Swoje dzieciństwo wspominam bardzo dobrze :). Pamiętam kilka śmiesznych sytuacji ze mną w roli głównej :D. Jak byłam mała i było lato to goniłam po domu na golasa bo było bardzo gorąco. No i któregoś pięknego popołudnia zrobiłam mamie psikusa i strzeliłam kupę pod drzwiami xD.
Ubaw był co nie miara :D.
Inna sytuacja jak byłam już nieco starsza, ale jednak nadal mała bawiłam się z siostrą, ona mnie goniła a ja uciekałam, no i jak się potknęłam o kretówkę, tak ręka złamana. I później moja kochana siostra dostała ode mnie tym gipsem prosto w oko. Ja ręka w gipsie, a siostra z podbitym okiem :D.
Ogólnie takich sytuacji śmiesznym i tych mniej było u mnie dosyć sporo.
Moja babcia uwielbiała nas rozpieszczać, zawsze jak do niej jeździliśmy gotowała coś pysznego i miała w zanadrzu kolorowankę albo klocki do zabawy na miejscu… Kiedyś przyjechaliśmy w odwiedziny a babcia kupiła akurat nowe opakowanie farbek. Tak mi się spodobało, że jak już był czas wracać do domu, to zaczęłam przekonywać babcie, że ja sobie tylko pożyczę te farbki na jeden dzień i na pewno jej oddam. Kiedy już wychodziłam z domu, stanęłam w progu i krzyknęłam na pożegnanie do babci: „Babciu, już tych farbek nie zobaczysz!” i uciekłam do auta 😀 Babcia zaczęła się śmiać, mama była zawstydzona a ja nie rozumiałam czemu babcia potem mi mówiła: „Ty dziecko to byś karierę w polityce mogła zrobić” 😀
Innym razem kiedy byliśmy u babci, razem z siostrą pobiegłyśmy pobawić się na łące za domem, a mama z babcią lepiły pierogi na obiad. Traf chciał, że akurat koza sąsiada uciekła i cóż, nie była zbyt pokojowo nastawiona… Jak nas zobaczyła, ruszyła z rogami w naszą stronę, odcinając nam drogę ucieczki do domu. Na szczęście niedaleko rosła pochylona jabłonka, na którą szybko uciekłyśmy. Niestety koza ani myślała nas opuścić. Zaczęła się paść na trawie, zadowolona sobie skubała konicz od czasu do czasu groźnie na nas zerkając tak, że ani myślałyśmy zejść z drzewa. Krzyczałyśmy ale nikt nas nie słyszał, bo dookoła były same pola, czekałyśmy chyba wieczność, aż zobaczył nas sąsiad który zauważył, ze mu ta koza uciekła. „Ty franco, jo cie szukom koło chałpy a ty żeś sie tu przyszła paść” – powiedział do niej a jak zauważył nas na drzewie tak się zaczął śmiać, że mu się cały (bardzo pokaźny zresztą) brzuch trząsł. Odgonił kozę, ściągnął nas z drzewa i na rękach zaniósł do domu. Mama z babcią też się śmiały z naszej koziej przygody, a sąsiad odprowadził kozę i przyniósł nam po tabliczce niemieckiej czekolady, więc koniec końców skończyło się szczęśliwie 🙂
Często z synami jeżdziłam do dziadków a tam przychodził mój wujek,
który z racji tego, że pracował w sklepie lubił dzieci przepytywać z tabliczki mnożenia.
Mój syn choć miał tylko cztery lat ale znał tabliczkę i umiał dodawać i odejmować.
Nauczył się tego od starszego brata. Wujek zaczął go przepytywać syn odpowiadał
ale w któryś momencie się pomylił. Wujek zaczął się złośliwie śmiać.
A mój syn nie wytrzymał i powiedział.
– Czego się śmiejesz ja jeszcze do szkoły nie chodzę.
– A ty dlaczego nie masz zębów, a ja mam?
Wujek zamilkł natychmiast, ponieważ nie miał górnych 4 zębów a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Więcej już syna nie pytał o tabliczkę mnożenia.
Dzieci potrafią zaskakiwać to prawda. Z córką nie mieliśmy przygód,za to syn co chwila dostarcza nam emocji. Jedna z przygód zdarzyła się gdy miał 1,5 roku. Po kąpieli poszłam przygotować mu kolację. Byłam sama z dziećmi w domu. Maksio był u siebie w pokoju. Paruje mu jajko i słyszę stłumiony śmiech. Idę zajrzeć do pokoju – nie ma go. Idę za śmiechem a synek siedzi w…wannie. Co w tym dziwnego? Otóż był w piżamce w którą go ubrałam. Bawił się w najlepsze mimo mokrych ubranek 😂zanim go wyciągnęłam szybko mu tylko zdjęcie zrobiłam na dowód. Z mężem stwierdziliśmy że poprostu za krótko się kąpał i zapragnął bawić się dalej 🙂
Może tak . To jest historia , której byłam świadkiem. A gram dchla bohatera tej opowiesci. Moją siostra mieszkNa przedaz”a na przeciwko, jestem też stałym gościem w jej domu. Jakies 4 lata temu (mial wtedy może 7 lat) mój siostrzeniec pokłócił się z moją siosta a ona go straszyła ,że go sprzeda. Po kilkunastu minutach zauważyliśmy jak stoi koło bramy. Okazało się,ze po kłótni napisał kartkę”Na przedaz” i stanął przy drodze 🙂
W moim dzieciństwie było kilka śmiesznych sytuacji.Jedna zapadła mi w pamieci.
Mieszkaliśmy na wiosce,mama musiała pojechać do miasta po zakupy. Zostawiła mnie ze starszym bratem.Prosiłam brata aby usmazył mi jajko. Lecz on na to..że nie ma jajek
Pytam: a jak by były to byś mi usmazył
Brat:tak tak
Więc zaczęłam kombinować. Poszłam do sąsiada do kurnika(tak kiedyś nazywaliśmy miejsce z kurami)
Weszłam do środka przez mały otwór. Uradowana wzięłam 5 jajek,ale w drodze powrotnej zaklinowałam się,nie mogąc wyjsc.
Słyszałam jak brat mnie woła później i mama.Lecz ja tak bardzo się bałam ze dostanę karę ze milczałam
Późnym wieczorem przyszedł sąsiad i to on mnie znalazł.Zamiast krzyczeć śmiał się głosno i mówił.
-to jak Aga smakowały jajka;)
Pomógł mi się wydostać,zaprowadził do domu i wszystko opowiedział.
Wszyscy sie smieliśmy z mojej głupoty;)
Kościół, Msza Święta. Mój synek jak to zwykle on spaceruje zaciekawiony wszystkim dookoła. A to zajrzy tu a to tam. I w pewnym momencie zainteresował się księdzem w konfesjonale. W pewnym momencie podszedł bliżej, zajrzał i zapytał księdza: co lobisz? Slasz? Szok z mojej strony. Ludzie w śmiech i na szczęście ksiądz też.
Mam dwóch synków którzy uwielbiają robić psikusy. Dnia 1 Kwietnia była to godzina 6.30 z rana jeszcze spałam, jeden z synów przybiegł i krzyczy mama, mama wstawaj bo kotek za drzwiami miałczy, ja natomiast zerwałam się z łóżka i poszłam do drzwi otwieram a tam młodszy synek i miałczy jak maleńki kotek a za chwile śmiech i mówi że to pryma aprilis .Byłam troszkę zła ale jak tu się złościć jak to pryma aprilis.
Mieszkanie mamy koło fotografa .Pan Mietek ma małą małpkę która zaprzyjaźniła się z moją Darią.Daria zawsze ma masę pomysłów.Raz przekręciła system prania i wygotowała kurtki.Wszystkie po praniu zmniejszyły się niczym dla dzieci.Tym razem wymknęła się do sąsiada i gdy był zajęty uprowadziła małpkę Miki.W swoim pokoju pootwierała szafę ,szafki bo „Daria robi wietrzenie”.W szafie Miki położyła się spać.Wszyscy szukaliśmy małpkę Miki bez efektu.Wyszła córcia przed budynek i robiła fotki z dziećmi.Po powrocie szybko wbiegała do pokoju.Raptem polubiła banany i smakołyki typowo małpie.Nikt nie wiedział o nowym domowniku tak sprytnie kamuflowała Miki.Rano babcia otwiera drzwi i krzyk.Miki zadowolona wskoczyła babuni na kapelusz.Pan Miecio z radości wszystkich obściskał bo zguba odnaleziona.
Jako dziecko nigdy nie byłam grzeczna 😀 a przynajmniej mama tak twierdziła opowiadając mi rozmaite historie 🙂 W dzieciństwie moja babcia prowadziła mały wiejski sklepik. Gdy ktoś przychodził coś kupić zaraz zjawiałam się maleńka ja nie mogąc przegapić żadnej chwili na podkradanie wafelków, które były na niższej półeczce. Tak lubiłam ten sklepik i jego zawartość, że pewnego dnia wymknęłam się z domu ( swoją drogą jak oni mnie pilnowali :)) i zasnęłam na jednym ze schodków, bo było zamknięte. Wszyscy wtedy bardzo się martwili, ale po latach został im tylko śmiech, że ciągnęło mnie tylko do jedzenia 😀
Innym razem, gdy byłam już w pierwszej klasie mieliśmy narysować na dzień babci laurkę. Jako, że moja babcia zawsze miała kury i zawsze mówiła, że boli ją kręgosłup, domyśliłam się narysować na laurce małego kurczaka na moście i napisałam „Dawaj, dawaj babciu”. Do tej pory wszyscy mi dogryzają z powodu tego rysunku i mówią żebym poczekała aż ja będę w tym wieku 🙂
Moje dziecko to straszny kawalarz. Ma 3 latka, więc jego ciekawość i wścibskość nie zna granic. Jednego dnia odwiedzili nas moja siostra z mężem i synkiem. Gdy poszłam do łazienki, która niestety jest zbyt blisko pokoju moje dziecko domyśliło się iść za mną. Usiadłam na kibelek i niestety drzwi z niesamowitą prędkością otworzyły się szeroko. Niestety to prawda, że prywatność przy dzieciach kończy się gdy dosięgają do klamki. Chociaż goście mieli ubaw widząc mnie zawstydzoną na kibelku a dziecko radośnie krzyknęło – A kuku mama.
Moja córka Kalinka na ( 3 latka ) bardzo kocha swoją babcię Judytę.W lecie była z mamą na wsi u babci i tam zobaczyła kwokę z kurczętami . – ,, Co to ” – pyta mamę. – ,, To jest mama kura i dzieci kurczątka „. – ,, A gdzie babcia ? ” – ,, Już zjedzona”. – ,, A nasza ??!! ”
Kalinka się wystraszyla że babci już nie ma.
Tak się wszyscy ta sytuacja uśmiali że do dziś to wspominany
😄😄😄
Co ostatnio moja córeczka zmalowała?
Otóż fluidem mamy się wysmarowała.
Była już po kąpieli, w piżamce ubrana,
a tu myśli sobie zabawa będzie gwarantowana.
Mama nie widzi, to wezmę jej krem,
może smakuje jak słodki dżem.
I nie wiem kiedy, córka fluid wzięła
i odkręcać go zaczęła.
A jak się zorientowałam, za późno było,
wszędzie brudno się porobiło.
Cała piżamka fluidem była ubrudzona,
moja mina była przerażona.
Do tego buzia i ręce „uciapane”,
no tak, jakby kremem były posmarowane.
Nie wierzę, patrzę dalej, co się stało,
stół brudny i dywan i pościel, jakby tego było mało.
No cóż kąpiel znowu była obowiązkowa,
pranie, czyszczenie, rozbolała mnie głowa.
Tak to już bywa z dziećmi niestety,
to są uroki i macierzyństwa zalety.
– MAMO, MAMO, MAMO!- biegnie dziecko z ogrodu
umorusane, szczęśliwe
– tam są pinniczki!
dorośli rzucają się za dom, gdzie nadal trwa budowa
pilniki w rekach dziecka! o kurde!
– zobacz! woła uradowany dzieciak, pinniczki-
szukamy w trawie, SĄ!!
olbrzymie ślimaki -winniczki
uffff…. nikomu nie stała się krzywda
Gdy syn miał jakieś 4 latka poszliśmy do kościoła na Pasterkę i co zrobił? Zdjął swoją kurtkę i poszedł przykryć Jezuska w żłóbku bo był golutki a jak ktoś jest golutki to zimno mu jest. Takiej salwy śmiechu w kościele jeszcze nie słyszałam (łącznie z proboszczem).
Moje dziecko ogarnęło, dlaczego warto nauczyć się czytać.
„Mamo, jak ja teraz umiem już czytać, to to nie będzie tak, że tata kupi w sklepie czekoladę i ja nie będę o tym wiedział. Będę mógł sprawdzić to sobie na paragonie”.
Miałam sporo zabawnych sytuacji w dzieciństwie – chyba po prostu przyciągałam kłopoty. 🙂 Jedną do dziś mi wypominają rodzice, a i w szkole miałam przez nią długo przerąbane. 😀
Byłam w II klasie podstawówki. W jakiś wyjątkowo deszczowy i senny ranek tata obiecał, że podwiezie mnie do szkoły autem, tylko najpierw ma do załatwienia jedną sprawę o 7.30 (szłam na 8.00) w innej części miasta. Wsiadłam do auta, na tylne siedzenie zawalone sprzętami remontowymi i różnymi innymi cudami, pianką do kanap, wiadrami – cały samochód tak wyglądał, bo kończyliśmy remont w domu…
Chyba mi się przysnęło – pogoda była taaaaaka przytłaczająca, ja zawsze tak reaguję na niskie ciśnienie – zresztą: kto by nie spał w deszczowy, brzydki ranek o tak barbarzyńskiej godzinie, mając w perspektywie jakieś 7-8 lekcji?
A tata – ponieważ byłam z tyłu, nie odzywałam się i nie było mnie w tym bałaganie widać, zapomniał chyba o mnie – i tu się zagadał, tam wpadł na zakupy, gdzieś jeszcze zajrzał o coś dopytać…
Tak zjechaliśmy jakieś 20 km.
Obudziłam się jakoś o 9.00 i mocno zaskoczyłam staruszka. 😃
Ale do szkoły i tak musiałam iść, przegapiłam tylko 2 lekcje, niestety… 😉
Staruszek musiał mi napisać usprawiedliwienie – i napisał prawdę. Pani Marysia, wychowawczyni, śmiała się przez pół lekcji, czytając i później już zawsze dopytywała mnie, gdy się spóźniłam, czy przypadkiem nie podwoził mnie tata. 😃Fama poszła szeroko i do końca podstawówki kolejni nauczyciele i koledzy z klasy upewniali się zawsze, czy np. podczas wycieczki nie śpię gdzieś w kącie autobusu. 😀
Tak się pracuje na sławę! 😉
A ja do dziś umiem zasnąć w KAŻDYCH warunkach, gdy pogoda sprzyja… 😉
Akceptuję regulamin.
jak miałem 4 lata zniknąłem z podwórka na cały dzien, szukała mnie policja, wróciłem wieczorem, śmierdziałem śmietnikiem i odchodami, nigdy nie powiedziałem gdzie byłem, teraz chętnie bym się dowiedział
Byłam z rodzicami siostrą w gościach u ciotki mojego taty. Nie lubiliśmy z siostrą tam chodzić. Nie mogliśmy się tam bawić. Ciotka miała antyki, w serwantkach stały drogocenne filiżanki a na ścianach wisiały drogie obrazy. Pewnego razu podczas wizyty udało się nam wymknąć do drugiego pokoju. Wzięłam z siostrą filiżanki i bawiliśmy się w przyjęcie. Piliśmy herbatkę i udawałyśmy damy. W pewnym momencie jedna z filiżanek/ teraz wiem że była bardzo stara i droga/ upadła nam na podłogę. Stłukła się, strach był przeogromny, ale wpadłam na genialny pomysł. Moja siostra zawsze żuła gumę i właśnie tą gumą udało się nam skleić tą filiżankę. Odstawiliśmy ją na miejsce i szybko wróciliśmy do rodziców. Filiżanka stoi w serwantce do dzisiaj a ciotki już nie ma z nami. Pewnie nigdy się nie dowiedziała o naszej przygodzie. Hi,hi,hi.
Moja córka od zawsze była małą chłopczycą. Wszędzie było jej pełno, rozrabiała przeokrutnie ale każdy jej wybryk uchodził na sucho. Bo córka swoim szelmowskim uśmiechem potrafi zmiękczyć każde serce.
Jest jednak takie wspomnienie kiedy to serca mamy zmiękczyć się nie udało.
Wybieraliśmy się na ślub do brata mojej żony. W przeddzień tej uroczystości żona naszykowała nam ubrania, wszystko ładnie wyprasowane wisiało na wieszakach. Poszliśmy spać a rankiem gdy wstaliśmy okazało się, że na wieszaku brakuje sukienki naszej czteroletniej wówczas córki. Córka długo szła w zaparte, że ona jej nie schowała…i zapierała się dopóki żona nie znalazła skrawków materiału pod łóżkiem. Okazało się, że ten nasz diabełek wcielony powycinał ze swojej sukienki wszystkie kwiatki….a na pytanie dlaczego to zrobiła-córka odpowiedziała-bo były takie piękne!
Niestety nowa sukienka nadawała się już tylko na śmietnik a żona w pośpiechu musiała dla córki zorganizować do ubrania coś innego niż planowała.
Moja córcia, mała cwaniara
zawsze coś wymyślić się stara.
Razu pewnego więc gdy w łóżku już leżała
-„Chodź porozmawiać ze mną, mamo”-mnie zawołała.
Przytuliłam się więc do niej i tak sobie leżymy
i nagle słyszę cichutkie pytanie tej mojej dziewczyny!
– Mamusiu a jak aniołki latają?
Tłumaczę więc, że to dobre uczynki skrzydeł im dodają
że gdy dzieci są grzeczne to piórek im przybywa
a gdy niegrzeczne to gubią je i ich ubywa!
A gdy już piórek im zabraknie to nie przylatują
więc lepiej niech dzieci grzeczne być spróbują.
Myśli to moje dziecię, chwila ciszy nastała
a potem kolejne pytanie córka mi zadała.
– Mamooo… a czy aniołki mają nogi ?
– No tak córciu, chyba potrafią chodzić!
Spojrzała na mnie spod rzęs ta moja bestyjka
i rzecze: – a więc mamo chwilka!
Skoro nogi mają…to piórek nie potrzebują
mogą wchodzić po schodach niech nie przylatują!
I nie muszę być cały czas grzeczna,prawda mamo ?
Tak oto zostałam przez czterolatkę pokonaną!
Pamiętacie jeszcze takie stare dowody papierowe do których zdjęcie było wklejane ?
No to kiedyś wycięłam mojej babci z aktualnego jej dowodu właśnie to zdjęcie. Pamiętam, że w pierwszej klasie potrzebowałam do szkoły na lekcję o rodzinie. Babcia długo nawet nie zauważyła, ale kiedy poszła do urzędu załatwiać jakąś sprawę wróciła wkurzona, bo nie dość, że nic nie załatwiła to mało jeszcze nie dostała mandatu za niszczenie dokumentów państwowych 😀
Córkę przebrałam na Bal Karnawałowy za Księżniczkę. Miała na sobie wyszukaną sukienkę z mnóstwem falban i nowe, brokatowe balerinki. Poszłam z innymi rodzicami pomóc przy kiermaszu, a córka pobiegła bawić się z innymi dziećmi. Wróciła dopiero po godzinie, gdy wołano wszystkich uczestników zabawy na pokaz przebrań i wręczenie nagród za najbardziej pomysłowy strój. Moja pociecha zdobyła pierwsze miejsce za strój… Kopciuszka. Okazało się, że w szale zabawy zgubiła bucika – wpadł pod szkolną szafę. Gdy usiłowała go wyciągnąć (oczywiście czołgając się), zabrudziła jasny materiał. Gdy weszła na scenę wyglądała jak prawdziwy Kopciuszek – potargana, umorusana, z jednym butem i wielkim uśmiechem na ustach.
Pojechałam z chłopcami do Łodzi na wycieczkę szlakiem rezydencji fabrykantów żydowskich na podstawie „Ziemi Obiecanej” Reymonta. Przewodniczka była super, umiała zainteresować, chłopcy biegali, oglądali, fajnie było. Jak wyszliśmy rozdawali mapy Łodzi, mały Franek zaczął oglądać z dużym zainteresowaniem plan miasta. Pani Ula przewodniczka, zapytała dziecko: Franek co ty z takim zainteresowaniem szukasz? Franek odpowiedział ku uciesze całej wycieczkowej gawiedźi , najbliższego Mac Donalda …………………………………………..
Mój mały Gustaw mówił do mnie : Mamo ja żyję, czy nie ? Oczywiście, że żyjesz Gustawku, co za pytanie ? Gustaw odpowiedział ; Chyba jakbym nie żył to bym się przewrócił !!!!!!!!!!!!!!!
Jak byłam mała to suszyliśmy siano od domu około 2 kilometrów. Zachciało mi się sikać, powiedziałam mamie. Mama na to, żebym sikała na trawie. Nagle zniknęłam, jak się zorientowali że mnie nie ma, krzyczeli, szukali. Wróciłam po 2 godzinach . Pytają gdzie byłam ?????????????????? Odpowiedziałam, że wysikać się w domu. To nie mogłaś na łące ??????? Ja odpowiedziałam, tu tak ładnie, tak zielono.
Mając kilka lat , pod nieuwagę mamy wlazłam do wanny z lodowatą wodą w której moczyły się robocze ciuchy taty. Bart który miał mnie pilnować, nie wszedł za mną do łazienki, bo przecież nie wypada 🙂 Jak mama wróciła wpadła do łazienki zobaczyła radośnie bawiącą się córeczkę pytała tylko
-co robisz?
Więc odpowiedziała
– kąpie się!
Zanim zdążyłam się obejrzeć wylądowałam w łóżku, a na mnie wszystkie pierzyny świata . No cóż oficjalnie mogę powiedzieć że mors-owałam zanim to było modne 😀
Słodka trucizna 😉
Miałam może 4 lata i kochałam świat słodyczy,
choć okazje, gdy je jadłam, można na palcach wyliczyć.
Były lata 60., bieda w domu, aż piszczało.
Okazji na słodkie uczty mieliśmy z rodzeństwem mało…
Ale zwykle co niedzielę wujek-bogacz i cukiernik
przynosił nam trochę ptysiów. Brat z siostrą moją, bezczelni!,
wmówili mi jednak kiedyś, że krem do ciastek pachnących
robi się z ohydnych rzeczy i że może być trujący.
A ptysie pachniały bosko – wanilią i czekoladą,
którą zacni cukiernicy zawsze na wierzch ciastek kładą…
Rety, co ja miałam robić? Łapałam ptysiowy przydział
i uciekałam za domek, na stos cegieł. Nikt nie widział?
No to siup, krem z ptysia gdzieś tam na cegły lądował sobie,
a ja zjadałam ciasteczka. Brat dostrzegł raz, co tam robię
i odtąd z siostrą śledzili me poczynania zza rogu,
a potem ten krem zjadali, robiąc sobie ucztę bogów…
Po kilku tygodniach mama wyśledziła całą sprawę
i uratowała ptysie, psując rodzeństwu zabawę!
Odtąd, niczym nierażona, wcinałam więc ptysie z kremem,
przezwyciężając kremowo-legendową anatemę! 😀
Akceptuję regulamin.
Wigilia 1992 rok, miałam 6 lat. Jak co roku jechaliśmy w odwiedziny do mojej cioci która mieszkała kilkanaście kilometrów od nas. Gdy dotarliśmy już na miejsce, byli prawie wszyscy. Ciocia jak zawsze przywitała nas radośnie, nie obyło się bez serdecznych uścisków. W domu panowała magiczna atmosfera, a żywa, pachnąca choinka świecąca milionem światełek dodawała uroku. Gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka wszyscy podzieliliśmy się opłatkiem i usiedliśmy do wigilijnego stołu. I nadszedł w końcu tak wyczekiwany przez wszystkich moment – prezenty. Wszyscy a zwłaszcza dzieci wyczekiwały już Gwiazdora niecierpliwie stojąc w oknie. Nagle wszyscy usłyszeliśmy dźwięk dzwonka do drzwi. Jak się okazało przyszedł ów wyczekiwany gość – ukochany Mikołaj. Lecz nikt by się nie spodziewał co dalej się wydarzy. Gdy Mikołaj wszedł do pokoju, gdzie wszyscy się znajdowali, tak się wystraszyłam, że schowałam się za choinkę i tak mocno się o nią oparłam, że niestety całe drzewko się przewróciło wprost na Mikołaja, który zamiast rozdawać prezenty pomagał posprzątać cały ten bałagan. Na koniec powiedział, żartując, że zamiast prezentu powinnam otrzymać rózgę, za to, że tak potraktowałam Mikołaja. Na koniec wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja myślałam, że spalę się ze wstydu. Na szczęście Mikołaj okazał się całkiem fajnym gościem i mimo całej sytuacji rozdał wszystkim prezenty łącznie ze mną, poczęstowaliśmy go jeszcze słodkimi pierniczkami. To były zdecydowanie najzabawniejsze święta jakie pamiętam. Do dziś wspominam tamten dzień z uśmiechem na twarzy i rozpiera mnie radość.
Akceptuję regulamin
Kiedy dzieckiem byłem
często z moimi rodzicami na basen jeździłem.
Nauczyć pływać się chciałem
i dużo zapału miałem.
Dosyć długo chodziłem,
lecz w końcu się nauczyłem.
Któregoś razu pochwalić się chciałem
i moim rodzicom swoje wyczyny pokazywałem.
Długi rozpęd zrobiłem
i do wody wskoczyłem.
Salto zrobić chciałem
i o ludziach którzy byli w basenie zapomniałem.
Kiedy tak wskoczyłem,
wielkie „Chlup!” zrobiłem,
woda na boki się rozlała
i ludzi wokół oblała.
Wszyscy na mnie popatrzyli
i bardzo się dziwili,
jak tak można do basenu wskoczyć
i ludzi wodą pomoczyć.
Bardzo się zawstydziłem
i jak burak zaczerwieniłem.
Szybko wyszedłem z basenu, swoje rzeczy zabrałem
i z rodzicami do domu pojechałem.
Akceptuję regulamin
Kiedy byłem małym chłopcem bardzo bałem się zastrzyków. Pewnego dnia poszedłem razem z moimi rodzicami na wizytę, gdzie czekała już pani pielęgniarka. Byłem tak wystraszony, że zacząłem płakać i schowałem się pod krzesłem, a biedni rodzicie nie wiedzieli co mają robić. I wtedy moja mama wyciągnęła do mnie rękę, uśmiechnęła się, zaczęła pocieszać, dała tabliczkę mlecznej czekolady i po wielu próbach pomimo moich wcześniejszych sprzeciwów i niedowierzań, że zastrzyk nie jest taki straszny na jaki wygląda w końcu udało się jej mnie przekonać, abym wszedł do gabinetu. Od tamtej pory przełamałem strach i już nie bałem się zastrzyków. A to wszystko dzięki mojej kochanej, niezastąpionej mamie, która zawsze była lekiem na całe zło.
Akceptuję regulamin
Rok 1957, miałam 5 lat zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a ja z niecierpliwością czekałam na ten ważny dla mnie czas. Mój tata wtedy pracował i z tej okazji co roku na Gwiazdkę dzieci pracowników dostawały prezenty – paczki pełne słodyczy. Chcąc jak najlepiej wypaść przygotowałam specjalnie na tę okazję wierszyk dla Mikołaja którego uczyłam się cały tydzień. I w końcu nadszedł długo oczekiwany moment – ładnie się ubrałam, wierszyka nauczyłam i razem z moimi rodzicami na ów uroczystość wybyłam. Pamiętam jakby to było dziś – duża sala, pięknie przystrojona, a na jej środku piękna, duża zielona choinka udekorowana bombkami i milionem kolorowych błyszczących lampek, wesoła muzyka, a wokoło gwar i roześmiane twarze od ucha do ucha. Każdy z niecierpliwością czekał aż pojawi się Gwiazdor i wręczy upragnione prezenty. I gdy w końcu przyszła ta chwila to z nią i wielka trema, która dosłownie mnie zjadła i wszystko się wtedy posypało, bo nie mogłam wypowiedzieć ani słowa – wtedy z pomocą przyszła moja mama, która wzięła mnie na ręce przytuliła, uśmiechnęła się i przegoniła mój strach. W mig przypomniałam sobie wszystko i bezbłędnie wyrecytowałam wcześniej przygotowany wiersz. Byłam wdzięczna mojej mamie, że wtedy była ze mną i dodała mi otuchy. Po dziś dzień bardzo słodko wspominam tamte chwile do których wracam z radością.
Akceptuję regulamin
Tekst mojej 5 latki :mamo jak ja będę miała 18 lat to Ty będziesz stara i będziesz płakać za młodością.
Ostatnio miałem bardzo zabawną sytuację z moją 2-letnią córeczką. Jechaliśmy przez miasto rowerem, ona siedziała na siodełku umiejscowionym na bagażniku z tyłu mojego roweru. Miałem zatem dość ograniczoną widoczność co się dzieje za moimi plecami. Staliśmy na czerwonym świetle na przejściu dla pieszych. Obok nas stało sporo osób m.in. starszy Pan na rowerze tuż obok Nas. Po chwili czekania zielone światło ruszyłem odważnie do przodu i… Słyszę, że starszy Pan krzyczy coś w Naszym kierunku.. Zatrzymuje się, odwracam.. a moja córeczka buchnęła czapkę z głowy starszego Pana! Mieliśmy niezły ubaw i zresztą nie tylko my, bo wiele osób które stało z Nami na przejściu zaczęło się śmiać i tylko moja zawstydzona córeczka nie wiedziała do końca co takiego śmiesznego się stało! :)))