“Dbałość o wygląd pozwalała przetrwać obozowy koszmar” – kobiecość w czasie II wojny światowej

1 września nierozerwalnie kojarzy nam się z rozpoczęciem roku szkolnego oraz z drugą, niezwykle istotną datą. To wybuch II wojny światowej. O kobietach podczas wojny powiedziano już wiele – odważne, twarde, waleczne, bezkompromisowe. Pilnowały ogniska domowego, pracowały w administracji, pomagały przy rannych, ale niekiedy stawały też do walki, zasilały szeregi konspiracji. Z tego, co uczymy się podczas lekcji, w tym – dziwnym – wojennym czasie brakowało normalnej codzienności. Tymczasem w ostatnich latach, po tym jak wszyscy wpadliśmy w pewną pułapkę symboli i klisz, przyswajając sobie wojnę wyłącznie jako poukładane, martyrologiczne obrazy, nadszedł czas, by zająć się badaniem innych perspektyw, np. kobiecości. Jak się okazuje, kobiety podczas wojny również dbały o swój wygląd. Chciały wyglądać dobrze głównie po to, żeby zatrzymać w sobie tę namiastkę normalności.

Nie są to najnowsze badania, ale dopóki były sprawy “ważniejsze”, gdzieś na bok odchodziły „cywilne” aspekty życia, czyli takie kwestie jak dbałość o wygląd zewnętrzny podczas wojny, rozwój, kultura, czy nawet moda. Tymczasem ludzie podczas wojny, np. w getcie, pomimo szalejącej dookoła śmierci starali się żyć normalnie. Dbali również o wygląd, istniała moda, chodzili do kin, na koncerty. Pomagało im to utrzymać się przy życiu.

kobiecość w czasie wojny

Fot. 1. Jean Carlo Emer (Unsplash) 2. William Warby (Unsplash)

Moda w czasie II wojny światowej

Nie możemy oczywiście mówić o trendach z czasów II wojny światowej, ale wygląd odgrywał wśród kobiet w tym czasie wcale niemałą rolę. Schludny wygląd w tych niepewnych czasach dodawał kobietom pewności siebie. Był przede wszystkim manifestacją godności i przejawem biernego buntu:

– Kobieta zadbana i świadoma swojej kobiecości daje jasny komunikat: nie jestem niewolnikiem, nie jestem zwierzęciem prowadzonym na rzeź, nie jestem tym „czymś”, za „co” biorą mnie Niemcy. Jestem człowiekiem, jestem jednostką i to jest forma mojego oporu. – Karolina Sulej, dziennikarka, badaczka czasów Holocaustu dla Focus

Prasa wychodząca w getcie oprócz oficjalnych komunikatów, miała też działy, o których na co dzień się nie mówi, np. “Gazeta Żydowska” miała rubrykę „Poradnik gospodyni”. Była ona lekka, ale i precyzyjna, podawała mnóstwo praktycznych porad. Badania nad rubryką dokonała Karolina Sulej, badaczka czasów Holocaustu. W gazecie znalazły się porady o prowadzeniu domu, na temat pielęgnacji wyglądu zewnętrznego i dbania o ubiór. Między słowami, były to rady o tym jak przetrwać w piekle rzeczywistości i stworzyć sobie namiastkę codzienności.

Dbanie o wygląd jako rodzaj ruchu oporu

Współczesne czasy pozwalają nam nieco inaczej spojrzeć na czasy wojenne i ich cywilny aspekt. Podczas, gdy mężczyźni walczyli na froncie, kobiety dbały o to, żeby nie runęło ich życie, żeby mieli do czego wracać. Podtrzymywanie codziennych rytuałów jest tu niezwykle ważne. Tak więc kobiety nie tylko dbały o to, żeby dzieci miały co jeść, pomimo biedy i niedoboru, ale też, żeby miały w czym chodzić i gdzie mieszkać. Prace krawieckie i makijaż wykonywany tym, co było pod ręką (choćby burakiem!) to element tego codziennego cyklu, który pozwala wszystko utrzymać w ryzach, nie załamać się, przeżyć.

“Dbałość o wygląd pozwalała przetrwać obozowy koszmar”

Powyższy cytat pochodzi z książki “Rzeczy osobiste. Opowieść o ubraniach w obozach koncentracyjnych i zagłady” Karoliny Sulej. Dla wielu to wciąż kontrowersyjny temat. Na tle toczących się walk i niepewności przeżycia kolejnego dnia, ktoś ma czelność myśleć o urodzie. Autorka książki dotarła jednak do wielu dowodów, nawet do Ocalałych, które jasno mówią o tym, że dbałość o wygląd zewnętrzny, nawet w tak strasznym miejscu, jak obóz koncentracyjny, dawała siłę, aby walczyć. W momencie przyjazdu do obozu, gdy odebrano im wszystko, także ubrania, byli o krok od utracenia tożsamości. W obozach trwał proces odczłowieczania, odbierania podmiotowości. Zamieniania człowieka w numer i odebrania mu wszystkiego, co stanowi o jego wyjątkowości.

Kobiecość w obozach koncentracyjnych

Po dotarciu do obozu, każdy mógł łatwo zapomnieć o swojej tożsamości. Kobietom odbierano odzież i rzeczy osobiste. Nagie były poddawane dezynfekcji w obozowej łaźni. Towarzyszyło im trudne do wyobrażenia poczucie upokorzenia i bezradności. Więźniarki otrzymywały ubranie – pasiastą suknię. chustkę na głowę i drewniane buty. Wszystkie wyglądały tak samo, wszystkie miały stać się numerem. Ucieczki szukały w śpiewie i modlitwie oraz w nadaniu namiastki codzienności, obozowemu koszmarowi:

Poprzez wpinane we włosy szmatki, zaplatanie finezyjnych warkoczy czy wyhaftowanie drobnego elementu na chustce lub kołnierzyku, kobiety w obozie starały się wyrazić swoją jednostkowość i podkreślić swoją odrębność, mieć coś niepowtarzalnego, co dawało im poczucie łączności ze światem za drutami, a jednocześnie nie narażało ich na dodatkowe kary ze strony nadzorczyń SS. Umiejętność szycia i wykonywania przeróbek krawieckich pozwalała na skracanie za długich pasiakowych sukienek czy wszywanie ukrytych kieszeni, w których można było schować największe skarby – kawałek lusterka lub zdobytą nielegalnie szminkę. – Aleksandra Szymula dla majdanek.eu

 

Nadzieja na normalność

Umiejętność podtrzymywania tych maleńkich, błahych rutyn, odrobiny codzienności w obozowej rzeczywistości, pozwalała myśleć, że wciąż istnieje świat poza obozem. Była więc elementem walki, bo dodawała siły do chęci przeżycia. Nie jest to taki heroizm, jaki znamy z podręczników do lekcji historii, ale bez tych pojedynczych biografii każdego więźnia i więźniarki nie byłoby większej narracji. Walka w obozie mogła rozgrywać się też na tym poziomie. Dawało to wyraźny sygnał, że nie godzisz się z tym, co Ci narzucono, że nie pozwolisz sobie odebrać sprawczości.

Zabiegi wokół stroju i higieny ciała przypominały więźniom o tym, że są ludźmi, że mają tożsamość, gust, płeć, że istnieje piękno. – Karolina Sulej

W Majdanku działało Radio Majdanek, był to rodzaj teatru. Więźniarki prowadziły m.in. audycję „Podwieczorek z mikrofonem”, w której poruszali lekkie tematy, takie właśnie jak moda. Z humorem opisywały “trendy obozowe”:

“Hallo, hallo! Koleżanki! Obecnie lansujemy nową i bardzo oryginalną modę: sukienki wyłącznie w ciemnoniebieskie i szare pasy (…). Pończochy obecnie nosi się od pary. Jeśli jedna jest czarna, to druga beżowa, albo jedna brązowa a druga jasnopopielata (…). Pantofle modne są na grubej, drewnianej podeszwie, wierzch z papierowego płótna (…). Zamiast kapeluszy nosi się obecnie wszelakiego rodzaju chustki, raczej nie jaskrawe i możliwie ciepłe. Na tym kończymy komunikat mody”. – źródło: Państwowe Muzeum na Majdanku

 

I choć nie możemy mówić o klasycznej pielęgnacji, czy modzie z tych czasów, to warto zwrócić uwagę również na cywilny wymiar wojny. Czasy wojenne to ogrom smutku, cierpienia i przerażających scen, ale jest też drugi wymiar. To bierny bunt i opór – żeby przetrwać musimy zachować siebie, swoją tożsamość. Czasami tak “błahe” rzeczy pomagają przeżyć, dają siłę do walki i nadzieję, że gdzieś tam wciąż świeci słońce.

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (66 głosów, średnia: 4,83 z 5)
zapisuję głos...