Moje potyczki z metodą wychowania bez porażek Gordona

Wychowanie to jedno z najpiękniejszych, ale i najtrudniejszych ról w życiu jakie przyszło nam pełnić. Jednak większość osób uważa, że do bycia rodzicem nie trzeba się specjalnie przygotować, że mają to we krwi. Często wychodzimy z  założenia, że będziemy po prostu dobrymi rodzicami w momencie, gdy dziecko pojawi się na świecie.

Upodobania smakowe najmłodszych

Bywa, że utożsamieniem problemów wychowawczych są tylko dzieci z rodzin patologicznych. Większość rodziców jest przekonana, że tylko w rodzinach biednych i niewykształconych może się zdarzyć, że dzieci będą agresywne, sięgną po alkohol czy zejdą na margines społeczny. Jednak wszystkie dane temu przeczą. Bez względu na status, wykształcenie czy styl życia, trudności mogą zdarzyć się w każdej rodzinie.

Taki zakorzeniony sposób myślenia powstrzymuje rodziców od zwrócenia uwagi na to, że istotnym czynnikiem zakłócającym więzi rodzinne może być sposób i styl realizacji ich własnej postawy rodzicielskiej.

Pani Anna Furmaniuk z Poznania, mama dwóch kilkuletnich córek, jakiś czas temu pomyślała o profesjonalnym szkoleniu podnoszącym kompetencje rodziców: “Na półce w moim pokoju rosła sterta książek poświęconych wychowaniu i świadomemu rodzicielstwu, a ja – mimo wielu wieczorów spędzonych nad lekturą tychże, czułam, że – jako matka – zabrnęłam w ślepą uliczkę. Miałam wrażenie, że wszystkie mądre teorie, o których czytałam – nijak mają się do rzeczywistości. Gdy do głosu dochodziły emocje takie jak złość czy irytacja, rzeczowe rady z poradników mówiące o tym, jak w danej sytuacji powinien postąpić „mądry” rodzic, ulatywały z mojej głowy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czułam, że w stosunku do swoich córek wciąż popełniam te same błędy. Co gorsza – przyłapywałam się na tym, ze powielam błędy, które popełniano wobec mnie (w dobrej wierze oczywiście) gdy sama byłam małą dziewczynką. A  im bardziej starałam się postępować inaczej niż moi rodzice, tym bardziej stawałam się do nich podobna. Błędne koło. Moją frustrację pogłębiał fakt, że jako matka nigdy nie potrafiłam być z siebie zadowolona. Dominującym uczuciem było poczucie winy. W relacjach z dziećmi miotałam się między uleganiem dla świętego spokoju (wbrew samej sobie) a zajmowaniem pozycji autorytetu (najczęściej wbrew woli moich córek). Postanowiłam coś z tym zrobić. Przede wszystkim pogodziłam się z faktem, że nie jestem ekspertem w wychowaniu dzieci. I że w związku z tym mam prawo jakoś sobie pomóc. Kiedy przeczytałam książkę dr T. Gordona „Wychowanie bez porażek” i dowiedziałam się o metodzie komunikacji Thomasa Gordona, intuicja podpowiedziała mi, że to może być to, czego szukam i co mogłoby mi pomóc poprawić relacje z dziećmi nie tylko doraźnie ale i długofalowo.

Trening Skutecznego Rodzica z jednej strony był dla mnie źródłem wielu rodzicielskich odkryć, a nawet „objawień”, z drugiej strony – potwierdził to, co sama intuicyjnie myślałam o komunikowaniu się w rodzinie. Ważne było to, że na Trening Skuteczneg Rodzica nie uczy jakim być rodzicem. Nie ma tu miejsca na pouczanie i forsowanie jedynej słusznej wizji.  Szkolenie jest poświęcone tylko i wyłącznie temu jak się porozumiewać, aby było to skuteczne i satysfakcjonujące i dla rodzica, i dla dziecka.

 

50 lat minęło, jak jeden dzień…

Kiedy w 1962 roku dr Thomas Gordon po raz pierwszy prowadził kurs dla rodziców, takie szkolenie było zupełnie nowym zjawiskiem. Jednak pomysł prowadzenia zajęć dla rodziców przyjął się i… wręcz zyskał wielu naśladowców. Minęło 50 lat od pierwszego kursu. dr T. Gordona. Dziś wiemy już, że szkolenie rodziców może mieć znaczący wpływ na sposób, w jaki wychowują oni swoje dzieci. Istnieje ogromna liczba dowodów na to, że nieefektywne wychowywanie jest przyczyną wielu problemów dzieci i nastolatków, z jakimi muszą się oni borykać potem przez całe swoje życie. Wiemy również, że skuteczne rodzicielstwo może zapobiec wielu, jeśli nie większości, problemom.

Dla Anny z Poznania metoda Gordona jest przede wszystkim narzędziem komunikacji, jak twierdzi „O bardzo logicznej, matematycznej wręcz budowie. Co dziwić może tym bardziej, że dotyczy przecież czegoś tak niedookreślonego jak ludzkie emocje, których nie da zamienić się w proste równanie. Tutaj 2+2 nie zawsze oznacza 4. A jednak metodą komunikacji Gordona w skomplikowanej sieci rodzinnych emocji możemy wprowadzić ład i porządek, zaś różne, nierzadko trudne, sytuacje pomiędzy członkami rodziny posegregować i powkładać do odpowiednich szufladek”.

 

Trudny wybór

W jaki sposób rodzic dzisiaj ma zdecydować za którym modelem wychowawczym powinien podążać? Każdy z nich przedstawia specyficzną filozofię dotyczącą sposobu wychowywania dziecka.  Niektóre opowiadają się za autorytarną kontrolą rodzica, choć każda z metod czyni to w różnym stopniu. Niektóre, w tym także metoda Gordona, uczą rodziców sposobów wspólpracy z dziećmi, aby zbudować z nimi demokratyczne relacje i zdrowe więzi.

Pani Ania twierdzi, że przede wszystkim podczas kursu nauczyła się, aby swoją uwagę skupiać na konkretnym zachowaniu dziecka zamiast jego oceniania. “Mój słownik „wypieliłam” z takich językowych „chwastów” jak „mądry, grzeczny, dzielny, dobry, posłuszny” itp. Nauczyłam się też odróżniać te sytuacje, w których to moje córki mają problem od tych, w których problem mam ja. Dużą trudnością w mojej rodzinie była nauka samodzielności, zwłaszcza u starszej córki. Miało to związek z moją nadopiekuńczością i brakiem zaufania do jej umiejętności. Wydawało mi się, że moim głównym zadaniem jako matki jest pomaganie i ułatwianie córce życia. Po TSR zrozumiałam, że nie muszę wyręczać moich dzieci, podpowiadać im rozwiązań. W wielu wypadkach aktywne słuchanie wystarczało do tego, by córki same znajdowały rozwiązanie wielu swoich problemów. Przykładowo – córeczki czuły się dumne gdy bez niczyjej pomocy znalazły zagubioną chwilę wcześniej zabawkę. Ja byłam spokojna, że w tak błahej dla mnie sprawie, jak szukanie zabawki, nie muszę uczestniczyć i się w nią niepotrzebnie angażować.

Podczas Treningu nauczyłam się też, jak chwalić dzieci za ich osiągnięcia tak, aby one rzeczywiście poczuły się docenione. Zamiast zwykłej, tendencyjnej pochwały „piękny rysunek” wystarczyło starszej córce powiedzieć” „Wygląda na to, że bardzo dużo pracy włożyłaś w ten rysunek – użyłaś wielu kolorów, zamalowałaś cała kartkę i nie zostawiłaś ani jednego białego miejsca” by w oczach mojej starszej córki ujrzeć autentyczna radość i dumę”.

 

Bądź człowiekiem, nie tylko rodzicem

Czasami gdy ludzie stają się rodzicami, zapominają, że są osobami. Zaczynają odgrywać rolę rodzica. Katarzyna i Paweł nagle czują, że muszą przemienić się w mamę i tatę, dwoje rodziców. Niestety to przeistoczenie sprawia, że zapominają, że są też ludźmi- ze swoimi wadami, ograniczeniami, uczuciami, brakiem konsekwencji i przede wszystkim ze swoimi prawami.

Pani Ania zauważyła, że “po kursie znacznie zmniejszyło się moje poczucie winy w tych momentach, w których do głosu dochodziły emocje o zabarwieniu negatywnym, takie jak złość czy zdenerwowanie. Odkryłam, że mam prawo poczuć się zła, wkurzona, nawet wściekła, nierzadko smutna. To są tak samo ważne i naturalne emocje jak radość, szczęście czy zadowolenie. Gdy nie okazujemy dziecku swoich prawdziwych emocji – udajemy. Przestajemy być szczerzy i autentyczni. A to jest prosta droga do utraty zaufania, jakim darzy nas nasze dziecko. Ten aspekt szkolenia był dla mnie jednym z ważniejszych odkryć. Oczywiście – jedna rzecz to dać sobie prawo do odczuwania emocji, a druga – to umiejętność ich właściwego wyrażania, tak by dziecka nie urazić i nie skrzywdzić. I tego właśnie uczyliśmy się podczas Treningu Skutecznego Rodzica.

Kolejnym odkryciem było poznanie 12 barier w komunikacji. Radzenie, pouczanie, wyręczanie, odwracanie uwagi , moralizowanie, rozkazywanie, niekonstruktywne chwalenie i zgadzanie się  bardzo często było przeze mnie wykorzystywane w relacji z moimi córkami. Umiejętność rozpoznawania tych barier pozwala mi obecnie w porę ugryźć się w język, powstrzymać od zbędnych komentarzy i zostawić emocjonalną i bezpieczną przestrzeń dla moich dzieci. Nauczyłam się słuchać. Odzierać ich słowa z kolejnych warstw, jakbym obierała cebulę. I często okazuje się, że pod dramatycznym zdaniem: „nie chcę iść dzisiaj do przedszkola!” kryje się komunikat: „przytul mnie mamusiu, wstałam dzisiaj lewą nogą, miałam zły sen”. A córki – w „nagrodę” – otwierają się, chętniej o sobie mówią, uczą się nazywać swoje emocje. Nieświadomie podłapują pewne zwroty i wyrażenia, co często bywa bardzo zabawne i wywołuje mój uśmiech.

Trening potwierdził też to, co myślałam o byciu konsekwentnym. Na kursie upewniłam się, że nie da się zachowywać wobec innych zawsze w taki sam, identyczny sposób. Na nasze reakcje ma wpływ wiele czynników – jednego dnia to samo zachowanie moich córek doprowadzi mnie do szału, innym razem do wzruszenia ramionami. Zmuszanie się do zajmowania zawsze tego samego stanowiska jest nienaturalne i sztuczne, a w konsekwencji mało efektywne”. Oczywiście, nie wszystko jest takie proste. Umiejętności wyniesione z Treningu trzeba cały czas ćwiczyć. Nie mniej udział w nim zmienił mnie jako matkę i człowieka. Co uświadamiam sobie chociażby w takich chwilach jak ta, która zdarzyła się kilka dni temu: moja 4,5 letnia córka sama z siebie posprzątała po kolacji swój kubek, który umyła, wytarła suchą ściereczką, odstawiła do szafki, a następnie powycierała kuchenny blat. Kilka miesięcy temu siedziałaby przy stole i czekała aż ją obsłużę. Po wszystkim spojrzała na mnie i powiedziała: „mamusiu, wygląda na to, że jesteś właśnie ze mnie bardzo dumna”. A ja pomyślałam: „do licha, Gordon naprawdę działa” .

Podobne jak pani Ania, wielu rodziców podkreśla, że po paru tygodniach zauważa skutki wprowadzania w życie zasad metody Gordona. Zatem…chyba warto się doskonalić w roli rodzica.

Autor: Violetta Kruczkowska, psycholog, psychoterapeuta systemowy, licencjonowany reprezentant Gordon Training International w Polsce, prezes Fundacji „Wychowanie bez porażek”.

Więcej informacji na: www.gordon.edu.pl ; www.terapia.aid.pl

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (109 głosów, średnia: 4,33 z 5)
loading... zapisuję głos...