Mężczyzna mojego życia – cz.5 Waszych miłosnych historii
Oto historie miłosne naszych czytelniczek – część piąta
Historia Anny B.
Jestem czekoladoholiczką. Kiedy jadę za granicę, to pierwszym co odszukuję na sklepowych półkach jest czekolada właśnie.
Trzy lata temu przebywałam w Barcelonie. Był tam jeden sklep, w którym nie było wielkiego wyboru mojego „surowca”, ale jedna to było prawdziwe cacko, trudno osiągalne. Jeśli miałabym powiedzieć czym jest niebo, to jest tą czekoladą!
W czwartek, w trzecim tygodniu mojego pobytu musiałam rano przemieścić się na zajęcia. Obudziłam się więcrano i po zwykłych, codziennych czynnościach udałam się na przystanek. Autobus, niestety, nie pojawił się. Zła na cały świat opuściłam przystanek. Udałam się w stronę sklepu. Po czekoladę. Po chwili marszu wpadłam do sklepiku i już byłam przy regale z czekoladami. Moim oczom ujrzał się okropny widok: ostatnia tabliczka mojej ulubionej czekolady była właśnie zabierana przez jakiegoś faceta. Naparłam na niego, on pomyślał, że to niechcący i wybąkał: “przepraszam”. To Polak! Usłyszałam jak mówię: “Przepraszam Pana, czy Pan kupuje tę czekoladę? To ulubiona czekolada mojego chrzestnego, czy nie mógłby mi Pan odstąpić tej ostatniej tabliczki?”. Niestety, nie mógłby, bo on też kupuje tę czekoladę specjalnie dla chrześnicy. Byłam strasznie zła choć był to całkiem przystojny przybysz. Zaprosił mnie na płynną czekoladę do swojego mieszkania. Uwierzcie mi, nie leży w moim zwyczaju chadzanie do mieszkań obcych mężczyzn, ale głód czekoladowy wygrał. Udaliśmy się do niego. Zaczął opowiadać jak wielkim fanem czekolady jest od dziecka. Przyjechał tu zbierać materiały do swojej książki o Hiszpanii. W pewnym momencie wyjął z opakowania zakupioną czekoladę i wyciągnął ją w moją stronę: “Proszę. Właściwie to nie mam żadnej chrześnicy. Po prostu jestem łasuchem”. To wyznanie ugięło pode mną kolana. Tamten dzień stał się początkiem naszej znajomości, a to już trzeci rok mija. Mieszkamy razem. Razem jeździmy do Hiszpanii i smakujemy czekoladę. Myślimy nawet o tym, by wydać wyjątkowy przewodnik po świecie. Razem.
O czekoladzie…
Historia Marii K.
Mężczyznę swojego życia poznałam na stacji paliw, gdy czekałam aby pan z obsługi zatankował mi paliwo do mojego samochodu. Niecierpliwy Pan, który stanął za mną w kolejce do tankowania paliwa, zapytał:” Dlaczego Pani nie tankuje?” Odpowiedziałam: „Czekam na Pana z obsługi?”. Pan zaoferował swoją pomoc: „To może ja Pani zatankuję paliwo?”. Odpowiedziałam: „Dobrze. Proszę zatankować.” Pan tankując paliwo zaproponował , że za tak wyjątkową usługę powinnam z nim wypić kawę. Oczywiście dziękując zgodziłam się. Obecnie jest moim narzeczonym i już mu tak zostało, że tankuje paliwo do mojego samochodu.
Historia Justyny P.
Mężczyznę mojego życia poznałam na Balu Sylwestrowym, gdzie wszyscy byli poprzebierani za postacie z bajek.
Zabrała mnie tam koleżanka, która zawsze ma jakieś szalone pomysły. Na początku nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ponieważ nie miałyśmy partnerów i nikogo tam nie znałyśmy. Ale Gosia ma niesamowity dar przekonywania…
Impreza była świetna – dobra muzyka, piękny lokal, pyszne jedzenie, super ludzie, a do tego bajecznie kolorowe kreacje uczestników robiły niesamowite wrażenie.
Ja byłam przebrana za Kobietę Kota z „Batmana”.
Bawiłyśmy się w najlepsze z moją koleżanką, gdy nagle podszedł do mnie sam Batman i powiedział:
– Tylko ty jedna jesteś tutaj z mojej bajki. Może masz ochotę zatańczyć?
Zgodziłam się i było fantastycznie. Dobrze nam się tańczyło i rozmawiało. Miał na imię Robert i był z tego samego miasta co ja.
Najlepsze w tym wszystkim było jednak to, że nawet nie wiedzieliśmy jak tak naprawdę wyglądamy, gdyż maski wszyscy mieli zdjąć dopiero o północy.
Niestety nie doczekałam tego momentu… Do Gosi zadzwoniła opiekunka, że jej dziecko ma gorączkę i wymiotuje. Natychmiast pojechałyśmy do domu.
Kilka dni później w lokalnej gazecie zauważyłam duże ogłoszenie: „Batman poszukuje Catwoman. Zniknęłaś tak niespodziewanie. Sylwestrowa Noc nagle straciła cały urok. Jeśli nie chcesz, żeby ta bajka tak się skończyła, zadzwoń” i tutaj był numer telefonu. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie ukrywam, że od balu ten tajemniczy mężczyzna zaprzątał moje myśli i byłam go naprawdę bardzo ciekawa, więc zadzwoniłam…
W taki właśnie sposób nasza bajka zakończyła się happy endem:)
Historia Karoliny S.
Historia poznania mężczyzny mojego życia nie nadaje się do opowiadania dzieciom, wnukom, podania do stworzenia na jej podstawie fabuły filmu ani pomysłem do opisania w książce. Mimo to dla mnie jest najpiękniejsza, niezwykła i przywołanie jej w myślach zawsze wywołuje uśmiech. To był piątek. Piątek trzynastego. Idealna data, żeby zaszyć się w domu i nigdzie nie wychodzić bo można niechcący przejść pod drabiną bądź zauważyć czarnego kota przechodzącego przez ulicę. Dla mnie jednak był to dzień idealny na imprezę. W końcu piątek – weekendu początek 🙂 Wybrałam się do klubu ze znajomymi. Był tylko jeden mały szkopuł – każdy miał parę oprócz mnie. Po paru godzinach gapienia się jak wszyscy się mizdrzą, kiziają i obmacują na moich oczach postanowiłam zapić smutki przy barze. Tam spotkałam faceta o spojrzeniu bardzo „hipnotajzing”, czarującym uśmiechu i pachnącego tak, ze do tej pory potrafię odtworzyć tę woń. Podeszłam do niego i nie rozmawialiśmy ze sobą tylko przez jakiś czas patrzyliśmy sobie w oczy, bez słowa. Przyszedł czas, że znajomi nalegali aby wracać. Pospiesznie zapisałam nieznajomemu numer telefonu i wyszłam z klubu. Czekałam miesiąc aż ów przystojniak się odezwie. Tłumaczył mi, że nie był pewien czy dobrze zapisał numer i dlatego zwlekał. Umówiliśmy się na spotkanie i od tamtej pory przeżyliśmy juz nie jeden wspólny piątek trzynastego 🙂
Historia Agnieszki G.
Zobaczyłam go na andrzejkach, miałam wtedy 16 lat. Aneta (moja koleżanka) rzuciła to Sylwek to Agnieszka. Spojrzałam na niego i prawie jednocześnie krzyknęliśmy za już znikającą Anetką –zabije cię. A zaczęło się początkiem listopada. Każdy zaczynał myśleć o sylwestrze gdzie i z kim go spędzi. A ja nie miałam planów. Anetka ciągle opowiadała jak idą przygotowania u niej na wsi. A ja słuchałam coraz bardziej przygnębiona perspektywą spędzenia tej nocy samotnie. Więc postanowiłam się wprosić. Jeden problem chociaż jedna osoba z pary musiała być z miejsca zamieszkania Anety. Jak tylko mi to oświadczyła rzuciłam bez zastanowienia „przecież nie wszyscy mają pary może któryś chłopak nie ma dziewczyny ja mogę iść z nim jako osoba towarzysząca i płace za siebie”. Anetka popatrzyła na mnie i obiecała się spytać. Do końca dnia jeszcze Kaśka dała się w to wciągnąć i było nas dwie. Wieczorem mama uświadomiła mi co najlepszego zrobiłam! Już po 2 dniach Aneta wpadła do szkoły z wiadomością że ma chłopaka dla..Kaśki. Przyniosła zdjęcie –przystojniak. A ja? Ja czekałam. Tuż przed andrzejkami Anetka oświadczyła że ma super chłopaka- kolegę z podstawówki. Cały dzień słuchałam o nim ochów i achów. Anetka obiecała załatwić jego zdjęcie ja miałam dać swoje. Wybrałam najlepsze i zaniosłam do szkoły a w zamian otrzymałam -paszkwilca. Trudno żenić się z nim nie będę byle miło spędzić czas. Zadzwonił do mnie jeszcze tego samego dnia-widocznie zdjęcie zadziałało.
Umówiliśmy się że spotkamy się na andrzejkach u Anety. Aneta rzuciła to Sylwek to Agnieszka. Spojrzałam na niego i prawie jednocześnie krzyknęliśmy za już znikającą Anetką –zabije cię. Ale usłyszeliśmy śmiech. Daliśmy się nabrać zarówno ja jak i on dostaliśmy zdjęcia –koszmary. Przetańczyliśmy i przegadaliśmy całą noc a na Sylwestra byliśmy już parą. Anetka do dziś żartuje że skoro zgodziliśmy się mimo takiego wyglądu to zależało nam na charakterze drugiej osoby albo… byliśmy zdesperowani.
Historia Marty M.
2010, sierpień, Świnoujście, festiwal artystyczny dla studentów, którzy mają zespoły, piszą, fotografują i stawiają swoje pierwsze kroki w sztuce. Pojechałam tam na warsztaty literackie, a Tomek przyjechał z zespołem. Zawsze lubiłam saksofon – Johna Coltrane’a ubóstwiam. Gdy zobaczyłam Tomka na scenie, myślałam, że padnę na miejscu. Cały czas wydawało mi się, że patrzy na mnie, co okazało się być nieprawdą później 😉
Okazało się, że po koncercie wszyscy razem idą nad morze. Tomek też. Na plaży znaleźliśmy kosze plażowe w które zaczęliśmy wszyscy wchodzić i wychodzić. Oprócz nas. My zostaliśmy całą noc gadając o muzyce, literaturze i drąc się na całe gardło, bo było okropnie zimno i padał deszcz.
Miesiąc temu Tomek oświadczył mi się w Berlinie, w małej kawiarni na Kreuzbergu, w dokładnie takim samym koszu w jakim przegadaliśmy całą noc.
***
Wciąż czekamy na Wasze romantyczne historie lub komentarze, które z tych mini-opowiadań wywarło na Was największe wrażenie
Prawdziwe historie: Mężczyzna mojego życia – cz.1
Prawdziwe historie: Mężczyzna mojego życia – cz.2
Prawdziwe historie: Mężczyzna mojego życia – cz.3
Prawdziwe historie: Mężczyzna mojego życia – cz.4