Maska L’biotica na włosy – przetestowałyśmy ją dla was. Czepek z olejem monoi naprawdę wygładza i pięknie pachnie!
Czy maska na włosy w czepku naprawdę działa? Aby się o tym przekonać trzeba oczywiście spróbować, dlatego postanowiłyśmy przeprowadzić redakcyjny test. Została do niego wybrana Monoi Hair Mask od L’biotica. Poniżej przedstawiamy wyniki naszych obserwacji. Jeżeli również spróbowałyście, czekamy na wasze opinie w komentarzach.
Lato odeszło w niepamięć i niestety oprócz miłych wspomnień pozostawiło też kilka tych mniej przyjemnych, widocznych gołym okiem. Mowa tutaj m.in. o przesuszonych słońcem włosach, które teraz znów wystawiane są na wiele prób. Klimatyzacja w pomieszczeniach, a na zewnątrz wilgoć i wiatr też wcale nie pomagają w ich odbudowie, a co za tym idzie – zachowaniu pięknego wyglądu fryzury damskie. Nie ma co czekać do zimy gdy będzie jeszcze gorzej, dlatego oprócz szamponów oraz odżywek czas sięgnąć też po inne kosmetyki. Jako nowość na rynku pojawiły się ostatnio maski do włosów w formie czepka od marki L’biotica. Do wyboru mamy wersję regenerującą oraz wygładzającą. Postanowiliśmy przetestować dla was tę drugą. A testu podjęłam się ja, redaktorka Marcelina, a prywatnie właścicielka niesfornych i puszących się włosów.
Maska L’biotica na włosy – przetestowałyśmy ją dla was. Czepek z olejem monoi naprawdę wygładza i pięknie pachnie!
Na początek należy napisać co o samym produkcie mówi producent. Monoi Hair Mask to maska w formie wygodnego czepka nasączonego składnikami aktywnymi. To kompozycja kwiatów gardenii tahitańskiej i oleju kokosowego, które stworzyły kosmetyk naturalny nazywany olejem monoi. Odżywia suche i zniszczone pasma, wspomaga proces regeneracji i odbudowy ich uszkodzonej struktury, nawilża, poprawia sprężystość i elastyczność. Chroni też włosy przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych i wysuszającym działaniem kosmetyków. Ponad to olej wygładza gryzurę i ogranicza rozdwajanie się końcówek, a stosowany na skórę głowy zapobiega powstawaniu łupieżu oraz łagodzi podrażnienia skóry.- Efekt w postaci aksamitnie miękkich pasm o wygładzonej i uszczelnionej powierzchni widoczny jest od razu po pierwszym użyciu – zapewnia L’ Biotica.
Przedstawiam moje niesforne włosy
Jako właścicielka kręconych włosów mam z nimi wiele problemów. Niestety, mimo tego iż staram się no nie dbać, są przesuszone, poplątane i mam wrażenie, że końcówki rozdwajają się właściwie codziennie. Chciałabym zapanować przede wszystkim nad „puszeniem się” fryzury, dlatego wybrałam Monoi Hair Mask. Jak sama nazwa wskazuje ma wygładzić włosy, a tego właśnie mi potrzeba. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć co się z nimi dzieje gdy nie nałożę na nie tony kosmetyków. Niestety, mam też świadomość, że ich spore ilości bardzo obciążają fryzurę i niszczy pasma na całej długości. To jednak często jedyne rozwiązanie, by przekształcić „siano” w eleganckie loki.
Wystarczy założyć czepek
Samo nałożenie produktu nie jest niczym skomplikowanym. Zanim jednak otworzymy opakowanie musimy umyć włosy i przesuszyć je ręcznikiem. Ja tak właśnie zrobiłam i dodatkowo związałam w koczek. Jak tłumaczy instrukcja, jeśli masz dłuższe włosy tak właśnie powinnaś zrobić. Później wystarczy założyć maskę na włosy i delikatnymi ruchami rozprowadzić znajdujący się w nim kosmetyk na całości.
Następnie trzeba odczekać 15-20 minut. Ja ściągnęłam czepek po około 30 minutach, tak dla pewności 🙂
Moje wrażenia
Czepek przyjemnie zaskoczył mnie już po otwarciu opakowania, a to za sprawą pięknego kwiatowo-owocowego zapachu. Producenci pisząc o egzotycznych doznaniach zmysłu węchu mają 100-procentową rację. Wystarczy, że zamknęłabym oczy i jestem w stanie uwierzyć, że przeniosłam się na rajską wyspę. Jeśli chodzi o założenie czepka zajmuje to kilka sekund i nic się spod niego nie wylewa, ani nie wypływa. Nie trzeba więc zakładać ręcznika czy fartuszka ochronnego. Dodatkowo w zestawie znalazł się plasterek, dzięki któremu możemy przymocować czepek do głowy. Użyłam go, ale myślę, że i bez niego maska trzymałaby się stabilnie. Co więcej, olej wystarczył na całe moje włosy, co wyczuwałam gdy lekko rozmasowałam je pod czepkiem. I teraz najważniejsze pytanie: Czy działa?! Jak dla mnie: zdecydowanie tak! Na dowód dołączam selfie prosto z łazienki. Włosy są nieco uniesione, bo lekko podsuszyłam je suszarką, ale poza tym nie nakładałam żadnych kosmetyków.
Włosy przede wszystkim dobrze się wygładziły i nie ma efektu „siana”, a zamiast tego widoczne są ładne skręty. Kosmyki są lśniące, przyjemne w dotyku i pięknie pachną. To naprawdę przyjemne doznanie, zarówno dla skóry głowy jak i włosów. Oczywiście mam świadomość, że efekty nie utrzymają się już na zawsze (a szkoda), dlatego z pewnością powtórzę zabieg. Szacuję, że 3 razy w miesiącu będzie optymalnie. Nie nadwyręży to też znacząco mojego portfela. Jeden czepek kosztuje bowiem w granicach 20 złotych.