„Maluję się w 7 minut”. O jesienno-zimowych trendach rozmawiamy z wizażystką gwiazd – Małgosią Smelcerz

Z wykształcenia psycholog, z zamiłowania wizażystka. Małgosia Smelcerz na co dzień pracuje za kulisami pokazów mody, sesji zdjęciowych oraz innych wielkich modowych przedsięwzięć, do których przygotowuje aktorki, modelki i celebrytki. Specjalnie dla naszych Czytelniczek, zgodziła się jednak uchylić rąbka tajemnicy i otworzyć przed nami drzwi z napisem: „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. W rozmowie z naszą Redakcją Pani Małgosia zdradza tajniki swojej pracy, opowiadając o najnowszych trendach dotyczących make-up’u, trickach i fascynacjach, a także o własnej makijażowej rutynie!

Małgosia Smelcerz opowiada o makijażowych trickach

Historię twórczej pracy Pani Małgosi dokumentuje jej profil na Instagramie: https://www.instagram.com/msmelcerz_makeup/.

Koniecznie obejrzyjcie też serię makijażowych tutoriali autorstwa Pani Małgosi, zamieszczoną na kanale firmy Bell Cosmetics na YThttps://www.youtube.com/channel/UC_m-dE6xuXdi6jn8CF1GRcg.

KM: Pani Małgosiu, spotykamy się, by porozmawiać na temat makijażu jesienno – zimowego. Zapytam ogólnie – na razie nie zagłębiając się w aktualne trendy – jakie różnice widzi Pani w makijażu letnim i zimowym? Czy jeszcze istnieją takie granice, czy już się zatarły?

Małgorzata Smelcerz: Owszem, istnieją pewne granice, o których zaraz opowiem, natomiast trzeba zauważyć, że dziś te różnice trochę się już zacierają, gdyż zaczęliśmy kierować się założeniem, że kobieta wygląda najpiękniej w takim makijażu, jaki jest jej ulubionym. Na przykład, jeżeli danej zimy (tak, jak to będzie w tegorocznym sezonie) pojawia się trend mocnych ust, to możemy dostosować go do naszych własnych potrzeb – zamiast nakładania kryjącej pomadki o ciemnym odcieniu śliwki możemy użyć błyszczyka w tym kolorze. Wróćmy jednak do różnic między makijażem letnim a zimowym. Latem makijaż jest zdecydowanie lżejszy, by nie zaszkodziła mu wysoka temperatura. Staramy się wtedy podkreślać naszą urodę w o wiele bardziej subtelny sposób. Korzystamy z kosmetyków wodoodpornych, inaczej upał mógłby osłabić efekt naszego makijażu, rozmywając go. Co więcej, latem podkreślamy zazwyczaj opaleniznę, czyli stawiamy na tonacje rozświetlone – złociste, brązowe i brzoskwiniowe. Zimą, gdy za oknem robi się chłodno, bliższe naszemu sercu stają się zaś zwykle barwy ciemne. Znalazły się one akurat w trendach tego sezonu, wśród których wymienić można ciemne oko i intensywne, ciemne usta.

KM: Jakie produkty z naszej kosmetyczki powinnyśmy już schować do szuflady, a które są według Pani absolutnym must have jesienią i zimą? Wszak mróz, wiatr czy centralne ogrzewanie nie pozostają bez wpływu na naszą cerę.

Małgorzata Smelcerz: Bardzo trudno jest wskazać, które kosmetyki z naszej makijażowej walizeczki powinnyśmy odłożyć do szuflady, ponieważ z trendami makijażowymi jest tak, że to, co uważamy za niemodne, jutro wraca z powrotem do bieżących trendów. Taka sytuacja dotyczy na przykład metalicznej pomadki do ust, od której wszyscy uciekali, a teraz stała się najmodniejszym wykończeniem makijażu. Dzisiaj makijaż funkcjonuje nieco inaczej niż jeszcze parę lat temu, kiedy można było różnicować produkty na te, które są modne i te, które nie są już na czasie. Obecnie na te trendy ogromny wpływ ma Instagram i inne media społecznościowe, które udowadniają, że wiele produktów może prezentować się bardzo dobrze, jeżeli tylko odpowiednio zestawimy je z naszą stylizacją. Bierzemy też pod uwagę nasze preferencje, upodobania i swój typ urody. Z tego względu trudno byłoby mi wymienić kosmetyki, które z całą pewnością zasługują na usunięcie z kosmetyczki. Mogę natomiast wskazać absolutny must have jesieni – są to nawilżające bazy pod podkład. Kiedy za oknem robi się chłodno, a my nastawiamy klimatyzację na intensywne ogrzewanie, nasza skóra bardzo to przeżywa, reagując negatywnie na te zmienne bodźce. Jeśli więc chcemy jak najlepiej ją „otulić” i ochronić, powinnyśmy postawić właśnie na nawilżające bazy. Warto też często korzystać z utrwalaczy makijażu, jednak należy zwrócić uwagę, by wybierać te o właściwościach pielęgnacyjnych. Powinny to być fixery, które nie pozostawią na skórze chemicznej warstwy – przeciwnie, stworzą delikatną mgiełkę, przyjemnie otulającą skórę.

KM: Wiadomo, że nie wszystkie trendy i mini-trendy, które oglądamy na zdjęciach modelek, zostaną zaakceptowane przez zwyczajne kobiety. Który z trendów makijażowych na obecny jesienno-zimowy okres jest tym, który ma szansę potrwać jeszcze kilka kolejnych sezonów?

Małgorzata Smelcerz: Jeżeli miałabym wybrać dwa trendy z sezonu jesień-zima 2017/2018, które potrwają jeszcze dłużej, postawiłabym na graficzną kreskę oraz mocne usta. Dlaczego usta? Bo jest to ten element makijażu, który w zasadzie stwarza całą stylizację – jeżeli na przykład mamy odwagę nosić ciemniejsze kolory pomadek, nie musimy wcale posiadać wyjątkowych umiejętności, by zrobić sobie świetny makijaż na wieczór. Gdy nasza stylizacja jest prosta, wystarczy, że położymy na usta mocny – na przykład malinowy – kolor i już wyglądamy wystrzałowo. Jeżeli zaś chodzi o wykończenia makijażu ust, możemy w tej chwili korzystać z całego spektrum możliwości. Do wyboru mamy (nieschodzący z listy przebojów) mat, ale również metaliczne wykończenia, które dodają nam świeżości i rewelacyjnie prezentują się na wydatnych ustach. Jeśli zaś chodzi o wyciągniętą, graficzną kreskę, to jest to trend, dzięki któremu oko nabiera tajemniczości i wyrazu. Co więcej, taka kreska pasuje każdej kobiecie, musimy tylko pamiętać, że jej kształt powinien być odpowiednio dobrany do budowy naszego oka.

Innym, godnym uwagi trendem jest makijaż „maksimum-minimum”, czyli taki, którym w naturalny sposób podkreślamy nasza urodę, ale nie wskazywałabym na niego, gdyż moim zdaniem jest on modny przez cały czas.

KM: Czy jest trend lub kolor obecnego sezonu, który przypadł Pani szczególnie do gustu?

Małgorzata Smelcerz: Jak już wspomniałam, trendem, który podbił moje serce są usta wysunięte na pierwszy plan. Jeśli zaś chodzi o samą kolorystykę, to mamy w tym sezonie tak szeroki wachlarz, że naprawdę nie musimy się ograniczać. Urzekł mnie jednak kolor, który widziałam u jednego z projektantów mody. To magenta – odcień bardzo zimnego różu, przypominający połączenie jeżyny z maliną, w którym wiele kobiet prezentuje się niesamowicie dobrze. Przez to, że jest on chłodny, posiada niebieskie podtony, dzięki czemu pięknie wybiela zęby. Czy można chcieć więcej od pomadki niż to, by wyglądała zjawiskowo i jednocześnie podkreślała nasz uśmiech?

KM: Na Instagramie co chwilę pojawia się nowy makijażowy „trend”, obwołany kolejnym hitem i powielany przez użytkowniczki tej społeczności. Co Pani sądzi o tych instagramowych propozycjach?

Małgorzata Smelcerz: Instagram ma to do siebie, że kreuje niestety nieco zakłamaną rzeczywistość. Musimy pamiętać, że zdjęcie, które zostaje umieszczone na Instagramie jest najlepszym zdjęciem z wykonanej wcześniej całej serii fotografii. Do tego jest wykonane w odpowiednim oświetleniu i częstokroć przepuszczone przez różne filtry, więc nie powinnyśmy całkowicie wierzyć temu, że prezentowany na nim makijaż wyglądałby równie dobrze w rzeczywistości. Mówię o tym, ponieważ zauważyłam, że wiele kobiet wpada w kompleksy, porównując siebie i swoje zdjęcia do zdjęć z Instagrama. Osobiście byłabym daleka od ślepego wierzenia w to, że to, co tam widzimy, ma miejsce w realnym świecie.

Przechodząc do trendów, które pojawiają się na Instagramie, muszę powiedzieć, że czasem są to naprawdę fajne tricki, dające się zaadaptować do codziennego makijażu. Z reguły jednak internetowe wirale są czymś przerysowanym i mocno przyciągającym uwagę, bo gdyby przedstawiały naturalny makijaż (taki, który dodałby uroku każdej kobiecie), nie stałyby się przecież tak popularne. Hitem Instagrama są na przykład tzw. instagramowe brwi i o ile tam wyglądają ładnie, to rodzi się pytanie, czy któraś z nas czułaby się dobrze w takich wyraźnie zaznaczonych, perfekcyjnie równych łukach brwiowych na co dzień – moim zdaniem nie. Instagram jest więc miejscem, gdzie możemy szukać inspiracji, dążąc do wypracowania jak najlepszej wersji swojego makijażu, ale pamiętajmy, że nie warto nabawiać się przez niego kompleksów!

KM: Większość z naszych czytelniczek to zabiegane, młode kobiety. Na jaki makijaż postawić, gdy mamy przysłowiowe 10 minut na make-up a chcemy wyglądać zgodnie z trendami?

Małgorzata Smelcerz: Jeżeli nie mamy czasu na makijaż, bo jesteśmy zabieganymi młodymi kobietami, zdecydowanie radziłabym postawić na trend „maksimum-minimum”, czyli podkreślanie naszej urody w najbardziej naturalny i – moim zdaniem – najpiękniejszy sposób. Wystarczy, że bardzo szybko nałożymy krem BB, który nie tylko ujednolici koloryt naszej skóry, ale też ją nawilży oraz dodamy sprawdzony korektor pod oczy – jeżeli starczy nam czasu, zaaplikujmy go na całą środkową sferę twarzy (rozświetli to i optycznie odświeży nasz wygląd) i wklepmy kosmetyk gąbeczką. Mam zresztą własny sposób, dzięki któremu wykonuję ładny makijaż w zaledwie… 7 minut. Mianowicie używam kostki brązującej Bell Hypoallergenic – małej kasetki, mieszczącej w sobie cztery kwadraciki, które są jednocześnie cieniami do powiek i bronzerami (w zależności od interpretacji, możemy używać ich tak, jak jest nam najwygodniej). Zawiera ona cztery odcienie – począwszy od najjaśniejszego, złocistego beżu, a skończywszy na ciemnym brązie. Najjaśniejszy, złocisty cień nakładam na powiekę oraz na szczyt skroni, by rozświetlić twarz, następnie najciemniejsze odcienie mieszam i aplikuję pod kością policzkową, dzięki czemu modeluję buzię, zaś na mały pędzelek nabieram któryś z brązów i nakładam na dolną powiekę i na załamanie powieki górnej. Na koniec tuszuję rzęsy, wyczesuję brwi przeznaczoną do tego maskarą, maluję usta jasnym, transparentnym błyszczykiem i już jestem gotowa do wyjścia. Reasumując, wykonujmy makijaż „maksimum-minimum” z jak najmniejszą ilością produktów, uwzględniających jednak jeden wyjątkowo funkcjonalny, na którym można oprzeć cały swój look.

KM: Pani Małgosiu, która z nowości makijażowych spodobała się Pani szczególnie w ostatnim czasie i  mogłaby Pani polecić ją naszym czytelniczkom?

Małgorzata Smelcerz: Bardzo chętnie polecę czytelniczkom portalu Kobietamag.pl produkt, który może nie tyle jest nowością, co kosmetykiem, o którym ostatnio sobie przypomniałam i od tej chwili nie mogę się bez niego obejść. Jest to tusz do rzęs TOO FACED – Better than sex. Posiada on różowe opakowanie skrywające grubą, „pierzastą” szczoteczkę. Pod wpływem tego tuszu nawet najkrótsze rzęsy przechodzą istną metamorfozę, gdyż stają się grube, wywinięte i podkręcone – coś niesamowitego! Ja oczywiście aplikuję maskarę zygzakowatym ruchem, który rozdziela rzęsy i maksymalnie je pogrubia.

KM: Czas na pytanie wieńczące naszą rozmowę: czy i ewentualnie co Małgosia Smelcerz zmieni w swoim makijażu pod wpływem trendów makijażowych na obecny sezon jesień zima 2017/18?

Małgorzata Smelcerz: Przyznam szczerze, że chyba nie zmienię niczego, gdyż – jak wspominałam – mój codzienny makijaż zajmuje dosłownie 7 minut. Jest takie powiedzenie: „szewc bez butów chodzi” i ja jestem tego najlepszym przykładem. Tak naprawdę nie mam nawet zbyt wiele czasu, by myśleć o zmianach w swoim makijażu, a wersja, którą aktualnie stosuję, jest dla mnie na tyle szybka, łatwa, przyjemna i uniwersalna, że stawiam na nią nawet w najtrudniejszych sytuacjach – jak choćby dziś, gdy musiałam wstać o godzinie 5:30, by zdążyć na nagranie „Pytania na śniadanie”. Na dzień dzisiejszy nie planuję zatem niczego zmieniać.

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (316 głosów, średnia: 4,22 z 5)
zapisuję głos...
Komentarze
  1. Uśmiechnij się :)  4 października 2017 09:37

    7 minut to dla mnie zdecydowanie za mało na makijaż, który robię na co dzień. Lubię dać sobie dobre pół godzinki na dopracowanie wszystkich szczegółów. A co do makijażu zależnego od pory roku, to zauważyłam, że kiedy tylko przychodzą chłodniejsze dni, to mój makijaż robi się cięższy i bardziej kryjący. Latem staram się unikać podkładu, który i tak by mi spłynął, więc stawiam głównie na makijaż oczu.

    Odpowiedz
  2. nilkaa3  4 października 2017 11:25

    U mnie 7 minut na makijaż to również niemożliwe.. Głównie dlatego, że po prostu lubię ten element mojej porannej rutyny. Jesień i zima to u mnie czas na kolor na ustach i zabawę z cieniami na powiekach.. Latem korzystam jedynie z tuszu do rzęs i lekkiego podkładu więc zdążyłam się już stęsknić za pełnym makijażem :))

    Odpowiedz
  3. marra  4 października 2017 11:34

    Mam tak samo jak moje poprzedniczki – 7 minut na makijaż to zdecydowanie za krótko. Zazwyczaj na makijaż poświęcam pół godziny. Lubię się malować i jest to dla mnie wielka przyjemność 😀

    Odpowiedz
  4. efffciaa  4 października 2017 12:44

    7 minut 🙂 brzmi wspaniale , choć nierealnie 🙂 dla mnie poranna toaleta , kąpiel plus makijaż to przynajmniej godzina – i to w momencie jak mi się już spieszy 🙂

    Odpowiedz
  5. nungal  4 października 2017 13:07

    siedem minut to może ciut mało, ale w 10 min jestem bez problemu zmieścić się z moim codziennym pełnym makijażem. Wolę codziennie dłużej pospać i być wypoczęta, niż później usilnie kryć cienie pod oczami 🙂

    Odpowiedz
  6. janka1312  5 października 2017 00:07

    ja też 7 minut, tylko potem 7 minut poprawiam

    Odpowiedz
  7. Tara  5 października 2017 08:09

    Gdy Pani ma sztuczne rzęsy, brwi i makijaż permanentny, to w 7 minut da radę 😉

    Odpowiedz
  8. martucha180  5 października 2017 08:47

    Ja też 🙂

    Odpowiedz
  9. malgosia  10 października 2017 08:00

    Również wstaję o piątej rano i daję radę z makijażem Tak jak Pani Małgosia. Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  10. Neon  27 marca 2020 21:19

    7 minut? Cóż, niestety nie w moim przypadku

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany