Mała czarna na czarnej liście. Władze Hongkongu zakazały mieszkańcom noszenia czarnych ubrań!
Usłyszana po raz pierwszy informacja o zakazie noszenia, a nawet importu czarnych ubrań do Hongkongu brzmi jak żart. A jednak to już się dzieje! Kultowa mała czarna i wyszczuplające czarne spodnie oraz podkoszulki dostały oficjalnego bana. Najpierw celnicy zatrzymali kilka transportów czarnych ubrań, teraz zakazano nawet czarnej bielizny i parasolek. Co się stało?
Czerń to jeden z najpopularniejszych kolorów w naszych szafach. Dawniej głównie symbol żałoby i buntu właściwego różnym subkulturom, dziś także klasyka elegancji, dobrego tonu i stylu na każdą okazję. Trudno więc uwierzyć, że można tak po prostu zablokować noszenie czarnych ubrań. A jednak władze Hongkongu umieściły je (o ironio) na czarnej liście jako flagowy kolor protestów, które trwają w tym rejonie od miesięcy. Czy polityka może do tego stopnia tłamsić modę?
Mała czarna na czarnej liście. Władze Hongkongu zakazały mieszkańcom noszenia czarnych ubrań!
Mieszkańcy Hongkongu już od czerwca protestują przeciwko ingerowaniu władz Pekinu w wewnętrzne sprawy Hongkongu. Obywatele chcą za wszelką cenę podtrzymać status autonomii zamieszkiwanego przez nich terenu i nie podoba im się projekt ekstradycji do Chin, połączony z innymi reperkusjami, m.in. rozszerzeniem praw wyborczych. Na ulice wyszły już prawie dwa miliony osób, a protesty mają coraz bardziej radykalną postać. Dochodzi do starć z policją, która używa armatek wodnych, gazu łzawiącego i gumowych kul.
Znakiem rozpoznawczym manifestantów od początku była czarna odzież. Wykorzystywano także odblaskowe elementy, które łatwo rzucają się w oczy i wyróżniają noszące je osoby. Po raz pierwszy doszło jednak do sytuacji, gdy rząd postanowił spacyfikować protest zakazując ubierania poszczególnych elementów garderoby. Zaczęło się od listy zakazanych przedmiotów, których od lipca nie można było wwozić na teren Hongkongu. Znalazły się na niej odblaskowe kamizelki bezpieczeństwa, latarki, fluorescencyjne bransoletki i naszyjniki (sic!), maski i rękawiczki. Teraz dołączyły do tego czarne ubrania we wszystkich możliwych wariantach, a nawet gadżety o dużym rozmiarze.
Czyż nie przekroczono w ten sposób granic absurdu? Czy władze mogą wprowadzać zakaz otaczania się ulubionym kolorem? Co takie ograniczenia oznaczają dla świata mody? I czy takie rozwiązanie może mieć jakikolwiek wpływ na zatrzymanie manifestantów? Koniecznie dajcie nam znać, co sądzicie o „zakazie czarnego importu” – jak określa kontrowersyjny projekt władz Hongkongu „South China Morning Post”.