„Kurze łapki”, „chomiczki”, „lwia zmarszczka” – nie musi tak być!
Co kryje się pod tą teatralną nazwą „marionetki” i czy jest jakiś sposób, by szybko pozbyć się tego mankamentu?
„Kurze łapki”, „chomiczki”, „lwia zmarszczka” to tylko niektóre ze znanych, potocznych określeń na problemy starzejącej się skóry. Wśród nich znajdują się również „bruzdy marionetki”, czasem określane po prostu jako „marionetki”. Co kryje się pod tą teatralną nazwą i czy jest jakiś sposób, by szybko pozbyć się tego mankamentu?
„Marionetki” to nic innego, jak charakterystyczne fałdki tworzące się u styku policzka i brody, gdy tkanka podskórna w tych miejscach traci objętość i zaczyna opadać. Osoby, które dotyka ten problem, dziedziczą go zwykle po swoich rodzicach lub dziadkach. Czasem przyczyniamy się do jego powstania sami, ale i sami – na szczęście – możemy sprawić, by problem zniknął.
Trzymaj wagę
– Za tworzenie się tak zwanych bruzd marionetki w dużej mierze odpowiadają geny. Warto jednak mieć na uwadze, że niezależnie od kondycji skóry naszych rodziców, problem ten może nas zarówno dotknąć, jak i ominąć – zapewnia lek. med. Artur Gromadziński z kliniki chirurgii plastycznej Gromadziński Zespół Medyczny w Poznaniu. – Wynika to z faktu, że na pojawienie się tego rodzaju bruzd ma wpływ również masa ciała – gdy przybieramy na wadze, a następnie drastycznie ją tracimy, nasza skóra reaguje na te zmiany – w okolicy żuchwy mogą pojawić się bruzdy. Wskazaniem do powstania fałd marionetki jest również określona budowa twarzy. Osoby o wyraźnie zarysowanych policzkach, wysoko ułożonej kości jarzmowej i twarzy w kształcie trójkąta są w znacznie mniejszym stopniu narażone na utworzenie się tego rodzaju fałd. Inaczej jest w przypadku osób o pełnych policzkach, bez wyraźnie zarysowanych kości policzkowych – wyjaśnia ekspert.
Zapobiegaj
Co zatem oprócz zachowania swojej wagi możemy zrobić, by nasza twarz nie przypominała drewnianej marionetki z ruchomą żuchwą? – Przede wszystkim dbać o siebie, czyli zapewniać skórze odpowiednie nawilżenie i napięcie. Możemy to zrobić, stosując dobrej jakości kosmetyki, poddając się masażom, a także dostarczając od zewnątrz kwas hialuronowy, który z upływem lat tracimy – tłumaczy dr Gromadziński. Ta ostatnia metoda pozwala leczyć problem przyczynowo – gdy spłycamy fałdy nosowo-wargowe oraz skutkowo – wstrzykując kwas bezpośrednio pod „fałdę marionetki” – Każda z tych metod ma nieco inny cel, dlatego najlepsze rezultaty uzyskuje się, łącząc obie metody – dodaje lekarz.
Kwas – niech będzie mocno usieciowany
W przypadku kwasu hialuronowego obowiązuje zasada, że im jest on bardziej usieciowany, tym trudniej się wchłania, a to akurat w przypadku niwelowania „bruzd marionetek” jest dużą zaletą. – Celem wstrzyknięcia kwasu jest dodanie objętości i podniesienie poziomu policzka lub bezpośrednio okolicy bruzd, odtworzenie naturalnych rysów i wiązadeł podporowych. Preparaty wysokiej jakości, mocno usieciowane, jak przeznaczony do zabiegów wolumetrycznych Teosyal Ultimate mogą utrzymywać się w tkankach nawet do 1,5 roku – mówi dr Artur Gromadziński. Cena takiego zabiegu zależy od wielu czynników. Jednym z nich jest każdorazowo określana przez lekarza dawka preparatu. W przypadku Ultimate możemy wybierać między opakowaniem 1 x 3 ml lub 2 x 1 ml, co pozwala w pełni odpowiedzieć na potrzeby pacjentów.