Konkurs „Gratulacje z okazji rozwodu!” wasze wypowiedzi
Poniżej prezentujemy prace, które napłynęły na nasz konkurs: „Gratulacje z okazji rozwodu”. Jeżeli przeżywałyście podobne, a może zupełnie inne emocje – podzielcie się z nami. Termin nadsyłania prac upływa dzisiaj o 24.00
***
Moja historia jest dość niezwykła, a zarazem szalona. Koleżanki nazywają ją „rodem z komedii romantycznej”. Całe życie marzyłam o wyjeździe do Paryża, niestety mąż sknera odkładał każdy grosz, nie wiadomo po co, bo trudności z utrzymaniem jako tako nie mieliśmy ani też na nic szczególnego nie zbieraliśmy. Tak więc za czasów małżeństwa, jeśli chodzi o wycieczkę, musiałam obejść się smakiem. Dlatego też zaraz po rozwodzie, choć wydarzenie to, nie należało do najłatwiejszych w moim życiu, zaczęłyśmy planować z przyjaciółką upragniony wyjazd do Paryża. Na siłę szukałam czegoś, co mogłoby mi poprawić nastrój, a Paryż był strzałem w dziesiątkę! Nigdy nie pomyślałabym, że poznam tam miłość swojego życia… Zacznijmy od początku. Wybrałyśmy się z przyjaciółką na wycieczkę. W planach miałyśmy wieżę Eiffla, Luwr, Łuk Triumfalny i inne miejsca, bez których wizyta w Paryżu nie miałaby sensu. Paryż – najromantyczniejsze miasto, więc nie obeszło się bez wymysłów naszej wybujałej wyobraźni. Wybrałyśmy się na podróż statkiem, który przepływa pod mostem zakochanych. Przepływając pod mostem, osoby, które siedzą na statku obok siebie, powinny się pocałować. Wtedy przepowiada to miłość na całe życie. Wiedziałyśmy o tych „paryskich zabobonach” i pomyślałyśmy: co nam szkodzi? Celowo usiadłyśmy osobno i wyczekiwałyśmy przystojnego księcia na białym koniu. Niestety nikt taki się nie pojawiał. Pierwsza z gry odpadła przyjaciółka – dosiadła się do niej starsza pani, która raczej nie przypominała przystojnego młodzieńca i nie przygnała na białym koniu. Ja czekałam dalej, ale jak na złość nikt nie chciał się dosiąść. Kiedy już całkiem zrezygnowałam, usłyszałam głos pewnego mężczyzny, który zapytał czy obok jest wolne. Nie był księciem i nie przyjechał na białym rumaku, ale był niezły. Po chwili odpłynęliśmy od brzegu. Kiedy przepływaliśmy pod mostem stało się coś cudownego. To, co wyobrażałyśmy sobie z przyjaciółką stało się rzeczywistością. Przystojny sąsiad pocałował mnie, a kiedy chciał przeprosić, chociaż tak naprawdę nie miał za co, okazało się, że jest Polakiem. Dalszą część wycieczki spędziliśmy już we trójkę i chyba nie muszę mówić, że z nieznajomym sąsiadem ze statku jesteśmy teraz małżeństwem?
Lidia C.
***
Byłam mężatką 15 lat. To było moje drugie małżeństwo, pierwszy mąż zmarł, i tylko dlatego tak długo w nim tkwiłam. Za wszelką cenę chciałam je uratować. Były mąż był zimnym człowiekiem. Nie kochał mnie. Byłam nieszczęśliwa. Ciągle dochodziło do awantur między nami. Nie mogliśmy się dogadać w najprostszych sprawach. Nie doceniał mnie. Nie chwalił. Wyżywał się na mnie. I, mimo moich ostrzeżeń oraz próśb, nie zrobił nic, aby się zmienić. O rozwodzie myślałam przez ostatnie siedem lat. Wiedział o tym, ale nie wierzył, że się na to zdecyduję. I nikt inny, nawet ja sama. Cały czas czekałam na coś, co mnie zmobilizuje. Aż pewnego dnia chciałam się do niego przytulić, a on mnie odepchnął. Powiedział, że tego nie lubi. Zrobił to tysięczny raz, ale o raz za dużo? Coś we mnie pękło. Przez dwa miesiące spałam po kilka godzin na dobę, chudłam, rozmyślałam? Wszyscy widzieli, że dzieje się ze mną coś złego, tylko nie on. I podjęłam decyzję. Wniosłam pozew o rozwód. Byłam w 100 % pewna, że dobrze robię i tylko dlatego wytrwałam w postanowieniu. Wiedziałam, że to będzie ciężki okres dla mnie i naszych dzieci, ale nie sądziłam, że aż tak? Byłam nękana, obrażana, wyzywana. Były mąż kilka razy w tygodniu groził samobójstwem. Wiele razy interweniowała policja. To był rozwód jak z filmu sensacyjnego. Jednego dnia przysyłał mi kosz kwiatów, a drugiego wyzywał na ulicy. Mówił, że zrobi mi coś złego. Zabraniał wychodzić z domu, choć nie mieszkaliśmy już razem.
Za parę dni minie rok od zapadnięcia wyroku. To dla mnie piękna rocznica. Jestem dumna, że zdecydowałam się zmienić swoje życie. Że wytrwałam do końca, mimo, że było bardzo ciężko. Nadal mnie nęka. Przysyła mi obraźliwe wiadomości. Ale już mnie nie bolą. Już nic nie może mi zrobić. Nie należę do niego. Jest tylko człowiekiem z mojej przeszłości i ojcem moich dzieci.
Jedno mamy życie i nie warto się męczyć. Odkąd odzyskałam wolność jestem innym człowiekiem. Jestem wesoła, cieszę się drobiazgami i każdym nowym dniem bez niego. W najgorszych koszmarach śni mi się, że wrócił. Budzę się zlana potem. I to najlepszy dowód, że to była słuszna decyzja. Żałuję tylko jednego. Tego, że nie zdecydowałam się na to o kilka lat wcześniej. Nikt mi tego czasu nie zwróci. Równie dobrze mogłam tkwić w tym chorym związku do dziś, więc jest mi czego gratulować. Odwagi, samozaparcia, wytrzymałości psychicznej. Ufnie patrzę w przyszłość. Cokolwiek przyniesie wiem, że postąpiłam słusznie.
Nasze dzieci mówią, że bez taty to jest wreszcie prawdziwy dom. I to prawda. Nikt nie krzyczy, nikt nie jest złośliwy? Panuje przyjazna atmosfera. Wszyscy się kochają i wspierają. Może nasza rodzina jest niepełna, ale szczęśliwa!
fankafilmu
***
Więcej na temat konkursu i inne Wasze wypowiedzi:
Konkurs Gratulacje z okazji rozwodu! ? wasze wypowiedzi