Kobiecy orgazm w najnowszych odkryciach – Fragment książki „Seks na wysokich obcasach 2”
Dzisiaj chcemy zachęcić Was gorąco do przeczytania fragmentu książki dr Alicji Długołęckiej – jednej z najlepszych i
najpopularniejszych polskich edukatorek seksualnych i Pauliny Reiter, redaktorki naczelnej „Wysokich Obcasów”.
Serdecznie zapraszamy do lektury ciekawego fragmentu, jak i całej książki!
Poniższy fragment pochodzi z książki „Seks na wysokich obcasach 2” autorstwa Alicji Długołęckiej i i Pauliny Reiter (Wydawnictwo Agora).
Czy są jakieś nowe odkrycia naukowe związane z orgazmem?
W 2000 roku spojrzenie na kobiecy orgazm zmieniło się zasadniczo. Seksuolodzy zrezygnowali z męskiego punktu widzenia, ponieważ obowiązujący do tego czasu model Masters-Johnson z 1966 roku jakoś nie chciał się dopasować do kobiet.
Co to znaczy?
William Masters – ginekolog – i psycholożka Virginia Johnson, opisali powszechnie znany linearny model reakcji seksualnej, taki sam dla mężczyzn i dla kobiet. Na podstawie badań, które prowadzili w warunkach laboratoryjnych, wyodrębnili cztery fazy: pod – niecenie, plateau, orgazm i odprężenie. Znana seksuolożka Helen Kaplan dołączyła piątą fazę, poprzedzającą pozostałe – pożąda – nie, co wydaje się zasadne, bo bez niego trudno byłoby osiągnąć podniecenie. Badania z początku naszego wieku wykazały jednak, że stosowanie tego samego schematu do kobiet i mężczyzn nie do końca się sprawdza, bo bardzo się różnimy. W 2001 roku Rosemary Basson opracowała nowy, tzw. cykliczny model reakcji seksualnej kobiety.
Na czym polega różnica?
Basson podkreśliła rolę dwóch czynników – bliskości emocjonalnej i poziomu satysfakcji ze związku. Dodanie tych dwóch ele – mentów wyjaśniło, dlaczego kobiecy orgazm charakteryzuje się tak dużą zmiennością i różnorodnością pomiędzy poszczególny – mi kobietami oraz w różnych cyklach życia.
Do tej pory uznawano, że orgazm kobiecy jest – jak w schemacie męskim – ukoronowaniem seksu. Podniecenie narasta do szczytowego momentu, po którym następuje odprężenie. Ale okazało się, że u kobiet jest inaczej. Następstwem narastającego podniecenia jest satysfakcja seksualna, której może, ale nie musi towarzyszyć orgazm. Oznacza to, że orgazm nie jest ani celem, ani warunkiem udanego życia seksualnego u kobiet. Najważniejsza jest satysfakcja, poczucie zadowolenia. Orgazm może jej towarzyszyć i być przerywnikiem lub kropką nad i.
Przerywnikiem w odczuwaniu satysfakcji?
Tak. Badania wykazały, że kobiecy orgazm może nastąpić jeszcze przed osiągnięciem maksymalnego podniecenia albo w trakcie lub w chwili jego ustępowania. Samo przeżywanie orgazmu na poziomie fizjologicznym jest u obu płci podobne, ale kobiety podkreślają istotny związek orgazmu z pieszczotami łechtaczki, osiągają go wolniej, ale za to są zdolne do kilku orgazmów następujących po sobie, mogą też przejść od fazy podniecenia od razu do orgazmu albo przejść przez wszystkie fazy bez osiągnięcia orgazmu i odczuwać niezmierną satysfakcję.
No i jeszcze jedna zasadnicza różnica – kobieta nie potrzebuje określonego czasu na odpoczynek, w którym podniecenie musi osłabnąć, aby móc osiągnąć kolejny orgazm. Wręcz przeciwnie, po orgazmie może odczuwać jeszcze silniejsze podniecenie. W hinduizmie jest takie przysłowie, że apetyt seksualny rozbudzonej kobiety jest osiem razy silniejszy niż męski. Coś w tym jest. Ale siła tego apetytu zależy od nastawienia emocjonalnego do partnera, rodzaju stymulacji i kontekstu. To u kobiet jest zindywidualizowane.
Podsumowując, nowość polega na tym, że w seksuologii uwzględniono perspektywę kobiecą. Mnie to cieszy, ponieważ gotowe modele ograniczały poznawanie kobiecej seksualności. Przypomnę choćby to, że dopiero w ostatnich 20 latach dokładniej poznano budowę łechtaczki i zjawisko kobiecej ejakulacji.