Historia sukienki. Jak zmieniała się nieodłączna część kobiecego stroju?

Spis treści:

Dzieje sukienek to fascynująca historia o zmianach poglądów na estetykę, przemianach społecznych i rozumieniu kobiecości. Warto więc przyjrzeć się im z bliska.

 

Historia sukienki. Jak zmieniała się nieodłączna część kobiecego stroju?

Suknie i sukienki są znane już od starożytności. Przez wielu były strojem uniwersalnym, nawet do dziś zachowały się kroje z różnych epok przeznaczone dla obu płci. Ostatnich kilka wieków przyniosło jednak stopniowe zmiany w ich postrzeganiu. Te sprawiły, że dziś są właściwie jednoznacznie kojarzone z ubiorem dla kobiet. Oczywiście to nie jedyna zmiana. Sukienki ewoluowały przez całą swoją historię, zawsze będąc odbiciem sposobu myślenia o modzie oraz rolach płci danej epoki.

Historia sukienki jest fascynująca nie tylko dla miłośników mody. Śledząc dzieje tego popularnego rodzaju ubioru, można przekonać się, że wielokrotnie splatały się one z wielką historią, a także były odbiciem tego, jak społeczeństwo konkretnej epoki zapatrywało się na kwestie mody, podziału ról dla obu płci, seksualności i szeroko pojętej estetyki. Najlepiej jest poznać je pod kątem najważniejszych fasonów. A tych w liczącej kilka tysięcy lat historii nie brakowało.

Od prostych kawałków materiału po bogato zdobione suknie

Historycy mody są zgodni co do tego, że pierwsze ubiory prehistorycznych ludzi były sukienkami lub przynajmniej w znacznym stopniu je przypominały. Z początku wykonywano je po prostu z fragmentów wygarbowanych skór. Przełom nastąpił wraz z początkiem starożytności i pojawieniem się pierwszych osiedli. Wówczas opanowano sztukę tworzenia tkanin i dzianin. Była to przede wszystkim wełna, chociaż w Egipcie tkano również len, w Indiach znano już bawełnę, zaś w Chinach znaczenia nabierał jedwab.

Pierwsze suknie z różnych stron świata różniły się nie tylko pod względem materiałów, ale też krojów. Najwięcej wiemy oczywiście o tych szytych w miejscach, gdzie cywilizacja była najbardziej rozwinięta. W Mezopotamii ceniono sobie zdobienia z frędzli i lamówek, przodkowie dzisiejszych Duńczyków nosili długie proste Tuniki, a w Egipcie popularne były drapowane fasony, przewiązywane paskiem pod biustem, często z olbrzymimi dekoltami. Z egipskich fasonów możemy też dowiedzieć się, że ówczesnym ideałem piękna była szczupła kobieta z okrągłym brzuchem.

Charakterystyczną cechą średniowiecznych kreacji był kontrast miedzy kolorami warstwy spodniej, a wierzchniej (fot. Pixabay)

Kolejną wielką zmianę przyniósł początek średniowiecza i upowszechnienie się w Europie chrześcijaństwa. Zgodnie z kościelnymi naukami, pokazywanie kobiecego ciała uznano za gorszące i grzeszne. Dlatego średniowieczne suknie były zwykle długie do kostek i posiadały rękawy zakrywające całe ręce. O głębokich dekoltach oczywiście nie mogło być mowy. Strój typowej średniowiecznej kobiety składał się z dwóch sukni – spodniej, używanej do codziennych prac i wierzchniej, którą zakładano na wyjątkowe okazje. Szyto je przede wszystkim z gładkich tkanin, barwionych na ciepłe barwy. Kolory sukni spodniej i wierzchniej zwykle ze sobą kontrastowały.

Renesans. Powrót umiłowania kobiecego piękna

W końcowym okresie średniowiecza zaczęły pojawiać się wzorzyste materiały – przede wszystkim zdobione geometrycznymi motywami, chociaż spotykano nawet wzory zwierzęce. Renesans okazał się natomiast przełomem w postrzeganiu piękna. Po blisko tysiącu lat znów doceniono kobiece kształty, przyzwolono też na ich eksponowanie. Do łask wróciły dekolty (zwłaszcza w kształcie karo), chętnie podkreślano talię, a kroje stawały się coraz krótsze. W tej epoce najpopularniejsze były suknie rozszerzające się ku dołowi. Zmiany nie objęły jednak krajów, w których Kościół nadal zachował duże wpływy – na przykład Hiszpanii.

W renesansie suknie zaczęły też dobitniej podkreślać społeczny status noszących je kobiet. Coraz większą popularnością cieszyły się ozdoby brokatowe, wstawki z jedwabiu, koronki czy wyszywane aplikacje. Najbogatsze i najbardziej wpływowe damy nosiły zaś suknie z klejnotami.

Oświecenie – czas sukni pięknych, ale nie nadających się do noszenia

W baroku zachwyty nad kobiecym ciałem nie ustały, a za najpiękniejsze uchodziły wówczas panie o krąglejszych kształtach. By jak najbardziej je podkreślić, stosowano gorsety, dzięki którym wyraźnie zarysowywało się wcięcie w talii, a obfity biust formowany był w kształt stożka. Elementem barokowych sukni często były też drewniane listewki. Wprawdzie dobrze modelowały sylwetkę, ale właściwie uniemożliwiały wygodne siedzenie.

Ten specyficzny rodzaj sadyzmu do perfekcji doprowadzili jednak krawcy z epoki oświecenia. Damskie stroje z tej epoki bardziej przypominały narzędzia do wyrafinowanych tortur. Triumfy święciły wówczas suknie rozszerzające się ku dołowi, w kształcie przypominającym nieco wanny, z bardzo mocnym wcięciem w talii. Formę im samym oraz kobiecej sylwetce nadawały skomplikowane stelaże. W ich skład wchodził gorset, wielorybie kości oraz listewki. Ich zakładanie zajmowało mnóstwo czasu. Komfort? Możemy go sobie jedynie wyobrazić… Dość powiedzieć, że zdarzały się nawet śmierci wskutek uduszenia lub wbicia w ciało któregoś z elementów tej misternej konstrukcji.

Oświecenie to również czas głębokich dekoltów. Suknie miały zwracać na siebie uwagę właściwie wszystkimi elementami – krojem, eksponowaniem piersi oraz kolorami i ozdobami. Dlatego chętnie sięgano po barwne, wzorzyste tkaniny, nie oszczędzając na haftach, złoceniach czy ozdobach z kamieni szlachetnych.

Przełom XIX i XX wieku. Czas minimalizmu i elegancji

Znacząca zmiana w damskiej modzie nastąpiła dopiero w drugiej połowie XIX stulecia. Na salonach zaczęły pojawiać się nie tylko kobiety szlachetnie urodzone, ale też panie z rodzin przemysłowców czy kupców. Jeśli chodzi o suknie, nowoczesność dała o sobie znać przede wszystkim minimalizmem.

Taki stan rzeczy utrzymał się aż do II wojny światowej. Jednym z symboli epoki dwudziestolecia międzywojennego jest mała czarna, wciąż zresztą będąca synonimem bezpretensjonalnej kobiecej elegancji. Świat po raz pierwszy zetknął się z nią w 1926 na okładce Vogue. Pozowała w niej słynna Coco Chanel, przeżywająca wówczas żałobę po swoim kochanku, Arturze “Boyu” Capeli. Prosty krój do kolan, przejmująca czerń jedwabnej tkaniny i sparowanie z naszyjnikiem z pereł z miejsca uczyniły z małej czarnej ikonę mody. Z czasem jej żałobny charakter zaczął się rozmywać, a sama sukienka stała się nieodłącznym elementem kreacji na wystawnych wyjścia

Mała czarna, fason zapoczątkowany przez Coco Chanel doczekał się wielu wariacji (fot. Marion Golsteijn, Wikimedia Commons)

Czerń w ogóle była w dwudziestoleciu dominującym kolorem sukni. Z jednej strony wynikało to z modnego wówczas minimalizmu, z drugiej – ze wszechobecnej żałoby. Kobiety traciły swoich mężczyzn najpierw w wielkiej wojnie, potem podczas pandemii grypy hiszpańskiej, a później w wyniku politycznych zawirowań oraz związanych z nimi czystek i wojen domowych.

Nieskrępowana zmysłowość. Powojenne dzieje sukienek

Po ponurych latach obu wojen i dwudziestolecia, na Zachodzie nastało lato miłości. Dobrobyt, obyczajowa rewolucja i odrzucenie krępującej kobiecą seksualność moralności musiały znaleźć odbicie w damskiej modzie. To właśnie wtedy pojawiły się pierwsze dwuczęściowe stroje kąpielowe, damskie spodnie i masa ekscentrycznych dodatków.

Sukienki oraz spódniczki z lat 60 i 70 to właściwie temat na osobny artykuł. Prawdziwą rewolucją okazały się spódniczki mini, kończące się często wysoko nad kolanami i pozwalające paniom wyeksponować duże partie ciała. Klasyką tamtego okresu są poza tym sukienki w trapezowym kształcie, również bardzo krótkie.

Okres powojenny to też czas absolutnej wolności, jeśli chodzi o wzory. Obok kwiecistych lub kolorowych, geometrycznych deseni, projektanci sięgali też po rozwiązania takie jak lustrzane płytki czy „łuski” z metalu i tworzyw sztucznych. Moda lat 60 oraz 70 wyróżniała się oprócz tego egalitarnym charakterem. Nawet najmodniejsze sukienki szyto w różnych rozmiarach, a ich ceny były dużo niższe niż w poprzednich epokach – mogło więc pozwolić sobie na nie znacznie więcej kobiet niż dotychczas.

Sukienką wyrażasz siebie. Jak właściwie o nią zadbać?

Dzisiejsze podejście do sukienek to przede wszystkim dziedzictwo osiągnięć projektantów ostatnich pięciu dekad. Sukienki mają nie tylko dobrze wyglądać. Ich dobór to też dobry sposób na wyrażenie swojej osobowości, podejścia do życia czy aktualnego nastroju. Możesz wybierać wśród dziesiątek fasonów i setek odcieni – tak, by każda stylizacja była w stu procentach „twoja”.

Dlatego o sukienki ze swojej garderoby warto odpowiednio się zatroszczyć. Pielęgnacja niektórych możliwa jest w domowych warunkach, inne należy oddać do pralni. Zależy to między innymi od tkaniny lub rodzaju użytych dekoracji.

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (55 głosów, średnia: 4,82 z 5)
zapisuję głos...