Filmowy Doctor Strange stanie się nowym Iron Man’em?
Film „Iron Man” otworzył nową erę w historii kina. To było nie tylko nowe podejście do ekranizowania komiksowych bohaterów, ale także rozpoczęcie ogromnej inwestycji: przeniesienia na ekran nie jednej historii, a całego uniwersum z kilkunastoma bohaterami, którzy czasem się spotykają i współdziałają, a czasem działają na własną rękę. To już nie jest kilka części tego samego filmu. To kilkanaście, a za chwilę kilkadziesiąt filmów, które dzieją się w tym samym uniwersum i aby je w pełni zrozumieć, należy obejrzeć wszystkie.
To dotychczas znane zjawisko, ale w przypadku seriali telewizyjnych, a nie kinowych, pełnometrażowych produkcji. Do tego filmy tworzone są na naprawdę wysokim poziomie, z doborową obsadą, a każdy kolejny wiąże się z dość dużym rozgłosem. „Doktor Strange” nie jest tu wyjątkiem. W główną postać wcielił się Benedict Cumberbatch znany z serialu „Sherlock” oraz filmu „Zniewolony”. W filmie zobaczymy też jednak zjawiskową Tildę Swinton, której udział w produkcji oznacza, że jej jakość jest obiecująca. „Doktor Strange” już w dniu pojawienia się pierwszych zwiastunów intrygował.
To nietypowa postać. Osoba z granicy realnego świata, coś więcej niż człowiek z dodatkowymi mocami. Niezwykle ważny jest tu wymiar duchowy i przemiana wewnętrzna głównego bohatera, który w efekcie potrafi wędrować nie tylko poza własnym ciałem, ale także poza znanym nam wymiarem. Takiego bohatera zdecydowanie jeszcze nie mieliśmy. Szykuje się więc rewolucja na miarę tej, jaka przeszła przez kinowy świat wraz z pojawieniem się „Iron Mana”. Odbiorców nie powinno już nic zdziwić.
To, jak daleko odeszliśmy między Iron Manem do Strange’a, od postaci przypominających zwykłych ludzi może pokazać nam krótki przegląd. Mamy już człowieka mrówkę, człowieka pająka, niezniszczalnego stwora przypominającego zielonego orka, nieśmiertelnego żołnierza, boga z nordyckiego świata, a także szopa pracza i nie odzywającego się wcale olbrzyma, który przypomina drzewo. Czy mistyk może nas zdziwić? A jednak z wielu wypowiedzi wynika, że „Doktor Strange” to kolejny przełom w filmowych opowieściach Marvela, przekroczenie kolejnej granicy. Już jasnym się staje, że w tym świecie wszystko jest możliwe.
Uniwersum to jest o tyle niezwykłe, że wciąż utrzymuje się w konwencji balansującej między bardzo poważnym problemem ludzkich dylematów, a komedią. Bohaterowie są bardziej wielowymiarowi niż Batman czy Superman ,znany nam sprzed dziesięcioleci. Jest to zresztą zgodne z komiksowym pierwowzorem. Bohaterowie są ludzcy, popełniają błędy, nie zawsze kierują się dobrymi pobudkami, nie zawsze ich czyny są dobre. Ten ludzki wymiar czyni ich zresztą łatwiejszymi do zrozumienia i polubienia. To nie są kryształowe postacie, a wymiar walki wewnętrznej wciąż tu przeplata się z walką o losy świata. Nie inaczej jest w „Doktorze Strange’u”. Mamy tu komiks, dramat, film akcji, s-f i komedię. Trudno więc nie zauważyć, że każdy znajdzie coś dla siebie. Filmy Marvela są niczym studia bez dna. Pomieścić tu można niemal wszystko.
Za warstwę merytoryczną artykułu odpowiada redakcja Świat-Komiksów.pl