Efekt latte – czym jest i jak go wykorzystać, by w końcu zaoszczędzić?
Jeśli lubicie kawę i mieszkacie w wielkim mieście z pewnością zdarzyło Wam się wypić kawę w jednej z popularnych kawiarni (choćby tych z zielonym logiem, chociaż na przykład w Szczecinie równie mocno kuszą nas te z czerwono-czarnym szyldem). Może nawet zdarza się Wam to codziennie? Fantazyjne kubki, słodkie syropy, sezonowe dodatki w postaci kruchych ciasteczek, pianek i owocowych musów, karty na pieczątki i promocje na „ciasto dnia”… To wszystko u każdego zdeklarowanego kawosza potrafi wywołać efekt latte, z którego niełatwo się wyrwać. O czym mowa?
Efekt latte to nic innego, a wydawanie pieniędzy na drobne przyjemności, które – skumulowane – potrafią doszczętnie oczyścić nasz portfel. Określenie odnosi się do kawy, ponieważ „kawiarniany tryb życia” prowadzi coraz większa liczba Polaków. Chętnie kupujemy wymyślne latte (z mlekiem sojowym, z syropem waniliowym, z czekoladowymi kuleczkami i podwójnym espresso) i umawiamy się z przyjaciółkami na frapuccino. Do tego dobieramy jeszcze owsiane ciastko, czekoladowy torcik, jogurt z granolą (zniżka na zestaw to 30%!) albo modną fit sałatkę. W rzeczywistości opisywane zachowanie nie ogranicza się wcale do kawy. Może dotyczyć wszystkiego: uroczych notesików z Flying Tiger, świeczek zapachowych z TK Maxx, taniej biżuterii z sieciówek albo papierosów. Sprawdźcie, jak wykorzystać go, by zaoszczędzić!
Efekt latte – czym jest i jak go wykorzystać, by w końcu zaoszczędzić?
„Efekt latte” to koncepcja, którą przypisuje się Davidowi Bachowi (autorowi książek o tematyce finansowej). Bach ułożył ją zainspirowany spostrzeżeniem, że osoby, które każdego dnia mija na ulicy zawsze niosą w dłoni charakterystyczny kubek z kawą. Zrozumiał wtedy, że to, co postrzegamy jako drobną i „niegroźną” przyjemność, powtarzane może kosztować nas krocie. Jeśli przełożyć to na nasze polskie realia wystarczy policzyć, że kupowana w kawiarni latte (kosztująca co najmniej 10 złotych) w skali tygodnia wyniesie nas 50 złotych, a w skali miesiąca – 200 złotych. Łatwo policzyć, że w ciągu roku da to rachunek 3600 złotych. A to przecież dopiero początek, bo do pysznej kawy mamy ochotę dobrać równie pyszne ciasto, sałatkę czy rurkę z kremem. Powstrzymując się od kupienia latte w ciągu 10 lat zaoszczędzimy więc na przykład… na nowe auto!
Z deszczu pod rynnę, z kawiarni do butiku
Kalkulacje i chęć wyrobienia w sobie na tej podstawie silniejszej woli to jednak za mało. Jak bowiem zauważył ekspert, w grę wchodzi tu przyzwyczajenie i sam mechanizm trwonienia pieniędzy. Kwotę zaoszczędzoną na przykład poprzez ograniczenie kupowania kawy czy papierosów pod koniec miesiąca wiele osób zaczyna postrzegać jako pieniądze na wolne wydatki, które najlepiej zamienić na trofeum. Nowe buty, sukienka czy kubeczek z wesołym napisem wywołają przecież na naszej twarzy niejeden uśmiech i pozwolą powiedzieć sobie: „gdybym nadal piła kawę/paliła papierosy, nie miałabym tego”. A przecież problem nadal istnieje. Zataczamy koło, a konto i portfel świecą pustkami. Jak to zmienić?
Efekt latte po dobrej stronie mocy
Na szczęście opisywany tu efekt można przełożyć na swoją korzyść i przeciągnąć na „dobrą stronę mocy”. Wystarczy odrobina konsekwencji i cierpliwości. Sposób jest prosty. Po pierwsze trzeba wyznaczyć sobie cel, na który będziemy zbierać. Nie mogą to być jednak kolejne niepotrzebne zapychacze. Ustanów realny, duży cel i niech to będzie coś, czego naprawdę potrzebujesz. Remont kuchni, rower, dzięki któremu za darmo i zdrowiej dojedziesz do swojej pracy, wyprawka dla dziecka, o które się starasz albo podróż, o jakiej marzysz od lat. Po drugie, stwórz skarbonkę, którą niełatwo będzie otworzyć. Najlepiej wykorzystaj dużą świnkę, którą można tylko rozbić albo duży słoik z dziurką do wrzucania skarbów, w którym skleisz nakrętkę i szkło przy pomocy dużej ilości mocnej taśmy.
Trzymaj się ustalonych zasad
Ostatni krok to regularne wyciąganie z portfela dokładnie takiej kwoty, jaką wcześniej wydałabyś na kawę/lody/papierosy czy inną przyjemność. Tej czynności nie wolno zaniechać ani razu. Niezależnie od tego, czy pada deszcz, a Ty jesteś zmęczona i nie masz w portfelu drobnych, czy w sklepie nie mogli wydać Ci reszty, a bankomat był za daleko. Odłożenie odliczonej kwoty każdego dnia, w którym wypadłby zakup musi stać się Twoim priorytetem.
Teraz wystarczy, że zadbasz o to, aby nie złamać swojego przyrzeczenia. Zastąp kawę z modnej sieciówki pysznym latte przygotowanych w domu (gorące mleko możesz spienić nawet przy użyciu zwykłego miksera albo poprzez uderzanie rondelkiem o kuchenny blat). Zamiast kupować kolejny bestseller wypożycz dobrą książkę z biblioteki. Najważniejsze jest to, by nie dać się skusić przy żadnej okazji. Tak jak w przypadku jednego „dymka” z papierosa, każdorazowe złamanie zasad zmniejsza szansę na powodzenie całej akcji o ponad połowę. Wiadomo, że jeśli raz pozwolisz sobie na ustępstwo, zrobisz to ponownie.
Na koniec wróć do nas i pochwal się, ile udało Ci się zaoszczędzić.
Oczywiście nie zachęcamy Was do rezygnowania z jedynej dostępnej Wam przyjemności. Drobne radości są nam potrzebne i potrafią uszczęśliwiać nas w trudne dni. Chodzi raczej o to, by wybrać coś, z czego będziecie mogły zrezygnować bez większych „psychicznych” strat. Mnie udało się w ten sposób skutecznie porzucić obsesję latte i zaoszczędzić na daleką podróż. Powodzenia!