Dziecko, zakupy i my
Niezależnie od sposobu karmienia dziecka w pierwszych miesiącach życia, smakiem, który poznaje jako pierwszy jest słodki, a pokarm dostarczany mu jest łatwy do połknięcia i strawienia. Kiedy nadchodzi czas pokarmów stałych (ok. 6 miesiąca życia), zaczynają ujawniać się preferencje smakowe dziecka, w tym czasie jednak od rodziców zależy wybór tego, co i kiedy jest podawane dziecku.
Nie zawsze maluszek od pierwszego razu „pokocha” jabłko lub marchewkę, a soczek, który jest naturalnie bez cukru, nie będzie jego ulubieńcem. To zupełnie normalne. Wszystko, co nasza pociecha jadła do tej pory było słodkie lub słodkawe. Warto nowości wprowadzać w ciągu dnia, kiedy maluch jest w pełni aktywności, nie jest zły, rozdrażniony lub chory. Jeśli pierwsza próba się nie powiedzie, nie zmuszajmy dziecka, ale spróbujmy znowu za kilka dni. Nie zniechęcajmy się minami dziecka, czymś na kształt odruchu wymiotnego, przy mniej zmiksowanych obiadkach. Gryzienia, rozdrabniania i radzenia sobie ze stałymi pokarmami dziecko musi się nauczyć, jak jeszcze wielu innych umiejętności w życiu. Ważne jest, żeby nie odsuwać w czasie momentu wprowadzania posiłków, wymagających od dziecka rozdrabniania, a nie tylko łykania. Ta z pozoru drobna czynność bardzo wpływa na rozwój aparatu mowy, a w przyszłości na prawidłową mowę dziecka. Im dłużej karmimy je przecierami, nie dajemy mu możliwości spróbowania jedzenia z talerza dorosłych (oczywiście wszystko musi być w granicach rozsądku, nie namawiamy do karmienia niemowlęcia zupą ogórkową z ziemniakami, ale „roczniaka” już można), tym trudniej będzie nam wprowadzić mu „normalne” jedzenie, a jemu będzie trudniej nauczyć się gryźć.
Jedzenie posiłków przy wspólnym stole, kiedy dziecko ma krzesełko, wystarczająco wysokie i blisko przysunięte do stołu (coraz częściej producenci oferują krzesełka dziecięce bez ogromnych blatów, umożliwiające dziecku jedzenie przy tym samym stole co rodzice), własną zastawę z kolorowymi obrazkami i sztućce oraz wygodny kubeczek – to wszystko daje starszemu dziecku, to czego potrzebuje: samodzielność, trochę zabawy, bliskość dorosłych i ich świata, możliwość wyboru ze stołu zastawionego jedzeniem, a co najważniejsze, posiłek staje się dla niego rytuałem i przyjemnością obcowania z innymi. Dajmy dziecku możliwość wyboru z dań przygotowanych na stole. Pozwólmy na wybór odpowiednich dla niego potraw.
Dziecko, podobnie jak my „je oczami”. Zapewnijmy, więc duży wybór kolorowych produktów np. miska z pomarańczową marchewką, białym kalafiorem z pewnością będzie wyglądać na tyle apetycznie, że dziecko się nią zainteresuje. Komponowanie własnej porcji jest znacznie zabawniejsze i daje dziecku możliwość wyboru i poczucie, że ma na coś wpływ. Jeżeli jest to jednak gotowa porcja, to każda kanapka może zamienić się w uśmiechniętego kotka, a pod zupką może się kryć na dnie talerzyka nowy nie znany obrazek z Kubusiem, który będzie widoczny dopiero po zjedzeniu zupy.
Rodzice, a zwłaszcza Babcie myślą, że dziecko musi być głodne, wtedy kiedy oni są głodni, albo że dziecko musi mieć co do minuty wyznaczoną porę jedzenia. Oczywiście dobrze jest zachowywać stały rytm dnia, ale prawda jest taka, że dziecko nie posiada zegarka, a czas jest dla niego pojęciem zupełnie nieznanym. Potrzeba uzupełnienia kalorii zależy nie do czasu, ale w dużej mierze od aktywności dziecka i z tym związanego zapotrzebowania na jedzenie.
Odrębną sprawą są cechy indywidualne dziecka, są dzieci które z natury mają mniejszą potrzebę jedzenia, ale nie wpływa to na ich stan zdrowia i rozwój. Mało jedzą i już. I dobrze, maja do tego prawo, nic w tym niezwykłego, problem tylko w tym, żeby zaakceptowali to też dorośli. Duża ilość spacerów i aktywności na świeżym powietrzu, sprawia, że dziecko może czuć głód, ale nie musi czuć go wtedy, kiedy nam się wydaje, że powinien. Może duża ilość emocji i atrakcji sprawiła, że uczucie głodu, nie może się przez nie przebić i dziecko musi ochłonąć, żeby chcieć jeść. Już noworodki potrzebę jedzenia regulują sobie indywidualnie, dlaczego nie miałyby robić tego starsze dzieci? Nasza pociecha ma prawo nie być głodna w porze obiadu, ale uprzedźmy ją, że dostanie dopiero następny posiłek. To nic, że uważacie, iż dziecko tego nie rozumie. Będzie z pewnością rozumiało Waszą konsekwencję i na pewno ja zapamięta. Nie dokarmiajmy dziecka między posiłkami, nie biegajmy za nim z bułeczką na placu zabaw, ani po domu. Dajmy mu możliwość poczucia głodu, kształtujmy odpowiednie nawyki, także te związane ze sposobem jedzenia.
Za każdym razem, kiedy mamy wątpliwości czy aby umowa, żeby zjadł do końca jedną rzecz z talerza, jest słuszna? Czy nie będzie głodny? Pomyślcie Drodzy Rodzice i Opiekunowie, ze żołądek dziecka jest wielkości Jego ściśniętej piąstki! Czy naprawdę uważacie, że może się zmieścić tam, tak wiele, jak byście chcieli? Małe dzieci uwielbiają pomagać, często wtedy dorośli skutecznie oduczają ich tego, dziwiąc się, że później wcale nie chcą się angażować w domowe obowiązki. Oczywiście ta „Mała Pomoc” często więcej nabrudzi i popsuje, ale w tym wypadku liczą się intencje. Dziecko w kuchni czuje się jak w raju. Wykorzystajmy to angażując je do pomocy w przygotowaniu posiłków, ozdabianiu ciasteczek czy przesiewaniu mąki. Wystarczy tylko patrzeć, jak powstają różne pyszności, żeby nabrać na nie ochoty!
Wraz z rozpoczęciem przygody przedszkolnej przez dziecko, rodzice liczą, że będzie otrzymywało zdrowe, różnorodne i zbilansowane posiłki, co w rzeczywistości ma miejsce. Jednych rodziców to cieszy, inni myślą o tym z przerażeniem, bowiem ich dziecko je pięć pokarmów na krzyż, więc boją się, że ich Pociecha będzie głodna. Prawdą jest Drodzy Rodzice, że nawyki żywieniowe kształtują się na długo przed pójściem do przedszkola. Nie wystarczy chcieć, żeby dziecko zdrowo jadło, chętnie sięgało po warzywa i owoce, śmiało próbowało nowych smaków, a samemu robić coś przeciwnego. Dzieci są doskonałymi obserwatorami i trudno je oszukać. Wszelkie zmiany nawyków z pewnością muszą zacząć się od dorosłych, jeśli chcą je przekazać dzieciom. Jeżeli nie od początku życia waszych maluszków, to z pewnością warto rozpocząć je przed pójściem Waszej córki czy synka do przedszkola. Jeśli jednak nie uda nam się samodzielnie rozszerzyć diety dziecka, pozostaje nam zaufać nauczycielce i jej pedagogicznemu doświadczeniu.
Panie mają „czarodziejskie” umiejętności i potrafią zachęcić nawet najbardziej opornego niejadka do zjedzenia lub choćby spróbowania czegoś, czego jeszcze nigdy nie jadł. Posiadają też w zanadrzu magiczne zaklęcie: „Popatrz jak smakuję Markowi, Staś prawie zjadł, ależ to musi być pyszne!”. W większości przypadków jedzenie w grupie działa cuda i dzieci, które w domu nic nie chcą jeść, w przedszkolu zjadają całe posiłki, ku zaskoczeniu rodziny. Dlatego też, Drodzy Rodzice zanim powiecie do nauczycielki przy dziecku: „Moje dziecko nigdy nie zje… „ lub „Moje dziecko nie je takich rzeczy.”, zastanówcie się przez chwilę nad mocą Waszych wypowiedzianych słów. Dzieci w tym wieku słowa, zdania, argumenty zasłyszane od rodziców przyjmują jako swoje własne, wtedy żadne argumenty nauczycielki nie będą mogły zadziałać. Dajmy, więc czas dziecku i pani w przedszkolu, obserwujmy sytuację i nie uprzedzajmy jej wcześniej, nie potrzebnie się asekurując. Nie pozwólmy też, aby jedzenie stało się w rękach dziecka argumentem przetargowym wobec osób dorosłych. Nie skupiajmy się na samym jedzeniu i jego ilości.
Stwórzmy rytuał jedzenia i biesiadowania razem, kiedy to rozmawiamy o wszystkim, miło spędzamy czas i czujemy się sobie bliscy. Pozwólmy dziecku na wybór i samodzielność. Szanujmy jego indywidualność zauważajmy, że już od urodzenia jest odrębną istotą, człowiekiem, choć małym, to ma prawo za czymś przepadać a czegoś nie lubić. Dziecko od zawsze ma swoje preferencje, im starsze, tym więcej będzie potrzebowało samodzielności. Podążajmy za naszymi dziećmi, przyglądajmy się im uważnie, miejmy czas na stworzenie bliskiej więzi, a wiele rzeczy, w tym także jedzenie może przestanie być problemem.
Autor:
Joanna Goc, metodyk z Przedszkoli Pomarańczowa Ciuchcia i dyrektor Szkoły Podstawowej Gaudeamus
Iwona Zych, psycholog