Dom dla owadów, nie tylko hotel

Spis treści:

Coraz więcej osób chce w jakiś pozytywny sposób wpływać na środowisko. Widać to po zaangażowaniu firm w działania CSR (społeczna odpowiedzialność biznesu), po rosnącym wsparciu dla organizacji ekologicznych, inicjatywach lokalnych zgłaszanych w ramach Budżetów Obywatelskich i po działaniach zwykłych ludzi, którzy zmieniają wzorce zachowań na bardziej „zielone” i ekologiczne. Jednym z bardzo często podejmowanych działań jest stawianie hoteli dla owadów w przestrzeni miejskiej, na działkach, w ogrodach. Jest to działanie nie tylko pomocne, ale mające też walory edukacyjne i pomagające szerzyć idę pomocy dla Natury. Zachęcamy jednak, by poszło ono krok dalej.

Domek dla owadów to nie wszystko

Domki dla owadów można spotkać coraz częściej. Mają różną formę, zazwyczaj budek, faktycznie przypominających z wyglądu domy mieszkalne. Dzięki przeróżnego rodzaju wypełnieniom (pomocom gniazdowym) mogą one przyciągnąć lokatorów – głównie pszczoły samotnice i inne pszczołowate, błonkówki czy muchówki. Jednym słowem owady zapylające, których obecność w naszym otoczeniu ma same plusy. Tym bardziej, że populacja owadów gwałtownie się zmniejsza, to przecież to właśnie one w największej mierze odpowiadają za zapylanie, czyli owocowanie roślin rolniczych, drzew owocowych oraz kwiatów.

Czasami jednak zapominamy, że domek dla owadów to nie wszystko. Bez odpowiedniego otoczenia nie doczeka się on lokatorów i nie będzie pełnił swojej funkcji. Sprowadzenie owadów do ogrodu, parku czy sadu musi bowiem uwzględniać trzy podstawowe rzeczy:

  • pożywienie – jeśli w okolicy nie ma roślin pożytkowych, miododajnych, to owady raczej nie zasiedlą domku. Większość z nich (oprócz np. pszczoły miodnej, ale ta i tak nie zamieszka w hotelu) zdobywa pożywienie w odległości około 300 metrów od siedliska. Chcąc przyciągnąć je do naszego ogrodu nie zapominajmy o kwiatach i krzewach, na których mogą się żywić. Rośliny miododajne nie muszą mieć formy łąki kwietnej, wystarczą odpowiednie nasadzenia w formie rabat kwiatowych. Bez większego problemu mogą one kwitnąć cały sezon, naprzemiennie, ciesząc nasze oczy i wabiąc pszczoły i motyle.
  • Materiały do budowania schronienia – owady wykorzystują różnorodny budulec, choć nie każdy jesteśmy w stanie zapewnić, np. glinę. Obecność rośli pożytkowych sprawia, że owady mogą wykorzystać kawałki kwiatów czy liści do budowy, zarówno w domkach, jak i poza nimi.
  • Miejsce lęgowe – taką formę spełniają hotele dla owadów, o ile są odpowiednio wykonane i umiejscowione. Chodzi głównie o to, żeby woda opadowa (deszcz) nie zalewała wejścia do komórek lęgowych, żeby domek nie był wystawiony na zbyt mocne wiatry czy mocowany na niestabilnej podstawie.

Jest duża szansa, że hotel dla owadów w bliskim sąsiedztwie roślin miododajnych lub łąk kwiatowych zostanie zamieszkany. Jednak możne on pełnić tylko funkcję dodatkową. Podstawową zaś będzie przygotowanie dla owadów prawdziwego domu – bezpośrednio w naturze. Jak to zrobić?

Działka przyjazna owadom

Owady same wybudują sobie „domki”, jeśli zapewnimy im taką możliwość. Kluczowe jest oczywiście pożywienie i budulec, czyli wspomniane już wcześniej nasadzenia. Sugerujemy, by było ich jak najwięcej i by sadzić i siać rośliny pożytkowe na rabatach, skalniakach, w donicach czy klombach. Dotyczy to zarówno ogrodów prywatnych, jak i przestrzeni miejskiej i ogólnodostępnej. Im więcej wokół nas roślin kwitnących, tym większa szansa, że owady będą mogły wykorzystać je jako pożywienie i materiał do budowania siedlisk.

Starajmy się też zadbać o to, by te siedliska utrzymać. Jedną z sugestii jest na przykład wysokie koszenie trawnika, rzadsze niż robi to większość ich posiadaczy. W ten sposób na trawnikach pojawiają się rośliny kwitnące – koniczyny, mniszki, krwawniki, stokrotki. To baza pokarmowa, ale wyższy trawnik daje też schronienie owadom i mniejszym zwierzętom. Jeszcze niedawno w większości miast koszono trawniki „równo z ziemią”. Obecnie coraz częściej koszenie jest odsuwane i rzadsze, co daje dużo lepszy efekt wizualny i pomocowy.

Bardzo skuteczne jest także wydzielenie części ogrodu na tak zwany łąko-trawnik. Pierwsze koszenie wykonujemy wtedy późno, ale kolejne regularnie, lub odwrotnie – do lata kosimy regularnie, a następnie dopiero jesienią. Nie jest to klasyczna łąka kwietna, ale i tak pozwala na utrzymanie się dziesiątek gatunków roślin, których nie znajdziemy w równo i co tydzień strzyżonych trawnikach.

Jeszcze dalej mogą pójść posiadacze większych ogrodów, pozostawiając ich część w stanie zupełnie naturalnym lub kosząc tylko 2-3 razy w roku. W takich siedliskach będzie tętniło życie, a jeśli jeszcze przypadkiem jest szansa na utrzymanie niezarośniętej skarpy czy pagórka, to skusić może on dziesiątki gatunków pszczół ziemnych i innych błonkówek. Takich, których nie spotkamy w klasycznych hotelach.

Jednym z przykazań dla osób chcących ułatwić bytowanie owadom, jest również zaprzyjaźnianie się z chwastami. Pod tą potoczną nazwą kryją się rośliny niepożądane w naszym otoczeniu. Oczywiście takie zawsze będą, ale dużo z nich można po prostu zostawić w spokoju, niech staną się naturalnym elementem wystroju ogrodu. Część zresztą jest bardzo pożyteczna również dla ludzi – jak pokrzywa, żywokost, skrzyp, krwawnik,  których używa się do robienia naturalnych nawozów i oprysków. Jeśli już musimy je usuwać, zróbmy to ręcznie, bez angażowania pestycydów, które uśmiercają nie tylko „chwasty” ale i inne rośliny i zwierzęta. Pestycydy zmniejszają też płodność owadów, w tym pszczół dzikich i miodnych, a w skrajnych przypadkach, przeniesione do ula, mogą uśmiercić całą rodzinę.

Podsumowując, starajmy się traktować owady, w tym zapylacze, nie jak gości, których zapraszamy do hotelu, ale jak domowników, którzy mogą zamieszkać na naszych działkach, w ogrodach, na trawnikach, w parkach miejskich, na łąkach. Populacja owadów maleje w zatrważającym tempie – w ciągu ostatniego półwiecza spadła o połowę i spada w tempie 2,5% rocznie. Jeśli tylko możemy, powinniśmy temu przeciwdziałać na skalę naszych możliwości.

Materiał przygotowany przez Fundację Ekologiczną Pszczoła Musi Być i Tikkurila, producenta farb przyjaznych na zdrowia i środowiska. O zaangażowaniu we współpracę z Fundacją traktuje strona marki Tikkurila.

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (37 głosów, średnia: 4,95 z 5)
loading... zapisuję głos...