Dalekie podróże – nie tylko dla bogaczy! Wywiad z autorką książki „Pół świata z plecakiem i mężem”
Do księgarń trafiła właśnie książka Danuty Gryki „Pół świata z plecakiem i mężem”, w której autorka opisuje wrażenia ze swojej podróży z mężem od Turcji, poprzez Nepal, Wietnam, Australię po Nową Zelandię. Okazuje się, że nie trzeba mieć pokaźnego konta w banku, by zobaczyć tak egzotyczne kraje. Poniżej znajdziecie wywiad z Panią Danutą, w którym opowiada o dalekich wyprawach, podróżowaniu z mężem, wciąż nieodkrytych terenach… A już wkrótce jedna z książek „Pół świata z plecakiem i mężem” może być Wasza – dzięki naszemu konkursowi.
Podróże – skąd zaczerpnęliście Państwo taki pomysł na życie?
Podróże to nasza pasja. Trudno odpowiedzieć na pytanie, skąd się ona wzięła?… Po prostu zawsze nas ciągnęło w świat. Najpierw poznawaliśmy Polskę, potem Europę, a później przyszedł czas i na inne kontynenty. Wiary w to, że dalekie podróże nie są tylko dla bogaczy dodała nam z pewnością historia Kingi i Chopina, którzy już ładnych parę lat temu pokazali, że jeśli się tylko chce, to można po świecie podróżować, mając w kieszeni zaledwie parę dolarów. To nam dodało odwagi, żeby postawić wszystko na jedną kartę i zacząć spełniać marzenia. I to eksplorowanie świata nas wciągnęło bez reszty, podróżniczy wirus rozplenił się w nas na dobre. Spełnianie kolejnych podróżniczych marzeń dodaje naszemu życiu radości. Życiu, które nas nie rozpieszcza i często prowadzi nas zupełnie innymi ścieżkami, niż byśmy sobie tego życzyli.
Objechaliście Państwo Ziemię dookoła, odwiedziliście 5 kontynentów – to imponujący wynik. Macie jeszcze jakieś podróżnicze marzenia?
Oooo… Te się nigdy nie skończą! Im więcej podróżujemy, tym więcej mamy pomysłów na kolejne wyprawy. Im więcej widzimy i doświadczamy, tym więcej pojawia się w naszych głowach miejsc, do których byśmy chcieli jeszcze dotrzeć. Byle tylko życia wystarczyło!
W najbliższym czasie planujemy wyjazd do Meksyku i na Kubę – tam nas jeszcze nie było:-) A co poza tym? Wciąż czeka na nas Ameryka Północna, Azja Centralna, Indonezja, Filipiny, Birma… Marzą nam się wyspy Pacyfiku i Antarktyda.
Którą podróż, kraj, miejsce wspomina Pani najserdeczniej?
Lista „naj” jest bardzo długa… Różnorodność odwiedzonych miejsc jest tak duża, że to naprawdę trudny wybór… Ale jak miałabym wskazać jedno miejsce, to będą to Himalaje Nepalu. Spełnienie jednego z największych podróżniczych marzeń, świadomość bycia w najwyższych górach świata, piękno górskich szczytów, potęga Natury, spektakle wschodów i zachodów słońca, serdeczność prostych ludzi, bananowe lassi i pierożki momo… W Nepalu byliśmy już dwukrotnie, ale ciągle czujemy niedosyt. I wiem, że tam jeszcze wrócimy.
Czy w podróż dookoła świata pojechała Pani z zamiarem napisania książki?
Po wydaniu pierwszej książki – „Książki o pierwszej podróży” – na pewno siedział mi w głowie pomysł wydania kolejnej. Może trochę innej, może trochę ciekawszej. Tak jak podczas poprzedniej podróży, tak i w tej dookoła świata, robiłam na bieżąco notatki. Mam pamięć dobrą, ale krótką (haha), a w czasie wyprawy tyle się dzieje, że czasem miałam problem, żeby sobie przypomnieć co działo się dwa dni temu. Te notatki na pewno bardzo mi pomogły w późniejszym pisaniu. Ale to nie książka była najważniejsza, tylko podróż sama w sobie.
Co było pierwsze – miłość do podróży czy miłość do męża?
Zdecydowanie to pierwsze:-) Kiedy się poznaliśmy, każde z nas miało już za sobą spore doświadczenie górskie (oboje kochamy Tatry!), sporo wypadów „w Polskę” i pierwsze podróże po Europie (jeszcze niesamodzielne).
Połączyła Państwa pasja do podróżowania. To przypadek czy z zamysłem szukała Pani męża – podróżnika?
Mąż znalazł się sam;-) A właściwie to on mnie znalazł. Tak, to właśnie miłość do gór i pasja podróżowania nas połączyły. Myślę, że gdyby Tomek nie podzielał moich pasji to nie zostałby moim mężem… A już z pewnością ciężko by było razem wytrzymać:-) Wspólne zainteresowania to największa siła naszego związku.
Jak wspólna pasja wpływa na związek? Jakie są plusy, a jakie ewentualne minusy takiej sytuacji?
Wspólna pasja cementuje związek, sprawia, że ciągle się dzieje coś nowego, ciągle jest o czym rozmawiać i ciągle chce się razem spełniać marzenia. To są niewątpliwe plusy. A minusy? Może tylko tyle, że czasami jesteśmy zmęczeni tym ciągłym byciem w drodze, że wciąż nie mamy własnego miejsca na Ziemi, że pojawiają się trudne pytania o naszą przyszłość… Ale tak czy siak niczego nie chcemy zmieniać, niczego nie żałujemy. W tym co robimy i że robimy to razem – jesteśmy szczęśliwi!
Podróżując, wiele miesięcy spędzacie Państwo razem. Czy w czasie podróży zdarza się Pani pomyśleć, że fajnie byłoby pobyć samej, stęsknić się za mężem, chwilę od siebie odpocząć?
Wiele razy… To, że pasja nas łączy, nie oznacza, że mówimy jednym głosem. Często, szczególnie podczas wielomiesięcznych podróży, wychodzą różnice charakterów, inne wizje i oczekiwania. Mnie w czasie podróży rozpiera energia, która nie pozwala mi usiedzieć na miejscu, ciągle mnie gdzieś gna i chcę oglądać nowe miejsca, odkrywać ciągle to nowe zakątki. Tomek woli czasami zobaczyć mniej, za to lepiej się wyspać, lepiej zjeść, zatrzymywać się częściej i na dłużej, po prostu gdzieś być i rozglądać się dookoła, chłonąc zapachy, smaki, kolory, dźwięki… Tomek zarzuca mi „trzęsawkę”, a ja jemu lenistwo… W takich sytuacjach najczęściej się rozdzielamy, choćby na parę godzin i ta terapia zwykle działa najlepiej. A ile mamy sobie potem do powiedzenia! Czasem idziemy na kompromisy: ja się trochę polenię (co czasem też jest fajne), a Tomek gdzieś ze mną ponadplanowo pójdzie, na co niekoniecznie ma ochotę (ale potem zwykle nie żałuje:-)).
Warto podróżować we dwoje , bo…
Jest bezpieczniej, raźniej, łatwiej, milej, weselej… Często podróżujący samemu i tak później łączą się w pary/grupki, z tych właśnie wyżej wymienionych powodów. Ja mam to szczęście, że nie muszę szukać kompana do podróży 🙂 Przez lata wojażowania wypracowaliśmy już „podział obowiązków” – ja zwykle planuję trasę i wyszukuję ciekawe miejsca do obejrzenia, a Tomek zajmuje się kwestią transportu, pieniędzy i noclegu. Potem wszystko razem przedyskutowujemy i jesteśmy gotowi do kolejnej przygody. A później i tak wszystko wychodzi inaczej… I to jest właśnie piękne w samodzielnym podróżowaniu: możliwość zmiany planów, bo coś nas zaskakuje, bo kogoś spotkamy, bo dowiemy się o jakimś miejscu, o którym nie piszą przewodniki.
I najważniejsze, że możemy w tym wszystkim być razem, a przed nami tyle jeszcze marzeń do spełnienia!
Wywiad przeprowadzony przez p. Karolina Gujdę.