Chipy pod skórą coraz bardziej popularne w Szwecji. Czy ten trend zawładnie także naszą codziennością?

O chipach pod skórą na dłoniach do niedawno mówiło się jeszcze głównie w kontekście spiskowych teorii i Nowego Porządku Świata. Dziś wizja ich rozpowszechnienia i używania w codziennym życiu ziszcza się na naszych oczach, zamieniając się w trend. Miniaturowe mikroprocesory nosi w ciele już coraz więcej Szwedów. Czy i nasze społeczeństwo się na nie zdecyduje?

Chipy pod skórą są małe, ledwie wyczuwalne i właściwie niezauważalne. Zastępują klucze, karty płatnicze, bilety komunikacji miejskiej, kluczyki do szafek w siłowni i kody dostępu. W ubiegłym roku zdecydowały się na nie aż 4 tysiące Szwedów, a chętnych cały czas przybywa. Czy to oznacza, że ich wszechobecność za chwilę stanie się faktem, a ludzie na własne życzenie staną się człowieczo-komputerowymi hybrydami?

chipy pod skórą

źródło: www.pixabay.com

Chipy pod skórą coraz bardziej popularne w Szwecji. Czy ten trend zawładnie także naszą codziennością?

Chipy nosimy przy sobie prawie wszyscy. Są w kartach bankomatowych i naszych telefonach w postaci kart sim. Czym innym wydaje się jednak wszczepianie ich pod skórę, które do tej pory obejmowało wyłącznie domowe zwierzęta. Z jednej strony stanowią coś w rodzaju prywatnej karty paypass, której nie można ukraść. Działają bezdotykowo, a wygoda ich używania jest nie do przecenienia. Można po prostu wyjść z domu, nie zabierając portfela, kluczy czy kluczyków do samochodu, a i tak dostaniemy się wszędzie i zrobimy zakupy dzięki jednemu ruchowi ręki. Wygodniej jest też podróżować – nie trzeba nosić ze sobą dowodu ani paszportu, stresując się, że je zgubimy. W razie wypadku ratownicy będą zaś w stanie odczytać z chipów naszą grupę krwi i listę przyjmowanych leków, dzięki czemu pomoc nieprzytomnym ofiarom czy chorym będzie dużo łatwiejsza.

 

Pod czujnym okiem

Z drugiej, chipy pod skórą otwierają szerokie pole do nadużyć. Uważa się, że umożliwi to kradzież poufnych danych, której nie będziemy już w stanie skontrolować i powstrzymać. W wielu teoriach spiskowych utożsamia się je ze „znamieniem bestii”, o których wspomina Biblia. Bierze się to z przypuszczeń, że producenci tych urządzeń umieszczą w nich gpsy. Odtąd pracodawcy wielkich firm będą mogli śledzić wszystkie ruchy swoich pracowników, co wywołuje mimowolne skojarzenie z niewolą. Sprawdzą, ile czasu spędziliśmy na urlopie i czy wychodziliśmy z domu podczas zwolnienia. Przy okazji koncerny dowiedzą się wszystkiego o naszych upodobaniach i zainteresowaniach, by jeszcze łatwiej wcisnąć nam produkty, których wcale nie potrzebujemy. 

I to rozwiązanie ma jednak swoje plusy. Rodziny osób z demencją lub z Alzheimerem w zaawansowanej postaci mogłyby sprawdzać, gdzie się one znajdują i upewniać, że nie dzieje się im nic złego.

 

Najwięksi przeciwnicy chipowania wierzą nawet, że chipy zostaną wykorzystane jako narzędzie wymuszające na obywatelach posłuszeństwo. Wystarczy, że się postawimy, oficjalnie zaprzeczymy narzucanej nam ideologii, obrazimy kogoś z członków rządu czy weźmiemy udział w jakiejś publicznej manifestacji, a mechanizm naszego chipa zostanie zdezaktywowany, uniemożliwiając nam funkcjonowanie w społeczeństwie. Odtąd nie będziemy już w stanie korzystać z naszych pieniędzy, uruchomić samochodu, a nawet wejść do własnego domu. Brzmi przerażająco, prawda? 

Mimo to wielu Szwedów decyduje się na ten krok, zachwalając korzyści posiadania własnego chipa

Co sądzicie o tym trendzie, przywodzącym na myśl filmy science-fiction i słynną powieść Orwella? Czy zgodziłybyście się na zamontowanie w dłoni bezdotykowej mikropłytki? A może i Was przeraża „moda”, za którą podąża coraz więcej osób? Zachęcamy do dyskusji!

 

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (143 głosów, średnia: 4,35 z 5)
loading... zapisuję głos...