Bell – marka, która łączy pokolenia – zdradzamy tajemnice definiowania kobiecego piękna – cz.3

Na zakończenie naszego mini cyklu „Uroda łączy pokolenia”, w którym gawędzimy na temat urodowych tajemnic i trików przekazywanych sobie wzajemnie przez mamy i córki, spotykamy się z Panią Alicją – przełożoną pielęgniarek w szpitalu i mamą Ewy – studentki farmacji. 

Naszym rozmowom patronuje marka Bell, z którą już od ponad 30 lat Polki różnych pokoleń podkreślają swoją urodę.

KM: Pani Alu, proszę nam powiedzieć, czym są dla Pani kosmetyki i sztuka makijażu?

Mama Alicja: Kosmetyki to po prostu moja pasja. Dawno temu chciałam nawet zostać kosmetyczką. Chodziłam na kursy kosmetyczne. Cóż – życie ułożyło mi się inaczej … ale pasja została. A także kilka zapisanych zeszytów z poradami i recepturami kosmetyków…

KM: Pani Alu, czy jeszcze zagląda Pani do tych zapisków z kursu? Czy wykonuje Pani sama jakieś kosmetyki według tych receptur? 

Mama Alicja: Mówiąc szczerze – nie. Nie widzę potrzeby wracania do tych notatek. Istnieje bowiem internet, który odkryła przede mną córka. Ewa pokazała mi, gdzie w internecie mogę znaleźć nowinki, trendy czy podpowiedzi na interesujące mnie tematy. Istnieją także doskonałe, gotowe polskie kosmetyki, które z przyjemnością kupuję – nie muszę więc robić własnych.

KM: Co jest dla Pani ważne przy wyborze kosmetyku?  Czym się Pani kieruje?

Mama Alicja: Zawsze szukam rozsądnego kompromisu pomiędzy ceną a jakością. Nie jestem zwolenniczką kupowania drogich kosmetyków, reklamowanych w telewizji – boję się bowiem, że płacąc za kosmetyk – płacę także za tę reklamę. Jestem pielęgniarką, więc cena kosmetyków jest dla mnie ważna i z pewnością się nią kieruję.

Przyznam się, że często sięgam po kosmetyki Bell – z trzech powodów: stosunek ceny do jakości – według mnie bardzo atrakcyjny; dużo nowinek: nowe produkty – na które mnie stać i trzecie – łatwość zakupu. Zmęczona po dyżurze, gdy muszę zrobić wieczorem zakupy spożywcze na swoim osiedlu wybieram często Biedronkę, bo wiem, że będę mogła tam kupić sobie także drobną przyjemność – nową pomadkę czy cień na powieki.

Od wielu lat pozostaję wierna miedzy innymi pomadce Bell Classic. Moje usta są po niej nie tylko dobrze umalowane przez długi czas, ale także wypielęgnowane: miękkie, elastyczne i odporne na pierzchnięcie. Zawsze z niecierpliwością czekam na nowe kolory z tej serii. 

KM: Ewo, a co decyduje o Twoich wyborach kosmetycznych?

Córka Ewa: Czytam dużo opinii w internecie na temat kosmetyków, śledzę kilka ciekawych urodowych blogów. Lubię także korzystać z kosmetyków mojej mamy, która chętnie kupuje nowości kosmetyczne. Gdy przyjeżdżam do domu na weekendy, zawsze sprawdzam, co przybyło na półeczce z kosmetykami. Używając kosmetyków mojej mamy wyrabiam sobie opinię na temat tych nowych produktów. 

Przejmuję więc trochę od mamy jej kosmetyczne gusty i wybory. Podobnie jak mama, także lubię markę Bell. Właśnie mój manicure na paznokciach to efekt połączenia dwóch lakierów z najnowszej serii Bell Day&Night. Bardzo szybko wysychają a połysk przypomina hybrydę!

KM: Jakie były Wasze pierwsze wspólne makijażowe doświadczenia? To pytanie zadaję wszystkim swoim rozmówczyniom.

Mama Alicja: To były eksperymenty z cieniami do powiek. Od zawsze miałam i mam wiele kolorów cieni. Szczególnie lubiłam w tamtym okresie, gdy Ewa była nastolatką – takie duże wielobarwne palety z cieniami. Ja wybierałam odcienie pasujące do koloru włosów i mojej jasnej karnacji. Córka trochę po omacku testowała przeróżne kolory i zestawienia, posiada bowiem ciemniejszą karnację od mojej. Będąc brunetką próbowała na przykład niebieskich cieni do powiek, co nie wyglądało dobrze.

Córka Ewa: Tak pamiętam i trochę się wstydzę …. cóż każda dziewczyna ma chyba takie zwariowane okresy w życiu. Mam wrażenie, że mama była nieco przerażona moimi wyborami i pewnego dnia siadła razem ze mną przed toaletką i pokazała mi jak dobierać i łączyć razem cienie – i czego nie robić przy moim kolorycie skóry. Do tej pory pamiętam te zasady.

KM: Ewo, czego jeszcze nauczyłaś się od Mamy? 

Córka Ewa: Wielu rzeczy. Z pewnością jednej kardynalnej – zawsze, ale to zawsze zmywać wieczorem makijaż i wklepywać krem na czystą twarz. Może to się wyda dziwne, ale mieszkając w akademiku zauważyłam, że nie wszystkie moje koleżanki przestrzegają tej zasady. 

Z praktycznych rzeczy – Mama nauczyła mnie, jak nakładać prawidłowo podkład. Kluczowe jest nakładanie podkładu zaczynając od środka twarzy, tam jest bowiem największe skupienie zaczerwienień  i miejsc koniecznych do ukrycia. Zaczynając nakładać podkład centralnie – unikamy efektu maski.

Mama nauczyła mnie także szybkiej i łatwej aplikacji bronzera – zaczynamy pod kością policzkową rysując '3kę’ a następnie kierując łukiem pędzel na czoło i wracając na kość policzkową i potem na linię żuchwy.

KM: Pani Ewo – czy będąc ekspertem jeśli chodzi o makijaż,  jest coś, czego nauczyła się Pani od córki? 

Mama Alicja: Choć może to zabrzmieć szokująco, to dopiero od córki nauczyłam się takiego malowania rzęs, by zwiększyć ich objętość! Gdy zaczynałam swoją przygodę z makijażem nie było takiego wyboru różnorodnych tuszy czy kształtów szczoteczek. Dopiero córka wyjaśniła mi, że warto zwracać uwagę na kształt szczoteczki. Najważniejszy jednak jest ten ruch ręki. Wcześniej nakładałam tusz po prostu wzdłuż rzęs. Córka pokazała mi, że należy nakładać tusz zygzakiem – szczególnie u nasady rzęs. Ponadto Ewa wytłumaczyła mi, że malujemy rzęsy z OBU stron. Najpierw malujemy je od góry – aby umalować rzęsy po nałożeniu cieni i przykryć je czernią, a dopiero potem – tak jak robi się to zwyczajowo – od dołu wykonując ten zygzakowaty ruch dłonią. 

Drugą podpowiedzią córki, z której często korzystam – to trik przedłużający trwałość mojego manicure. Zwykle mój manicure jest bardzo delikatny – to typowy frencz. Aby pozostał on jak najdłużej na paznokciach, to maluję lakierem nie tylko płytkę paznokcia, ale także jego brzeg. To pozwala mi przedłużyć żywotność mojego manicure nawet o kilka dni. 

Trzeci trik podpatrzony u mojej córki – to radzenie sobie z lakierami do paznokci zawierającymi brokat. Gdy mam wolny weekend lubię z nimi zaszaleć. Zawsze jednak muszę zmyć dokładnie taki manicure przed rozpoczęciem dyżuru. Zmywanie lakieru z brokatem jest trudne. Córka pokazała mi, że aby zmyć brokatowy manicure szybko – wystarczy położyć namoczony w zmywaczu wacik na paznokciu i owinąć folią aluminiową. Polubiłam ten sposób i stosuję.

KM: Dziękując za rozmowę z przyjemnością wręczam drobny upominek przygotowany przez markę Bell dla obu Pań. Znajdują się tam tak ulubione przez Was kosmetyczne nowości. 

 ***

Część pierwszą naszego mini cyklu znajdziesz pod tym linkiem: Bell – marka, która łączy pokolenia – zdradzamy tajemnice definiowania kobiecego piękna
Część drugą naszego mini cyklu znajdziesz pod tym linkiem: Bell – marka, która łączy pokolenia – zdradzamy tajemnice definiowania kobiecego piękna – cz.2

 

 

 

 

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (218 głosów, średnia: 4,33 z 5)
zapisuję głos...