Akcja #MeToo. Jak ewoluował najpopularniejszy hasztag ostatnich miesięcy?
Co się stało z akcją #MeToo? Jak wygląda w 2018 roku?
W 2017 roku skandal wokół gwiazd i producentów filmowych Hollywood stał się okazją do wznowienia dyskusji na temat problemu przemocy seksualnej wobec kobiet. Media społecznościowe zalała fala wpisów, w których internautki dzieliły się przypadkami molestowania w ich życiu. Akcja pod hasłem #MeToo (#JaTeż) pokazała jak ogromna jest skala problemu. Niedawno dyskusja znów nabrała na sile. Dlaczego?
Początki, czyli jak powstała akcja #MeToo
Akcja #MeToo została zainicjowane przez amerykańską aktorkę Alyssę Milano, tuż po skandalu, jaki wybuchł, kiedy wyszły na jaw brudne sekrety znanego producenta hollywoodzkiego Harveya Weinsteina. W swoim wpisie napisała ona „Gdyby wszystkie kobiety, które były kiedyś molestowane seksualnie, napisały „ja też” w swoich statusach, być może udałoby się pokazać ludziom, jaką skalę ma to zjawisko”. Apel natychmiast zdobył ogromną popularność i wstrząsnął opinią publiczną. Do akcji dołączyły się miliony kobiet z całego świata. Niektóre swoje profile oznaczały jedynie hasztagiem, inne wpisywały formułkę, jeszcze inne – opisywały konkretne sytuacje. Wielu mężczyzn otwarcie solidaryzowało się z kobiecą akcją, inni pisali, że jest im wstyd.
Ewolucja, czyli dwie strony medalu
#MeToo szybko zaczęło ewoluować. Akcja rozpoczęła się od ujawniania przestępców, wykorzystujących pozycję zawodową, by bezkarnie dokonywać przemocy seksualnej, jednak po krótkim czasie wszystko zaczęło się rozmazywać, rozlewać po milionach zdarzeń, mniej lub bardziej przykrych dla kobiet. Pojawiły się słowa krytyki, mówiono, że #MeToo przechodząc z 2017 do 2018 roku straciło na mocy. Słabe punkty akcji zaczęli dostrzegać znani publicyści i publicystki, a także osoby ze świata show-biznesu.
Monika Olejnik zwróciła uwagę na to, by nie przyjmować całego #MeToo bezkrytycznie, bo wśród kobiet, które dzieliły się swoimi wpisami były też takie, które chciały mieć chwilę sławy. Piotr Skwieciński stwierdził, że akcja nie służy efektywnemu zwalczaniu głównego problemu, a coraz większe rozszerzanie się kampanii skutkuje niezamierzonymi efektami, „niosącymi zło i krzywdę na skalę znacznie większą niż to, z czym miano zamiar walczyć”. Catherine Deneuve, słynna aktorka i ikona feminizmu lat 70. XX wieku, zauważyła „Gwałt jest przestępstwem, ale podrywanie, nawet natarczywe lub chamskie, nie jest. Tak samo jak męska galanteria nie jest maczystowską agresją”. Zwróciła uwagę także na to, że „mężczyźni są karani zbiorowo”. Inne kobiety także zaczęły zgłaszać swoje wątpliwości co do tego, w którą stronę zmierza akcja, pisząc „Jako kobiety nie odnajdujemy się w takim feminizmie, który poza demaskowaniem nadużyć władzy, staje się nienawiścią wobec mężczyzn i wobec ludzkiej seksualności”.
Zakończenie, czyli pytanie o zatarte granice
Główny temat #MeToo jest bardzo trudny, dotyka bolesnych spraw, zdarzeń i traum wielu kobiet. Akcja z dyskusji o przemocy stała się jednak w dużej mierze sporem o przekraczanie granic w relacjach międzyludzkich. Psychologowie jednocześnie zauważają, że niektóre internetowe zachowania wokół #MeToo mogą prowadzić do absurdu. Zwracają uwagę na pewien rodzaj schizofrenii – W sieci ludzie wysyłają nieznajomym nagie zdjęcie, w rzeczywistym świecie boją się uśmiechnąć, spojrzeć, rozpocząć rozmowę z obcą osobą, by nie zostać posądzonym o zbytnią ciekawość lub seksualny podtekst.
Niezależnie od tego, co każdy myśli o akcji #MeToo, warto pamiętać o tym, że skala problemu molestowania kobiet jest naprawdę ogromna i przerażająca. Świat potrzebuje zmian w podejściu do przestępstw seksualnych, jak również w kwestii przekraczania granic w świecie rzeczywistym oraz internetowym. Czy akcja #MeToo jest przełomowym momentem w historii relacji damsko-męskich? Czy główny cel tej kampanii został osiągnięty? Odpowiedź na te pytania jest kwestią indywidualną.