[Wyniki!] Zimowy konkurs z MAOAM – zapraszamy do zabawy!

W grudniu, zwłaszcza, gdy tak jak w tym roku, świat pokrywa puszek pięknego białego śniegu, wszystko wydaje się nieco bardziej magiczne. Płatki śniegu tańczące za oknem, otulające nas światełka choinkowych lamp i kubek zimowej herbaty. Wielu z nas ten miesiąc kojarzy się z dzieciństwem i przypomina najpiękniejsze chwile. Kiedyś szukaliśmy ukrytych przez rodziców mikołajkowych prezentów, a dzisiaj to my je ukrywamy. Co zrobić, kiedy dziecko zapyta, czy Mikołaj istnieje naprawdę? Jakie są Wasze kreatywne pomysły, by wciągnąć dzieci w ten magiczny zwyczaj? Z okazji nadchodzących Mikołajek, marka MAOAM zaprasza Was do udziału w konkursie, który pozwoli Wam na chwilę wrócić do tych magicznych chwil z dzieciństwa, kiedy z wielką niecierpliwością oczekiwaliście mikołajkowych prezentów.

Weź udział w naszym konkursie i wygraj boks pełen słodkości! Nagrodzimy aż 3 osoby!

Zimowy konkurs z MAOAM: zadanie konkursowe

Razem z marką MAOAM przygotowaliśmy dla Was konkurs, w którym do wygrania jest boks pełen słodkości. Co należy zrobić, żeby wziąć udział w konkursie? Szczegóły poniżej!

  1. Sięgnij do swoich wspomnień z dzieciństwa i magicznych chwil wręczania świątecznych prezentów. Twoi rodzice z pewnością mieli swoje sposoby na to, żebyście jak najdłużej wierzyli w Mikołaja. W komentarzu pod artykułem napisz jakie szalone pomysły związane ze świątecznymi podarunkami mieli Wasi rodzice? Ciotka przebrana w strój biskupa, sąsiad, którego poznaliście po butach? Podzielcie się z nami szalonymi wspomnieniami!
  2. Na Twoją odpowiedź czekamy do 31 grudnia br. Najciekawsze odpowiedzi nagrodzimy wciągającymi smakiem boksami od MAOAM z zapasem soczystych i różnorodnych gum rozpuszczalnych.

Nagrody

Do wygrania boks soczystych i owocowych gum rozpuszczalnych MAOAM. Świat produktów MAOAM po prostu wciąga smakiem! Jest słodki, kolorowy i przede wszystkim różnorodny. Szeroki wybór produktów sprawia, że niezależnie od wieku, każdy znajdzie swój ulubiony wariant gum. W kolorowym boksie od MAOAM znajdzie się:

  • MAOAM Christmas Mixx – niezwykła kompozycja różnorodnych kształtów, kolorów i smaków. W limitowanym, świątecznym opakowaniu zmiksowane zostały ulubione produkty – Happy Fruttis, Joystixx, Stripes oraz Stripes kwaśne. Pojedynczo pakowane porcje zachęcają do dzielenia się z najbliższymi w tym wyjątkowym czasie.
  • MAOAM Kracher – unikatowy produkt na rynku gum rozpuszczalnych – lekko musujące wnętrze ukryte w chrupiącej otoczce, dzięki czemu każdy pojedynczy KRACHER gwarantuje wyjątkowo intensywny smak. Do wyboru w wielu pysznych owocowych odsłonach. To oferta idealna dla poszukiwaczy niesamowitych wrażeń – superodlotowy smak gwarantowany!
  • MAOAM Maomixx – prawdziwa gratka dla fanów smaków MAOAM! W jednym opakowaniu zmiksowane zostały wszystkie ulubione produkty MAOAM – Bloxx, Pinballs, Happy Fruttis, Joystixx, Stripes oraz Stripes kwaśne. Ta kompozycja różnych smaków i kształtów to gwarancja doskonałej zabawy dla każdego. Zatem… mixuj do woli!
  • MAOAM Happy Fruttis – kolorowa zabawa dla łasuchów w każdym wieku! Pojedyncze porcje ułatwiają dzielenie się i gwarantują ekstremalnie smaczne przeżycia. Znajdziemy wśród nich gumy rozpuszczalne w 6 owocowych wariantach. Happy Fruttis to połączenie wyjątkowych smaków i pysznej zabawy! Takiej paczce nie sposób się oprzeć!
  • MAOAM Joystixx – gumy rozpuszczalne MAOAM w nietypowym formacie XXL! Do wyboru mamy aż 6 wariantów smakowych w jednej torebce. To nowa propozycja od MAOAM dla wszystkich, którzy nie lubią ograniczeń.
  • MAOAM Pinballs – soczyste, owocowe i… okrągłe gumy rozpuszczalne. To unikatowy produkt dostępny tylko w ofercie MAOAM. Połączenie chrupiącej otoczki z lekko musującym wnętrzem gwarantuje doskonały, rozpływający się w ustach smak.
  • MAOAM Bloxx – klasyczna guma rozpuszczalna uwielbiana od lat! Każda kostka pakowana jest osobno, dzięki czemu
  • MAOAM Bloxx są idealne do dzielenia się. Do żucia dla małych i dużych!
  • MAOAM Pinballs 32 g – okrągłe gumy rozpuszczalne w wygodnym i poręcznym opakowaniu, idealnym do konsumpcji poza domem.

P.S. Na wiadomości od Zwycięzców z danymi do wysyłki nagrody będziemy czekać 14 dni po ogłoszeniu wyników!

Najlepsze pomysły na prezenty dla nastolatków na Święta 2022

Najlepsze pomysły na prezenty dla nastolatków na Święta 2022

Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy ludzie obdarowują swoich bliskich prezentami. Wybierając prezent dla nastolatka, warto pamiętać o tym, że ich gusta i zainteresowania są już bardziej wyrafinowane niż w przypadku młodszych dzieci. Przed zakupem prezentu możesz skonsultować z rodzicem lub zapytac “u źródła” o potrzeby i zainteresowania. Istnieją jednak takie prezenty, które są na tyle uniwersalne, że doskonale sprawdzą się u większości osób w tym wieku. W tym artykule znajdziesz nasze propozycje na prezenty dla nastolatków na Święta 2022!

WYNIKI!

Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie. Nagrody zdobywają:

  • ewalub 28 grudnia 2022 15:20
    Przez kilka lat za Świętego przebierał się mój ulubiony wujek. Miał idealną do tego sylwetkę i najlepsze zdolności aktorskie. Nawet głos potrafił zmienić. Jednego roku zginęły gdzieś rękawiczki od stroju, a wujek miał charakterystyczne znamię na dłoni. Od razu zauważyłam. I płacz! Rozpacz! Święty był super, bo przynosił prezenty, ale wujek był jeszcze lepszy bo przychodzić częściej niż Mikołaj i świetnie się bawił. A tu właśnie Mikołaj zrobił coś złego wujkowi. Pamiętam mój strach, pamiętam, że byłam przekonana, że Mikołaj zrobił cos złego ulubionemu wujkowi. Pamiętam, że nagle Święty dostał pilny telefon i musiał szybko opuścić mieszkanie. A po paru minutach powrócił wujek z czekoladą w ręce, bo właśnie wrócił ze sklepu, do którego wyskoczył, bo zachciało mu się czegoś słodkiego 🙂
  • Danka 22 grudnia 2022 15:16
    Co roku casting na gwiazdora w naszej rodzinie wygrywał wujek Jurek z racji tego, że był najgrubszy i najwyższy. To on przychodził przebrany w strój gwiazdora i wręczał prezenty. Aby dostać wymarzony prezent trzeba było zaśpiewać kolędę lub powiedzieć wierszyk. Pewnego razu wujek przyjechał z ciocią przed wigilią, a moja mama poczęstowała wujostwo kawą i makowcem. Po chwili wujek uśmiechnął się do cioci i zniknął. Ciocia pilnowała, abym nie wyszła z pokoju. Po chwili słyszę dzwonek do drzwi i oczom nie wierzę wreszcie i do mnie przyjechał gwiazdor wysoki, gruby z białą brodą , workiem i poprosił, abym zaśpiewała kolędę. Ja drżącym ze strachu głosem zaśpiewałam najpiękniej jak potrafiłam i gwiazdor wziął mnie na kolana. Pomyślałam, że chyba dobrze mi poszło i dostanę wymarzoną lalkę o którą prosiłam w liście do niego. Nagle gwiazdor uśmiechnął się, patrzę i widzę , że ma mak między zębami czyli jadł makowiec. Od razu pomyślałam o wujku Jurku, bo taki sam wzrost, brzuch i podobny głos. Zrobiło mi się bardzo przykro i się popłakałam, że to nie prawdziwy gwiazdor do mnie przyjechał. Czar prysł niczym bańka mydlana i od tej pamiętnej wigilii przestałam wierzyć w gwiazdora.
  • Nietoperzwkapeluszu 31 grudnia 2022 12:28
    Jako mały berbeć byłam wyjątkowo dociekliwą małą bestią i bardzo chciałam sprawdzić, jak to jest z Mikołajem.
    Wieczorem – pucując buty, bo to był wszak warunek jego wizyty – postanowiłam w jednym z nich umieścić liścik do świętego i schowaną podczas kolacji kanapkę. Skoro Mikołaj przychodzi naprawdę, to zje kanapkę i weźmie list.
    Problem w tym, że w moich małych butkach nie mieściła się ani kanapka, zgrabnie opakowana w chusteczkę higieniczną, ani liścik nabazgrany na pocztówce.
    Na szczęście obok moich stały buty taty. A przecież Mikołaj przychodzi do wszystkich, nie tylko do dzieci! Uznałam, że wykorzystam tatowe buciory do przechowania listu – święty domyśli się po podpisie, że to ja byłam autorką i że tylko okoliczności zmusiły mnie do zmiany obuwia…
    Taaaak…
    Następnego dnia bardzo wcześnie rano obudziły mnie na moment podniesione głosy rodziców w korytarzu – ale nie skojarzyłam tego ani trochę z kanapką, zresztą, głos zaraz ucichł, a ja uznałam, że mogę jeszcze pospać trochę.
    Później, gdy już wstałam, szybko pobiegłam sprawdzić, co i jak z tym Mikołajem. Prezenty? Były. Liścik? Zniknął. Razem z kanapką. Buty taty stały jednak puste.
    Mama, wesoła w podejrzany sposób, wyjaśniła mi, że Mikołaj był w nocy, podziękował za list i poczęstunek, prezenty zostawił nam wszystkim, tylko tata swoje już wziął. A buty zostały, bo tego dnia postanowił wziąć inne. I tylko dziwne, że w środku jeden z nich – ten, w którym zostawiłam kanapkę – był dziwnie mokry i pachniał proszkiem do prania…

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (45 głosów, średnia: 4,78 z 5)
zapisuję głos...
Komentarze
  1. Danka  22 grudnia 2022 15:16

    Co roku casting na gwiazdora w naszej rodzinie wygrywał wujek Jurek z racji tego, że był najgrubszy i najwyższy. To on przychodził przebrany w strój gwiazdora i wręczał prezenty. Aby dostać wymarzony prezent trzeba było zaśpiewać kolędę lub powiedzieć wierszyk. Pewnego razu wujek przyjechał z ciocią przed wigilią, a moja mama poczęstowała wujostwo kawą i makowcem. Po chwili wujek uśmiechnął się do cioci i zniknął. Ciocia pilnowała, abym nie wyszła z pokoju. Po chwili słyszę dzwonek do drzwi i oczom nie wierzę wreszcie i do mnie przyjechał gwiazdor wysoki, gruby z białą brodą , workiem i poprosił, abym zaśpiewała kolędę. Ja drżącym ze strachu głosem zaśpiewałam najpiękniej jak potrafiłam i gwiazdor wziął mnie na kolana. Pomyślałam, że chyba dobrze mi poszło i dostanę wymarzoną lalkę o którą prosiłam w liście do niego. Nagle gwiazdor uśmiechnął się, patrzę i widzę , że ma mak między zębami czyli jadł makowiec. Od razu pomyślałam o wujku Jurku, bo taki sam wzrost, brzuch i podobny głos. Zrobiło mi się bardzo przykro i się popłakałam, że to nie prawdziwy gwiazdor do mnie przyjechał. Czar prysł niczym bańka mydlana i od tej pamiętnej wigilii przestałam wierzyć w gwiazdora.

    Odpowiedz
    • Zosia  29 grudnia 2022 21:57

      Moje świąteczne wspomnienie może nie jest najśmieszniejsze, ale bardzo magiczne. Były to pierwsze Święta spędzone u Dziadków na Lubelszczyźnie, a miałam wtedy 5 lat. Dziadkowie mieszkali na skraju wsi i lasów, przy małej leśnej drodze u podnóża wzgórza, gdy napadało śniegu samochód musieliśmy zostawiać przy głównej drodze, a ostatnie 500m pokonać przez zaspy. Gdy zziębnięci weszliśmy do domku Dziadków, poczułam że przeniosłam się do innego świata – cała podłoga głównej izby była wyłożona siankiem! Tak, na Lubelszczyźnie bardzo poważnie traktowano tradycję sianka wigilijnego, na pamiątkę narodzin Pana Jezusa w stajence. Do tego prawdziwa, żywa, pachnąca choinka – w ciasnym mieszkaniu w mieście zawsze mieliśmy tylko sztuczne. I cały domek buchający ciepłem od opalanego drewnem pieca, na którym to babcia już szykowała ulubione pyszności. Ten widok, ta kombinacja zapachów siana, choinki i potraw, to ciepło to była prawdziwa magia i to radosne, błogie wspomnienie noszę w sercu do dziś, a tamtych Świąt nic nigdy nie przebije.

      Odpowiedz
  2. janka1312  22 grudnia 2022 21:16

    nagrody pierwsza klasa

    Odpowiedz
    • Mateusz  29 grudnia 2022 21:54

      To chyba moje pierwsze wspomnienie ze świąt, więc miałem pewnie 4 albo 5 lat. Po Wigilii przyszedł do nas Mikołaj z workiem z prezentami. Każde dziecko po kolei siadało na kolanach Mikołaja, było wspólne zdjęcie i prezent. Gdy przyszła moja kolej, usiadłem na kolanach Mikołaja, spojrzałem mu w oczy, po czym zapytałem „dlaczego Mikołaj ma takie same oczy jak mama?”. Nie pamiętam tego dobrze, ale podobno wprowadziło to wszystkich w konsternację i zaczęli ratować sytuację, ale mój bystry umysł działał dalej, bo zapytałem „gdzie jest mama?”. W ten sposób dowiedziałem się, że Mikołaj nie istnieje, choć wtedy mówiono mi, że akurat dziś nie mógł do nas przyjechać i poprosił mamę o zastępstwo.
      A dlaczego jest to moje ulubione, a nie przykre wspomnienie? Bo z perspektywy czasu po prostu mnie śmieszy, wyobrażam sobie miny moich rodziców, gdy zadałem pytanie i skręca mnie ze śmiechu. Mama do tej pory powtarza, że przede mną nic się nie ukryje.

      Odpowiedz
  3. Monika  22 grudnia 2022 22:32

    Najmilszym wspomnieniem związanym ze świętami Bożego Narodzenia jest mój ukochany Tata, którego nie ma już z nami.
    Pamiętam dzień, a właściwie wieczór wigilijny, kiedy ja – dziewczynka ok. 8 lat czekałam z niecierpliwością na Świętego Mikołaja, biegając od okna do okna, żeby nie przegapić jego nadejścia. W pewnym momencie zrobiło się zamieszanie, zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja z przerażenia bałam się sprawdzić kto to… W głowie jedna myśl – To on! Istnieje! Wyglądam za drzwi, a tam ogromne, różowe pudło z ulubionym napisem Barbie. A w środku pudła wymarzony domek dla lalek z tarasem i windą, na tamte czasy – spełnienie marzeń! W tym całym zamieszaniu zniknął gdzieś mój Tatuś, pod pretekstem, że musiał zejść do piwnicy i wrócił akurat po wszystkim, z ogromnym żalem, że minął się z Mikołajem, cóż za zbieg okoliczności… Choć tego dnia odkryłam, że tym Mikołajem jest mój Tata, bo za drzwiami i na niebie nie było śladu jegomoscia ani jego sań, to absolutnie nie było dla mnie rozczarowaniem. Wręcz przeciwnie wzruszeniem, że mam tak kochającego wspaniałego Tatę, który dla swoich dzieci zrobi wszystko, by były szczęśliwe.

    Odpowiedz
  4. Tamara  23 grudnia 2022 08:18

    Świętej pamięci wujek Irek brat mojego ojca zawsze przebierał się za Mikołaja i przychodził z ogromnym worrem prezentów A kiedy raz przyszedł to mój brat był malutki i ze strachu schował się pod stół i nie chciał wyjść Dopiero jak wujek w przebraniu Mikołaja wyszedł brat dał się namówić i wyszedł spod stołu

    Odpowiedz
  5. Anna  23 grudnia 2022 10:25

    Święta z czasów, gdy miałam kilka lat, to był dla mnie magiczny i wyjątkowy czas. Pamięta, jak z rodzeństwem pisaliśmy listy do Świętego Mikołaja i dawaliśmy mamie, która miała je wysłać. U nas tradycją było, że prezenty przynosił nam Mikołaj w Wigilię pod choinkę. Pamiętam, jak w Wigilię każdy czekał podekscytowany na przyjście Mikołaja. Święta spędzaliśmy naprawdę całą rodziną. Do babci przyjeżdżały ciotki ze Śląska i Janowa. Było nas na Wigilii dużo osób w tym też rodzeństwo cioteczne, które rzadko z powodu odległość się widywało. Było wesoło i radośnie. Jak na szpilkach czekaliśmy, aż skończy się Wigilia, żeby odejść od stołu i lecieć pod choinkę. Tam czekały prezenty, zawsze przynajmniej dwa dla każdego. Pamiętam, jak dostałam swój wymarzony na ten czas prezent lalkę, która zachowała się jak bobas. Ale najbardziej zapamiętałam, jak moi bracia dostali pod choinkę przysłowiowe rózgi. Ich reakcja była bezcenna. Młodszy się rozpłakał starszy się śmiał. To miała być kara za złe zachowanie w ciągu roku i bójki. Na szczęście to był tylko straszak, bo swoje prezenty znaleźli pod drugą choinką w domu. Od tego momentu przynajmniej przed świętami nie było bójek między nimi. Rodzice dbali o to byśmy jak najdłużej wierzyli w Świętego Mikołaja. Kiedyś to było prostsze bo nie było internetu, o tym że nie istnieje dowiadywalo się gdy się było starszym w szkole. Pamiętam że kilka razy też odwiedził nas Mikołaj 6 grudnia. Pamiętam, jak siostra była mała i nie chciała nawet do niego podejść, nawet prezentu nie chciała. Te świąteczne wspomnienia są powodem do śmiechu przy Wigilijnym stole. Chciałabym, by święta moich dzieci też były tak udane.

    Odpowiedz
  6. Angela  23 grudnia 2022 10:30

    najmilsze wspomnienie z wręczania prezentów świątecznych, miało miejsce w Wigilię, kiedy miałam może 6 lat.Wiedziałam, że tego dnia ma przyjść do mnie Mikołaj z wymarzonym prezentem. Już kilka dni wcześniej napisałam list i poprosiłam o wielki zestaw pisaków, kredek, farbek i tego typu rzeczy oraz pakiet bloków rysunkowych, ponieważ od dziecka kochałam rysować i marzyłam, że zostanę malarką 🙂 Nadszedł czas Wigilii, obecni byli moi rodzice, dziadkowie, siostra, ciocia i wujek a ja tylko przebierałam nogami i czekałam na Mikołaja. Byłam niesamowicie ciekawa czy dostanę swój wymarzony prezent. Co więcej przygotowałam dla Mikołaja szklankę ciepłego mleka i maślane ciasteczka, które pomogła mi przygotować babcia. Wszystko ułożyłam na stole i czekałam. Nagle, moja ciocia powiedziała, że musi wyjść pilnie zadzwonić.Trochę żałowałam, że ominie ją wizyta Mikołaja ale byłam tak podekscytowana myślą o jego obecności i prezencie, że odgoniłam te myśli. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, zerwałam się szybko z krzesła i zaczęłam krzyczeć „to On, to on!”. Otwieram drzwi a tam stoi duża postać,z długą brodą, czapką Mikołaja i strojem. „Ho!Ho!Ho!” krzyknął Mikołaj, po czym złapałam go za ręke i zaprowadziłam do pokoju, wciąż wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Mikołaj wziął mnie na kolano, zaczął pytać czy byłam grzeczna, miał oczy pełne dobra i miłości, pomyślałam, że gdzieś już te oczy widziałam. Tego wieczoru otrzymałam swój wymarzony prezent, a Mikołaj życzył mi abym rozwijała swój talent po czym zjadł ciastko i się pożegnał. Po jakimś czasie moja ciocia wróciła do nas, przepraszając że musiała wyjść i pytała mnie o wizytę Mikołaja. Wtedy się zorientowałam, te oczy..za Mikołaja przebrała się moja ciocia.do dzisiaj się śmieje, że tamtego czasu ze wszystkich dorosłych była największa i dlatego pasowała do tej roli. Śmiała się, że wujek, dziadek i tata „chudzi jak szpaki” więc gdzie oni do tej roli. Choć wtedy zrozumiałam, że Mikołaj nie istnieje, to i tak było to jedno z najmilszych wspomnień z mojego dzieciństwa związane z okresem Świąt. A moją ciocię pokochałam jeszcze bardziej, zawsze będę pamiętała jej roześmiane oczy z tamtego wieczoru.

    Odpowiedz
  7. BorysBUFU  23 grudnia 2022 13:03

    Chyba w każdym domu świątecznym superbohaterem jest zawsze ojciec… Człowiek orkiestra i nieokiełznanie kreatywny potencjał w pomysłach (chociaż, jak większość matek potrafi twierdzić – w głupocie…). Podobnie było i u mnie. Ojciec co roku próbował przebić samego siebie z zeszłego roku. „Nowy rok – nowy ja!” naprawdę potrafiło z każdym rokiem nabierać nowego, bardziej absurdalnego sensu… Pewnego roku ojciec wpadł na pomysł, że przebierze się za Św. Mikołaja i w dzień Wigilii zasymuluje podkładanie z rana prezentów pod choinką tak, żebym się obudził i to zobaczył. Wyobraźcie sobie 7-letniego mnie, który otwiera rano oczy i widzi Świętego Mikołaja, który próbuje położyć prezenty pod choinką. I teraz punkt kulminacyjny ułańskiej fantazji mojego ojca. Żart polegał na tym, że jak zobaczyłem ojca (tj. oczywiście Św. Mikołaja), to ów Mikołaj udał „wystraszenie” i uciekł z tymi prezentami z mieszkania. Wiecie co w porannym amoku zrobił 7-letni ja? GONIŁEM W PIŻAMIE STAREGO Z 4 PIĘTRA AŻ PRZED BLOK NA BOSAKA RYCZĄC PRZY TYM OKRUTNIE I DRĄC SIĘ NA CAŁĄ KLATKĘ… Taki mądry tatuś i jego przedni żarcik świąteczny na 7-latku. Niezapomniane święta i trauma na lata.

    Odpowiedz
  8. Ola  23 grudnia 2022 13:21

    Bardzo chciałam wierzyć w Mikołaja. Ba! Moi rodzice bardzo o to dbali, by wiara trwała jak najdłużej. Tak starali się podtrzymać tradycję, że nieświadomie przegięli. Wpierw przyszedł jeden Mikołaj, który miał bardzo podobny glos do wujka. Potem przyszedł drugi, który miał glos podobny do dziadzia. Na koniec przyszlo…dwóch na raz, którzy nie byli podobni do nikogo. Okazało się, że Poczta, na której mama pracuje zorganizowała Mikołaja. Mama coś tam napomknęła, że moglby tez wpaść do nas. Gdy przyszlo co do czego, to Mikołaj faktycznie przyszedł- grubo nabombiony- wraz ze swoim kolegą, z którym do takiego stanu się doprowadzil. Mama nawet nie próbowała ukrywać jak bardzo jest wściekła, oni coś tam probowali kombinować o Mikołaju i młodszym Juniorze i może bym w to jakoś uwierzyła, gdyby nie łączna ich ilość w ciągu dnia. Ale wiecie co? Ok, czar Mikołaja prysnął, ale w życiu tylu prezentów na raz nie dostałam 😁

    Odpowiedz
    • BeataBeata  25 grudnia 2022 22:02

      ☆Ś☆więta, Święta i prezenty,
      Każdy ☆W☆ jakimś kącie zamknięty.
      Wieść,że M☆I☆kołaj zostawił ich wiele,
      Ciekawość i adrenalin☆Ę☆ pobudzało w mym ciele. Każdy wesoło przebrany, ☆T☆rochę szalony,trochę odjechany. Dom duży, ☆A☆ też
      możliwości miał wiele,zanim zaczęłam szukać dla energii zjadłam od Krasnala ciasto i morele.
      Jeden w skarpetach w paski zielono czerwone,usiadł na jednokołowy rower i rozdawał cukierki marcepanowe. Aniołek,co miał w dłoni górski dzwonek,miał w torbie pęk jemioły ośnieżonych gałązek.Pani Mikołajowa miała talerz kolorowych pierników.Renifer dał karnet na przejażdżkę,jak wielbłądy z Egiptu.
      Poszłam szukać moich prezentów.Wytyczne wg. ,,do Mikołaja listów”.Napisałam ich razem chyba ze 100, żaden nie mieścił się do skarpety ho ho ho.
      Najważniejszym sukcesem tych kolorowych prezentów,był rok bez ruzgi i innych niegrzecznych elementów.Na koniec ciastek częstował zimową herbatką,z laską cynamonu i pomarańczy wkładką.Całość imprezy w rytmie Świątecznej muzyki, naprzemian gasły i się zapalały w kominku płomyki.
      Radośnie prezentami się obłowiłam,ale pomyślałam-podzielić się powinnam:)

      Odpowiedz
  9. Roman  23 grudnia 2022 13:26

    Dopóki byłem mały i nie rozumiałem jeszcze magii świętego Mikołaja to co roku przychodził jak spałem i zostawiał prezenty pod poduszką bądź koło łóżka. A jak zrobiłem się nieco starszy to zacząłem dociekać jak wygląda i chciałem za wszelką cenę przyłapać go jak przynosi prezenty. Zacząłem być podejrzliwy, że nigdy nie zostawił żadnych śladów, więc zacząłem mamę wypytywać co i jak, czy go widziała, czy wszedł kominem czy przez okno, czy wylądował przed domem…i kiedy w końcu go zobaczę…no i żeby uniknąć wtopy to pewnego roku mama powiedziała, że Mikołaj osobiście przyjdzie. Ależ byłem go ciekaw. Miała wreszcie nadejść ta wiekopomna chwila, że ujrzę na własne oczy Mikołaja. Oczywiście jak co roku napisałem list i dałem mamie, a potem w ten wyjątkowy dzień kiedy miał przyjść od rana byłem w niesamowitej ekscytacji. I wieczorem w końcu przyszedł. Ubrany na czerwono z brodą i workiem prezentów. Lecz kiedy siadł na fotelu to tak wrzasnął, że myślałem, że bobki z choinki pospadają. Bombki co prawda nie spadły, ale broda mu się zsunęła i już wiedziałem, że to ściema, bo Mikołajem okazał się…sąsiad. Nie doszłoby do tego odkrycia pewnie, gdybym mi się na tym fotelu nie rozsypały pinezki i jedna gdzieś pewnie została a sąsiad Mikołaj miał to szczęście, że jedna mu się wbiła w pewne miejsce:). Dzięki czemu broda spadła i tym samym zagadka świętego Mikołaja została rozwiązana. Wspominam to jednak z sentymentem do dzisiaj bo wiem jak wiara w tego starego człowieka z Bieguna Północnego jest ważna dla każdego dziecka.

    Odpowiedz
  10. Dominika Górska  23 grudnia 2022 13:59

    Moja ciocia Kasia kiedyś za zakonnicę się przebrała.

    Odpowiedz
  11. ANNA  23 grudnia 2022 14:30

    Mam dwa mocne wspomnienia ze świąt i prezentów. Pierwsze wspomnienie to jak miałam może siedem osiem lat i dostałam lalkę Barbie która mówiła. Dziś wiem że ten prezent był okupiony wieloma wyrzeczeniami ze strony moich rodziców, którzy w tamtych czasach nie zarabiali wiele. Pamiętam jak krzyczałam z zachwytu i biegałam wokół choinki, podbiegałam do każdego z osobna by na sekundę pokazać z bliska lalkę by uciec ze strachu że ktoś mi ją zabierze. Drugie wspomnienie jest z czasów kiedy byłam już prawie dorosła a uwielbiałam pakować prezenty, więc to ja się tym zajmowałam i wszystkie prezenty trafiały w moje ręce. Wychodziły zawsze w kolorowych papierach z kokardkami, gałązkami, bombkami czy innymi bibelotami które sprawiały że wyglądały bajecznie. Wieczorem jak zobaczyłam co dzieje się pod choinką nie mogłam przestać się śmiać. Od razu wiedziałam który prezent jest mój. Już nawet nie pamiętam co było w środku ale opakowanie zapamiętam do końca moich dni. Mój prezent zapakowany był w worek na śmieci 🙂

    Odpowiedz
  12. Żaneta  23 grudnia 2022 15:37

    Gdy dzieci mojego brata były małe brat ostrzegał je aby były grzeczne, bo Mikołaj im nic nie przyniesie. O ile starszy syn był przeważnie grzeczny to bliźniaki to były 2 ananasy. Mój brat wpadł więc na pomysł aby w butach 6 grudnia zamiast prezentów dzieci znalazły odpowiedni podarek. Napisał list, ucharakteryzował go na taki pisany przez Mikołaja a w nim napisał tak; Drogie dzieci, w tym roku nie byłyście grzeczne, dlatego teraz dostaniecie rózgę. Dajcie ją rodzicom, niech wam przetrzepią tyłki. Może zaczniecie bawić się zgodnie i przestaniecie się bić. Jeszcze nigdy nie było takiej współpracy. Rózga została szybko połamana i wraz z listem wrzucona do pieca. Czy na długo się wystraszyły? Nie ale, co jakiś czas sobie przypominały i na święta Gwiazdor przyniósł im już ąłdne prezenty.

    Odpowiedz
  13. Beacia1978  23 grudnia 2022 19:51

    W moim domu zawsze była tradycja, że w 1 grudnia piekliśmy pierniczki, by 6 grudnia móc poczęstować nimi Mikołaja. Zawsze siadaliśmy z nim do stołu, by posłuchać o podróży z prezentami.
    Któregoś roku sroga zima zaczęła się bardzo wcześnie. Cały podjazd do domu był oblodzony, a rodzice poprosili mnie, bym przed przyjściem Mikołaja posypała lód piaskiem.
    Jak to mała dziewczynka uznałam, że nie ma takiej potrzeby, bo Mikołaj i tak wejdzie kominem.
    Gdy wieczorem wypatrywałam jego sań zauważyłam, że jednak przyszedł pieszo. Niestety śliskie podejście do domu okazało się dla niego trudną przeprawą i 2 razy wylądował na ziemi. Ja jako najmłodsze dziecko oglądałam te scenę ze śmiechem, rodzicom chyba też spodobało się to przedstawienie. Cały obolały Mikołaj wparował do domu, szybko rozdał prezenty,
    pierniczki wziął na drogę i zniknął. Kolejnego dnia odwiedziła nas ciocia z wujkiem. Ciocia tryskała humorem, ale wujek był jakiś nieswój. Wspomniał coś tylko,
    że jest cały poobijany…

    Odpowiedz
  14. Anna  23 grudnia 2022 20:44

    W czasach gdy w sklepach królował wyrób czekoladopodobny, czekolada i pomarańcze były rarytasem. Dostałam czekoladowego Mikołaja i byłam taka szczęśliwa!!! A do tego przyniósl go w paczce sam Mikołaj…czyli sąsiad Edek (W stroju Mikolaja) który jako samotny kawaler obchodził całą klatkę schodową z prezentami przygotowanymi przez rodziców. Tylko, że my z dzieciakami od dawna go rozszyfrowalismy. Edek nosił bardzo charakterystyczne buty 🙂

    Odpowiedz
  15. Ania  23 grudnia 2022 22:21

    Kiedy miałam około 10 lat miałam coraz więcej podejrzeń co do istnienia Mikołaja. Przed świętami zaczęłam zadawać rodzicom coraz więcej niewygodnych pytań np. „jak Mikołaj wejdzie do domu przez komin, skoro pali się w piecu”, „jak to możliwe żeby rozdać prezenty dzieciom w jedną noc” itp.
    Rodzice wymyślili, że przystroją choinkę przed domem i tam podrzucą prezenty. Cały wieczór nie mogłam się doczekać podarków, wyczekiwałam momentu, aż w końcu przyłapie rodziców na gorącym uczynku i dowiodę prawdy.
    W pewnym momencie mama podeszła do okna i powiedziała że widziała jakiś błysk. Od razu podbiegłam do niej i zobaczyłam, że pod choinką leżą prezenty. Bez zawahania wybiegłam w kapciach na podwórko. Od razu rzucił mi się w oczy największy prezent z moim imieniem. Chwyciłam dumnie paczkę i weszłam do domu.
    Gdy chciałam wziąć się za rozpakowywanie prezentu zobaczyłam, że mam całe brudne ręce. Okazało się że przed podłożeniem prezentów, nasz piesek Jowi musiał tam załatwić swoją potrzebę. Rozbeczałam się, mama miała „kupę” sprzątania, a cała rodzina ubaw po pachy. Teraz co święta każdy do mnie mówi, żebym sprawdziła czy przypadkiem Mikołaj nie zostawił prezentów pod choinką przed domem 😀

    Odpowiedz
  16. Kasia  23 grudnia 2022 22:21

    Gdy byłam mała bardzo czekałam na świętego Mikołaja, więc tato wpadł na genialny pomysł by się za niego przebrać. Ogólnie jak zobaczyłam wielką postać z brodą i w czerwonym płaszczu byłam przerażona i chciałam żeby sobie już poszedł. Ostatecznie Mikołaj wręczył mi prezent pożegnał się i wyszedł. Po czym padł mój komentarz: Mamoo ale ten Mikołaj to miał kapcie jak tata. Moja mama do tej pory wspomina to że śmiechem.

    Odpowiedz
  17. Kacper  24 grudnia 2022 05:47

    Gdy byłem mały, za Mikołaja przebrał się kuzyn mój.
    Chyba pomyślał: Kacper, ode mnie będzie najlepszy prezent Twój!

    Odpowiedz
  18. zuziczeq  25 grudnia 2022 13:56

    Nigdy nie zapomnę o tym jak jak mój tata w Wigilię postanowił przebrać się za (UWAGA) karpia! Miałam może z 8 lat i bardzo rozpaczałam po tym jak dowiedziałam się, że karp który pływał przez ostatnie kilka godzin w wannie został brutalnie zdekapitowany przez dziadka. Do tej pory pamiętam jak krzusiłam się łzami za moim ukochanym przyjacielem – karpiem w wannie. Mama opowiadała mi jak bardzo obrażona byłam na wszystkich przy świątecznym stole. Podczas serwowania ryby łzy leciały mi po policzkach. I wtedy mój tata postanowił poprawić mi humor swoim przebraniem. Zarzucił na siebie cekinowy płaszcz mojej mamy, a do głowy przyłożył sobie wydrukowane zdjęcie karpia. Śmiechom nie było końca. Pamiętam jak udawał, że dusi się poza wodą i musieliśmy z siostrami przynosić mu szklanki z napojem 🙂 Nie zapomnę tego do końca życia.

    Odpowiedz
  19. DARIUSZ  25 grudnia 2022 15:46

    Kiedyś gdy byłem mały i mocno czekałem na Mikołaja nastąpiło wielkie moje zdziwienie gdy w progu zobaczyłem kominiarza [kolega taty ] z tekstem że Mikołaj utknął w kominie ale na szczęście on był w pobliżu więc obiecał Mikołajowi że prezent dostarczy no i dotarł-wielki wór słodyczy a w nim moje ulubione MAOAM,powiem wam że wcale nie byłem zły że nie dostałem prezentu od Mikołaja ważne że były tam MAOAM

    Odpowiedz
  20. patryk  26 grudnia 2022 14:09

    Moi rodzice zorganizowali w domu świąteczny park rozrywki, w którym mogłem korzystać z różnych atrakcji przez cały dzień. Rodzice zamienili jedno z pomieszczeń w park rozrywki z namiotem, basenem z piłkami i innymi zabawkami. Mogłem się wyśmienicie bawić i spędzić czas aktywnie.

    Odpowiedz
  21. Mieczysław  26 grudnia 2022 18:11

    Było to bardzo dawno. Jeszcze za czasów czystej komuny. Tradycja w mojej rodzinie był św. Mikołaj , ale właśnie w wigilię , kiedy po wspólnej kolacji wigilijnej wówczas dziadek przebierał się w kożuch , przepasany sznurem ze słomy taki jaki nosił na co dzień , czapkę taką baranicę , trochę pomalowany sadzą na twarzy. Ale po kolei. Sianko pod obrusem i dodatkowe nakrycie. A sianka było dużo. Cały stół był wyłożony sianem przykryty obrusem , a było tak dużo , że nawet talerze nie stały równo, tylko zapadały się nawet nie pod ciężarem. Ale to była tradycja , gdyż po kolacji ok. północy tato brali siano i przenosili do obory i stajni dla zwierząt …. ażeby tej nocy przemówiły ludzkim głosem. To nie jako symbol opłatka – symbol dobra i miłości , pojednania i wybaczenia. To sianko ma zapewnić dobrobyt wszystkim domownikom. Oczywiście z dodatkowym nakryciem. U nas dania na stole były postne i składały się z darów przyrody pochodzących z czterech żródeł : pola lasu, sadu i wody. Po kolacji i kolędowaniu przyszła kolej na św. Mikołaja. Prezenty były pochowane w sianie pod obrusem , a św. Mikołaj w swoim worku miał tylko rózgi dla niegrzecznych dzieci. Ale w naszym domu wszystkie dzieci były grzeczne. A cóż to były za prezenty. Między siankiem znalazłem jednego dużego pomarańcza , cukierki formowane w lizaki z melasy cukrowej , latarka na baterie , taka płaska
    (chodziłem wtedy do szkoły ok. 3 km przez las ) ,słodki sok z brzozy ( jaki on był wspaniały i słodki ) .Takie były prezenty od św. Mikołaja. Około godziny 22:00 wszyscy ubieraliśmy się na pasterkę . Jak , że do kościoła było ok. 4 kilometrów , a zimy wówczas były i mrożne i z dużą ilością śniegu ( chodziło się w tunelach śnieżnych bez możliwości przejechania wozem drabiniastym lub innym pojazdem konnym. Ten czas wspólnie spędzony i zaangażowanie całej rodziny mimo upływu czasu przywołując wspomnienia są dla mnie istotniejsze niż najdroższe prezenty. Rzeczy , przedmioty się zniszczą i o nich zapominamy. Ale takie wspomnienia zabierzemy ze sobą na całe życie. Mieczysław

    Odpowiedz
  22. Goplana  26 grudnia 2022 19:42

    Podzielę się z Wami historią najbardziej szalonego i zarazem okropnego prezentu, jaki w życiu dostałam. Zawdzięczam go oczywiście mojej mamie, bo różni nas niemal wszystko. Byłam wtedy nastolatką, ale już wtedy gust mój i mojej mamy różnił się diametralnie, więc wybór odpowiedniego prezentu był niczym wygrana na loterii – czyli równie mało prawdopodobny. Tym gorzej, bo mama lubiła, gdy bożonarodzeniowy prezent był niespodzianką.

    Uwielbiałam słodycze, a w szczególności krówki, więc kiedy w pięknie zapakowanym pudełku znalazłam… inne pudełko, tym razem łaciate, byłam pewna, że to właśnie moje ulubione cukierki. Karmelowe lub czekoladowe, lekko chrupiące, a po kilku sekundach rozpływające się w ustach… Może słodycze nie były moim wymarzonym prezentem w tamtym czasie, ale przynajmniej nie były świątecznym niewypałem, więc moje lekkie rozczarowanie przełknęłam dość szybko.

    Za szybko… bo w łaciatym pudełku wcale nie znalazłam krówek. Znalazłam w nim całą krowę! A dokładniej ceramiczną doniczkę o takim kształcie. Prezent był koszmarny, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Doniczka muczała, a tragizm całej sytuacji polegał na tym, że włącznik był tuż pod ogonem. Wesoła ceramiczna krówka odzywała się więc dopiero, gdy wsadziło się palec w… O nie. Po prostu nie. Takie prezenty zostawiają trwałe blizny na psychice! xD

    Odpowiedz
  23. Julia  26 grudnia 2022 22:08

    Moje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa kiedy to mój tata przebrał się za Mikołaja. Ze względu na czasy (czyli ok 25 lat temu) i brak w sklepach pięknych, czerwonych strojów idealnie odwzorowujących naszego Świętego był zmuszony samemu takie odzienie wymyślić. Wziął z szafy mojej babci futro, długie do ziemi, na głowę wełnianą czapkę, a na twarz przerysowaną, plastikową maskę Mikołaja. Gdy pojawił się w drzwiach ze słynnym Ho-ho-ho śmiechu nie było końca. Niestety to były ostatnie święta, w które jeszcze wierzyłam w Mikołaja. Z perspektywy czasu jestem mu ogromnie wdzięczna za poświęcenie i chęć utrzymania tradycji oraz dumna i zarazem pod wrażeniem jego inwencji twórczej.

    Odpowiedz
  24. Olga  27 grudnia 2022 12:43

    Często powracam wspomnieniami do czasów dzieciństwa, daje mi to ukojenie, niweczy smutki a ja choć na chwilę mogę zapomnieć o dorosłości…
    Pamiętam, że jako mała dziewczynka byłam bardzo zżyta z babcią Marysią. Pewnego razu na urodziny podarowałam jej takie buty po domu z napisem „dla kochanej babci”. Byłam dumna, bo zakupiłam je za swoje oszczędzone pieniądze. Pamiętam też, że owe buty były nieco tańsze, gdyż miały na sobie niewielką skazę, jakieś odbarwienie…
    Ale teraz już wracam do tematu Mikołaja 😁
    Nadeszły upragnione Mikołajki. Mama powiedziała, że dziś będę mieć super gościa w czerwonym ubraniu, z długą brodą i z workiem prezentów. Moja radość była ogromna! Z niecierpliwością czekałam na niego w swoim pokoju. W pewnym momencie nareszcie przyszedł…
    Mikołaj wziął mnie na kolana, ja wyrecytowałam piękny wiersz i dostałam prezent… Mikołaj chwilę ze mną porozmawiał i wyznał, że musi już iść, gdyż czekają na niego inne dzieci… Wszystko było dobrze aż do momentu kiedy zauważyłam, że Święty na swoich nogach ma babcine buty… Zdruzgotana stanęłam w drzwiach i zapytałam donośnym głosem, czemu ukradł buty mojej babci! Mikołaj nie wiedział co powiedzieć… Zmieszany szybko wyszedł z pokoju… A ja usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Mówiłam, że nie chcę prezentu, który dał mi Mikołaj, bo jest złodziejem 🤣 Nagle do pokoju weszła babcia, opowiedziałam jej całą historię. A babuleńka wyznała mi, że sama pożyczyła Mikołajowi swoje buty, bo jego były brudne od sadzy… Potem pokazała, że ma je z powrotem na stopach. Ależ wtedy się ucieszyłam, że Mikołaj wcale nie jest złodziejem🤣
    Do dziś wspominam tą historię i dziękuję śp. Babci Marysi za to, że godnie reprezentowała postać Mikołaja 🥰

    Odpowiedz
  25. MirkaWu  27 grudnia 2022 13:00

    Byłam dzieckiem w epoce przedkomputerowej. Ba, nawet odbiornik telewizyjny to była rzadkość – chodziło się na bajki do co bogatszych sąsiadów… 🙂 Ot, uroki lat 60. XX wieku w małej wielkopolskiej wiosce. Ale za to łatwiej było wierzyć w Gwiazdora (u nas to on podrzucał prezenty) – i w ogóle wierzyć w to, co mówili rodzice. Bo to oni, a nie Internet, byli wyroczniami w każdej kwestii i basta. 🙂

    Czasami wykorzystywali to w celach ekhmm, dydaktycznych. Jak? To się wiąże z najdziwniejszym prezentem, jaki dostałam. 😀 W sumie to było ich trochę… ale najosobliwsze okazały się zdecydowanie KURZE ŁAPKI. I bynajmniej nie mam na myśli zmarszczek, bo te akurat lubię, w końcu tworzą się przecież od śmiechu. 😉

    KURZE ŁAPKI były PRAW-DZI-WE!
    I na serio – kurze.

    Przed Świętami w domu urządzono bowiem rzeź kurczaków, żeby było co jeść i co sprzedać. Rodzice hodowali kury. No i mama, która zawsze miała nietypowe poczucie humoru, postanowiła zrobić dowcip całej naszej niezbyt grzecznej trójce – bratu, siostrze i mnie…

    Przed Świętami kazała nam być grzecznymi dziećmi, a zasłużymy na super prezent. Staraliśmy się z całych sił, bo jednak stawka była godna. 😃 I sporo nas to kosztowało, bo mieliśmy z rodzeństwem prawdziwy talent do ładowania się w kłopoty. 😃 W naszym odczuciu szło całkiem nieźle. 😃

    W Wigilię już nie mogliśmy się doczekać wieczoru. I Gwiazdora – wiadomo. Gwiazdor przyszedł. I zostawił paczki owinięte w szary gruby papier. Podejrzanie dużo ich było, a na wierzchu leżały naaaaajwiększe. No to rzuciliśmy się najpierw na nie. A w nich – błeeeee….

    Aż do teraz czuję te zimne paskudne kawałki kury!!!
    I te pazurki ocierajace się o ręce, gdy próbowałam wyjąć prezent, jeszcze nie widząc, co to…

    I słyszę wrzask – ależ my się darliśmy!!!

    Na szczęście jako wiejskie dzieci nie mieliśmy jakiejś strasznej traumy z tego powodu. Ale pierwsze wrażenie – koszmarne. 😃

    Dopiero pod spodem znaleźliśmy ciut lepsze podarunki, które ukoiły nasze rozżalenie. Ale te kurze pazury mam w pamięci do dziś. Brrr…

    To chyba wtedy połączyłam pierwszy raz kropki i doszłam do wniosku, że to niekoniecznie Gwiazdor wymyślił prezent tak pasujący do okoliczności – i wykorzystujący to, co zostało po kurczakach… 😉

    Ale były też super prezenty – choć w domu mieliśmy raczej biednie. 🙂 Jako dziecko mogłam sobie więc najwyżej pomarzyć o wspaniałych zabawkach, jakie miewały moje koleżanki. Musiała mi wystarczać wyobraźnia. Zresztą w domu zawsze było tyle zajęć, że nie miałam za bardzo nawet czasu na myślenie o zabawach…

    Jednak moja mama, z zawodu – krawcowa – widziała, że brakuje mi czegoś. I przed którąś z moich pierwszych Gwiazdek (miałam wtedy 4 albo 5 lat) w tajemnicy przed wszystkimi, przesiadując po nocach, uszyła dla mnie lalkę. Nie żadną piękną lalę jak z wystawy, tylko taką zwykłą szmaciankę z wyszywaną włóczkową buzią… Ale dla mnie… dla mnie była to najwspanialsza lalka na świecie! Znaleziony pod marniutką choinką cud!

    Nazwałam ją Anielcia i szybko uznałam za moją najbliższą powiernicę. Spała ze mną, szyłam jej ubranka ze skrawków zostawionych przez mamę przy pracy, chodziłam na spacery, a nawet próbowałam wyswatać z naszym domowym kotem (choć kot chyba nie był zainteresowany takim mariażem…). Była ze mną wiele, wiele lat, poprzecierana, łatana wielokrotnie, naprawiana ukradkiem, żeby nikt nie wpadł na to, by ja wyrzucić.

    I jest do dziś, bo – chociaż jej trocinowe serduszko dawno już rozsypało się w proch – mam ją w moim sercu. Nigdy później żadna zabawka nie ucieszyła mnie tak bardzo. Ani mnie, ani moich dzieci.

    Jak to więc było z tym Gwiazdorem czy Mikołajem? My, wiejskie dzieciaki, musieliśmy dość szybko wykryć, że to niekoniecznie prawdziwa postać. Ale podtrzymywanie tej wiary, udawanie, a przy okazji tropienie rodziców i ich wpadek, demaskujących Gwiazdora, to była prawdziwa zabawa! 🙂

    A dziś? Dziś podsumowałabym to wierszem. 🙂

    Mam 64 lata – i nic mi nie pozostaje
    innego, jak się rozprawić tutaj z panem Mikołajem.
    NIE WIERZĘ W NIEGO. Lecz wierzę w Mikołaje w liczbie mnogiej!

    W Mikołaje i Gwiazdory, co zapewnić Święta błogie
    potrafią różnym osobom, w rodzinie, charytatywnie,
    w szkołach, szpitalach, przedszkolach… Nie, to wcale nie brzmi dziwnie!

    Moim zdaniem każdy może być Mikołajem, pomagać
    krzewić wiarę w dobro w świecie – i to nie jest żadna blaga!
    To wielka potęga ludzi – wiara w cuda i czynienie
    dobra pod przykryciem brody. Takie Mikołaje cenię!

    I Wam też polecam wiarę w MIKOŁAJE wszystkie świata!
    Niech ta armia będzie liczna i w piękne czyny bogata!  

    Akceptuję regulamin.

    Odpowiedz
  26. Beatka  27 grudnia 2022 16:38

    Całe moje dzieciństwo grudzień wspominam jako magiczny i wyjątkowy czas, pełen oczekiwań i przygotować do świąt. Najpierw mikołajki i wielkie czyszczenie butów. Bowiem to właśnie w nich 6 grudnia zostawiane były drobne upominki. Jako dzieci bardzo solidnie przykładałyśmy się do naszej roli i buty zawsze były czyste i błyszczące. Zazwyczaj znajdowała się tam symboliczna mandarynka i trochę słodyczy. Takie typowo drobne upominki, ale wtedy smakowały i cieszyły najlepiej na świecie . Większe prezenty dostawało się dopiero na wigilię
    Moi rodzice posiadali gospodarstwo rolne i odkąd pamiętam wpajali nam tradycje, że w wigilijny wieczór trzeba iść się podzielić opłatkiem ze zwierzątkami, żeby podziękować im za cały rok i wtedy one będą mogły przemówić ludzkim głosem. Dla mnie i moich sióstr zawsze była to wyjątkowa wyprawa, pełna oczekiwać, czy faktycznie usłyszymy jakieś słowa i czy będziemy mogły porozmawiać z naszymi zwierzątkami. Z perspektywy czasu wydaje się śmieszne, że w to wierzyłyśmy, ale dzięki temu mam teraz cudowne wspomnienia, których nie zamieniłabym na żadne inne.
    Do obory zawsze szłyśmy z tatą, a mama zostawała w domu, aby posprzątac po kolacji wigilijnej. I zawsze jak wracałyśmy, to prezenty czekały na nas już pod choinką. Nie wiem, kto byl bardziej zdziwiony i zaskoczony, my dzieci czy nasza mama, która upierała się, że ona była cały czas w kuchni i ani nie widziała, ani nie słyszała Mikołaja, który przyszedł i zostawił te prezenty pod choinką. Przez wiele lat, te wyprawy do obory, to była nasza tradycja i rytuał. Z czasem już domyślałam się prawdy, ale miałam młodsze rodzeństwo, które cały czas wierzyło i nie chciałam im psuć radości, która sama miałam przez tak wiele lat. Chciałabym, aby moje dzieci w przyszłości też miały podobne wspomnienia, które będą im towarzyszyć nawet już w dorosłym życiu.

    Odpowiedz
  27. Agnieszka  27 grudnia 2022 19:09

    Nasze listy do Mikołaja zawsze wieszaliśmy za pomocą magnesów do lodówki. Raz tata mnie przyłapał, jak zmieniałam listę prezentów i zaskoczony zaczął dopytywać, czemu zmieniłam zdanie. Powiedziałam, że wykreślam z listy klocki lego, bo jeden zestaw znalazłam za łóżkiem. Tata niezrażony stwierdził, że tamte klocki są dla niego 😀 Nie muszę chyba dodawać, że w święta oboje otrzymaliśmy Lego i od tamtej pory tata zaczął budować ze mną. Niespodziewanie zrobił nam podwójny, Świąteczny prezent, bo wspaniale spędzało się z nim czas przy budowaniu skomplikowanych konstrukcji.

    Odpowiedz
  28. Ciastko  27 grudnia 2022 19:35

    U nas nikt nie przebierał się w Święta, bo prezenty były magicznie podrzucane pod choinkę przez Dzieciątko akurat w momencie, kiedy musieliśmy wypatrywać z braćmi gwiazdki na niebie w drugim pokoju;) Ale pamiętam doskonale pewną śmieszną akcję związaną z prezentami (teraz śmieszną, na wtedy z naszej perspektywy to był prawdziwy dramat:P). Jednego roku mój brat dostał pod choinkę szalik z wielkim napisem The Kelly Family! Wszystko fajnie, tylko że on nie znosił tego zespołu ponad życie, a moja mama zakodowała sobie to jakoś zupełnie na opak. Brat w płacz, wiec mama pyk – ups, to pomyłka, to był przecież prezent dla Pauliny! Więc dla odmiany ja w płacz, bo byłam wtedy team Backstreet Boys, a w mojej klasie można było być tylko po jednej stronie barykady, żadnych półśrodków 😉 Byłam najmłodsza, więc miałam mało do gadania i musiałam chodzić w tym szaliku, podczas gdy brat się ze mnie nabijał:/ Dzisiaj pewnie bez marudzenia przygarnęłabym taki szaliczek i do tego jeszcze skarpety do kompletu;)

    Odpowiedz
  29. VeryBlackCat  27 grudnia 2022 20:18

    Do mnie Święty Mikołaj przychodził zawsze w nocy – rano budziłam się i prezenty czekały na mnie przy łóżku. Aż pewnego roku obudziła mnie przed świtem potrzeba. Kiedy próbowałam cichutko przemknąć się do toalety, żeby nie obudzić domowników, wpadłam na… swojego tatę, który skradał się do mojego pokoju z wielką torbą prezentową! Tato wybrnął z tego zaskakująco dobrze: wyjaśnił mi, że Mikołaj nie dałby rady wejść osobiście do wszystkich domów w jedną noc w roku, dlatego ma wielką siatkę pomocników, którzy dostarczają prezenty w jego imieniu. Tamtego roku uparłam się, że też chcę być pomocniczką Świętego Mikołaja, więc rodzice pomogli mi upiec pierniczki dla naszej starszej, samotnej sąsiadki.

    Odpowiedz
  30. JadzJadzJadz  28 grudnia 2022 10:29

    Wdrapywał się ludek na czereśnię,co rosła blisko balkonu. Nie była zbyt stabilna,ani gruba przy pniu z dołu.
    Gałązki wszystkie na niej trzeszczały,te cieniutkie pod drzewo pospadały.Nie wspomnę szadzi śliskiej,co je powlekła.Ten się w górę gramolił do balkonu przęsła.
    Przekraczał nie koniecznie kocią gracją, ale z wielką motywacją. Ciężko było to wykonać i choć dzwoniło mu w jakimś kościele,z racji wagi nie zrobił za wiele. Po wielu próbach wskoczenia,odbicia,przerzucenia odeszły mu siły i resztki myślenia. Odbił się na cieniutkiej gałązce,zawisł na balkonie połową ciała wisząc żałośnie.Po adrenaliny dopływie,ostatkiem sił wdrapał się powoli. Obraz to był nędzny i wprost komiczny,gdy zerknął w stronę drzewa,na nim worka i prezentów licznych. Nie mógł go dostać,choć starał się uparcie. Ani z balkonu,ani z dołu nie było to możliwe wprawdzie. Zaczął się dobijać po oknach i balkonu drzwiach,to co zobaczyłam to istny strach. Ni to pajac,ni to strach,potargany,rozczochrany,a z tyłu spodni trach…Usłyszałam radosne owacje,Mikołaj nas odwiedził- prawie jak w bajce. Choć wiem,że raczej był w niebezpiecznej pułapce. Stał taki obity,podarty w strzępy,sztuczny brzuch mu spadał,pasek miał rozpięty. Broda wyleniała,krzywa i szara. Jak 100 nieszczęść wyglądał i wybuchu ofiara. Na domiar złego, dnia tak fatalnego, pokazał palcem na krzaka z workiem jego. Ochłonął po chwili,poszli worek ściągać. Każdy w końcu coś zmiętego,mokrego dostał, ale czekał jak wryty. Gdzie tu haczyk jest ukryty? To nie bajka i czary mary,Mikołaju obolały licz siły na zamiary!

    Odpowiedz
  31. Erna  28 grudnia 2022 11:39

    Nie pamiętam , żeby moi rodzice Mikołaja udawali.
    Zawsze paczki od Mikołaja rano pod poduszką leżały.
    Tłumaczone było co roku, że Mikołaj kominem wleciał
    i wymarzone prezenty dostarczył skrycie.
    Mnie i braciom to tłumaczenie niby wystarczało,
    ale dlaczego nigdy nawet ziarenko sadzy na paczkach się nie znajdowało?

    Odpowiedz
  32. ewalub  28 grudnia 2022 15:20

    Przez kilka lat za Świętego przebierał się mój ulubiony wujek. Miał idealną do tego sylwetkę i najlepsze zdolności aktorskie. Nawet głos potrafił zmienić. Jednego roku zginęły gdzieś rękawiczki od stroju, a wujek miał charakterystyczne znamię na dłoni. Od razu zauważyłam. I płacz! Rozpacz! Święty był super, bo przynosił prezenty, ale wujek był jeszcze lepszy bo przychodzić częściej niż Mikołaj i świetnie się bawił. A tu właśnie Mikołaj zrobił coś złego wujkowi. Pamiętam mój strach, pamiętam, że byłam przekonana, że Mikołaj zrobił cos złego ulubionemu wujkowi. Pamiętam, że nagle Święty dostał pilny telefon i musiał szybko opuścić mieszkanie. A po paru minutach powrócił wujek z czekoladą w ręce, bo właśnie wrócił ze sklepu, do którego wyskoczył, bo zachciało mu się czegoś słodkiego 🙂

    Odpowiedz
  33. TimSmith  28 grudnia 2022 15:53

    Święta u szwagra.
    U nas co roku Święta są organizowane u kogoś innego z rodziny. W tym roku przypadły Święta u szwagra.
    Ponieważ jest nas sporo więc dzieciom kupujemy coś „lepszego”, a między sobą rozdajemy skromniejsze prezenty.
    Tradycją jest też to że najmłodsze dziecko rozdaje opisane prezenty.
    Później wszyscy oglądają podarunki, rozmawiają, śpiewają kolędy.
    Niespodziewanie w tym roku żona moja prywatna dostała luksusową torebkę, poza tym w środku były pieniądze i biżuteria, w dodatku nie ode mnie, hmm.
    Więc leci do siostry z wyrzutami, że nie tak się umawialiśmy i że to lekka przesada chyba jest.
    Ja to wszystko obserwuję i widzę że szwagier czegoś wszędzie nerwowo szuka.
    Atmosfera staje się napięta, więc biorę opakowanie od żony a tam…
    Zamiast Marzena pisze Marlena, okazuje się że najmłodszy pomylił imiona. I prezent od szwagra trafił nie do tej siostry co trzeba.

    Odpowiedz
  34. Klaudia  28 grudnia 2022 17:37

    Tak więc zaczeła się moja nietypowa magia świąt…
    Kolejne święta, ja coraz starsza dziewczynka ( najstarsza z rodzeństwa, Naszej czwórki) przestałam wierzyć w Mikołaja, który był wszędzie w doczepianej, sztucznej brodzie, i wypchanym brzuszku. Na przerwie w szkole wymieniałam się zdaniem z dziećmi z klasy co oni myślą na ten temat, rozważałam wszystkie za i przeciw. Na kalendarzu 24 grudzień był coraz bliżej, więc podjęłam decyzję o tym by uświadomić moje młodsze rodzeństwo o tym w jaki błąd wierzyliśmy. Chwilę później poskarżyli się moim rodzicom. Byli na mnie wściekli choć powstrzymali się od wyrażenia złości na mnie. Wyjaśnili maluchom, że to nieprawda. Nadszedł dzień wigilii , którą spędzaliśmy kolejny rok z rzędu u Babci prezenty były już pod choinką jak co roku – co nie zrobiło na mnie wrażenia. Byłam rozczarowana, że moje podejrzenia są słuszne. Wracaliśmy do domu późnym wieczorem spacerem do domu. Było mroźnie, rodzice ciągneli Nas na sankach. Weszliśmy do domu….. I to odmieniło moją świadomość, MAGIA ŚWIĄT zaistniała dla mnie naprawdę i namacalnie. Niczego nie podejrzewając w przedpokoju cała Nasza gromada ściągała buty. A tu nagle….. Radio włączyło się samo grając kolędy, okno było otwarte.
    Przecież nie mogli zrobić tego rodzice , bo ściągaliśmy buty wszystcy razem a w domu nie było nikogo poza Nami. Prezenty też już były. To sprawiło, że żywo uwierzyłam na nowo w Mikołaja. I choć dziś znam prawdziwe okoliczności tego co się wydarzyło. To jestem wdzięczna moim rodzicom za dobrą robotę i zaszczepienia we mnie tej wiary 🎄🙏

    Odpowiedz
  35. Beata Sikorska  28 grudnia 2022 17:58

    Po wieczerzy wigilijnej sprzątałam wraz z Tatą naczynia ze stołu. W tym czasie okno otwieraliśmy szeroko, aby Dzieciątko mogło wejść z prezentami. Za którymś tam obrotem na linii kuchnia – duży pokój, pod choinką pojawiały się pięknie zapakowane prezenty. Atmosfera była tak napięta, że zawsze bałam się, iż natknę na owo Dzieciątko, a zupełnie nie miałam pojęcia, czego/kogo mogę się spodziewać. Na szczęście – ani razu na Nie nie wpadłam. A wiarę w takie nadnaturalne przynoszenie podarków zepsuła sama Mama, która upychała zakupione dobra w szafie, w której obie chowałyśmy się zawsze przed wracającym z pracy, Tatą. I tak, magia świątecznych podarków, poszła się gonić.

    Odpowiedz
  36. Izabela  29 grudnia 2022 11:24

    Pamiętam jak rodzice umówili się z sąsiadką, że będzie razem z nami wypatrywała pierwszej gwiazdki, żeby wiedzieć czy można usiąść do kolacji wigilijnej. No i staliśmy – wszystkie dzieciaki oraz sąsiadka i zadzieraliśmy nosy do góry, wypatrując tej gwiazdy. Gdy za szybko wypatrzyliśmy, sąsiadka nas jeszcze zręcznie bajerowała czymś ciekawym i mogliśmy pędzić do domu z informacją, że można siadać do stołu. W tym przejęciu nawet nie zwracaliśmy uwagi na to, że pod choinką pojawiły się prezenty. No i potem wielka zagwozdka – jak one się tam znalazły?? Po prostu cuda!

    Odpowiedz
  37. Kasiaadt  29 grudnia 2022 11:34

    Pamiętam że razem z siostrą gdy już nie wierzyłyśmy w św Mikołaja chciałyśmy wiedzieć wcześniej co dostaniemy. Grzebałyśy po wszystkich zakamarkach w domu. Pewnego roku tata nas przechytrzył i prezenty trzymał w bagażniku samochodu pod blokiem. Była kupa śmiechy gdy dostałyśmy prezenty z zamarzniętymi słodyczami 🙂

    Odpowiedz
  38. Mery  29 grudnia 2022 13:15

    Przebieranie się co roku, gdy byłam mała, za Mikołaja mojego taty i moje szeptanie mu do ucha, że wiem że to on, ale nie mówmy mamie, bo tak się cieszy to już tradycja 😀 Ale to co wydarzyło się w pewne święta zapamiętam na całe życie. Jako już starsze, ale nadal dziecko tak bardzo marzyłam o rowerze, na którym mogłabym jeździć do szkoły, która była zresztą bardzo blisko mojego domu. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam pakunek w kształcie roweru. Miałam ochotę od razu się na niego rzucić 😀 No i w sumie, gdy tylko mama pozwoliła mi go odpakować tak zrobiłam. Dosłownie rzuciłam się i trąciłam choinkę, która się przewróciła na mój rower. Do tej pory nie wiem jak ja to zrobiłam. Bombki się potłukły, ale na szczęście nie wszystkie, ale jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że mój rower przybrał dziwny kształt. Wiecie co rodzice tam zapakowali zamiast roweru? Ubrania okręcone na drucikach, żeby się trzymały w takim kształcie i koło hula hop. Czemu, no czemu? Oni tylko się śmieli, a ja zapamiętam to do końca życia, a rower i tak później dostałam, tylko stał w piwnicy 🙂

    Odpowiedz
  39. Mariusz  29 grudnia 2022 13:23

    Dawno temu w święta mama kazała mi patrzeć przez okno i wyglądać pierwszej gwiazdki. To były piękne święta ze śniegiem. Wyobraźcie sobie jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłem, że u sąsiada ktoś dziwnie ubrany przystawiał drabinę do balkonu. Zacząłem krzyczeć na cały głos, że złodziej próbuje wejść i okraść naszych sąsiadów, ale mam mi nie wierzyła. Założyłem buty i kurtkę. I wrzeszczałem na cały głos nazwisko sąsiada. Rzekomy złodziej wystraszył się i spadł na ziemię, na szczęście było nisko i nic sobie nie zrobił. Złodziejem okazał się sąsiad w stroju Grincha, choć w bardzo łagodnej formie, z workiem prezentów. Sąsiad na szczęście się nie gniewał i podziękował mi czekoladą za czujność.

    Odpowiedz
  40. Marcin  29 grudnia 2022 13:49

    Pamiętam jak moi rodzice zawsze powtarzali że Mikołaj przychodzi do dzieci, które już lub jeszcze śpią i nie można go zobaczyć na żywo, gdyż jeśli się zorientuje że go widzę to natychmiast zniknie i może się zdarzyć tak że w pośpiechu zapomni zostawić prezent.
    Ciekawość był jednak zbyt duża. Często nad ranem przykrywałem się cały kołdrą, włącznie z głową, i leżałem w bezruchu tak by nie było widać że nie śpię i przez niewielką szparę podpatrywałem jak Święty Mikołaj zostawia prezent.
    Niestety przez kilka ładnych lat widziałem tylko jego… buty. Biegłem do rodziców i mówiłem że był u mnie Święty Mikołaj.
    Oczywiście rodzice potwierdzali tylko moją historię, mówiąc że faktycznie był i rozmawiali chwilę, ale Mikołaj bardzo się śpieszył i nie mógł dłużej zostać.
    I tak przez lata, oczekiwałem by co roku, nasłuchiwać uchylające się drzwi mojego pokoju i słyszeć kroki zbliżające się do mojego łózka i odgłos zostawianego obok prezentu. No a najważniejsze było by nie wykonać najmniejszego ruchu,, tak by nie przestraszyć Świętego. To były dopiero emocje :))

    Odpowiedz
  41. ŁukK  29 grudnia 2022 15:42

    ♧♧♧
    ♧U nas bywał Pan choinka,wysoki,w zielonej ,,sukience” z naszytymi ozdobami, na głowie miał spiczasty kapelusz z gwiazdą,w miejscu nosa założoną brązową gałązkę uszytą z materiału. ♧Wyglądał rewelacyjnie. Nazywał się pomocnikiem Mikołaja. Uśmiechnięty,ciągle żartował,ciszy nie było ani na chwilę. Umiał zainteresować dzieci,wyciągnąć czekoladowy pieniążek zza ucha,nigdy się go nie baliśmy. ♧Dostawaliśmy zawsze trafione prezenty, choć długo stały nieodpakowane.Mieliśmy inną ciekawszą atrakcję:) Poznałem go dopiero kilka lat temu,kiedy razem z naszymi wspólnymi znajomymi kolędowaliśmy po domach.
    ♧On oczywiście w tej choince. Choć dzieli nas 20 lat jesteśmy przyjaciółmi do teraz,uwielbiamy jego wesołe usposobienie. Wspomnę,że w czasie jednej z kolęd każdy chciał założyć tę jego choinkę i zrobić sobie w niej zdjęcie:)
    ♧Najlepszym i najbardziej wyczekiwanym prezentem była jego wizyta jak za naszych czasów,tak i teraz.
    ♧♧♧

    Odpowiedz
  42. bubu  29 grudnia 2022 22:46

    Pewnego razu Rodzice postanowili zaprosić Mikołaja w nasze skromne progi – ponoć akurat kilku zgłaszało chęć wizyty na łamach prasy (te szczegóły poznałem już jako nastolatek). Oczywiście nie za darmo rzecz jasna 😉 Skrzyknęli się w trzy rodzinki, każda z dwójką nas, dzieciaków i wszyscy spotkaliśmy się imieninowo u maminej kuzynki Barbary. Mikołaj miał oczywiście wystąpić jako gwóźdź programu! Imprezujemy więc godzinę, dwie, trzy, atmosfera się zagęszcza, ja i inne dzieciaki zaczynamy już być śpiący, a Mikołaju niet! Ani nawet jednego reniferka też! W końcu Rodzice stwierdzili chyba, że muszą się obejść bez pana w czerwonym płaszczyku i zastosować wariant uboższy: podrzucić pakunki pod drzwi. Tylko jak zmylić naszą dziecięcą czujność ? Wujek znienacka zaproponował duuużo starszej cioci, która przyszła do cioci Basi na imieniny, że jak już musi iść, to on ją oczywiście odprowadzi. Mina biednej cioci, której nawet w głowie nie postało, żeby wychodzić – bezcenna! W lekkim oszołomieniu ubrała się jednak i powędrowała do domu pod czułą opieką wujka Wojtka. Dziwnym trafem chwilę po ich wyjściu ktoś zapukał do drzwi, a po ich otwarciu okazało się, że Mikołaj widocznie bardzo się spieszył, bo tylko zostawił prezenty i odjechał…

    Odpowiedz
  43. Emisza  30 grudnia 2022 14:27

    Ktoś podczas świąt Bożego Narodzenia zrobił mi dowcip. Dostałam od „Mikołaja” męskie perfumy oraz bokserki z napisem „nie jestem ginekologiem, ale chętnie popatrzę”. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że jestem kobietą. Co roku podczas wigilii przypominamy sobie tą zabawną sytuację, ale do dziś się nie dowiedziałam od kogo dostałam taki upominek.

    Odpowiedz
  44. Marta  30 grudnia 2022 17:18

    Moje wspomnienie dotyczy szalonego pomysłu moich rodziców, którzy postanowili przebraniu się za Świętego Mikołaja i Krasnoludka-pomocnika, aby zaskoczyć mnie i mojego brata prezentami pod choinką. Kiedy rano wstaliśmy, zobaczyliśmy pod choinką dwie ogromne paczki, a obok nich stojących w strojach Świętego Mikołaja i Krasnoludka naszych rodziców. Byłam tak zaskoczona, że nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Moi rodzice nawet przygotowali specjalne odgłosy reniferów i dźwięki płatków śniegu, aby wprowadzić nas w świąteczny nastrój

    Odpowiedz
  45. iwonciaaa  30 grudnia 2022 18:45

    Moja Babcia była mistrzynią żartów wszelakich! 😉 Dbała o to, by ukochane wnuki nie tylko dostały drobne upominki (w których zawsze były czekolady, pomarańcze, ciepłe i samodzielne wydziergane na drutach skarpety), ale też o to, by wiedziały jak wygląda prawdziwy Mikołaj – biskup, zupełnie niepodobny do tego, którego pokazywały telewizyjne reklamy coli. Dlatego 6-tego grudnia przywdziewała prześcieradło, zakładała kupioną w osiedlowych sklepie maskę, białą czapkę, brała worek ,,prezentów” i drewnianą przywiezioną z Zakopanego laskę i wędrowała po wszystkich wnukach. Przyznam, że było to nieco przerażające, szczególnie dla małej dziewczynki, która znała zupełnie inny wizerunek Świętego, ale teraz po latach wspominam to z ogromną nostalgią.

    Odpowiedz
  46. Monika  30 grudnia 2022 23:56

    Poloneza czas zacząć…..
    Wstaję codziennie rano, myję się, ubieram się, chodzę do pracy
    wolontariat, widzę go codziennie i myślę choć minęło już
    wiele lat… Polonez dziś już
    staruszek zasłużony, to wymarzony samochód mojego Taty, taki,
    na który nas było wtedy i teraz stać. Pojawił się u nas na święta
    Bożego Narodzenia sprawił wiele radości nam i naszemu Tacie
    – zawodowemu kierowcy, który od zawsze wiedział, że chce
    jeździć…Dzięki niemu przeżyliśmy bardzo wiele ciepłych, wspólnych
    chwil, które teraz wspominam z bijącym sercem bo taty już z nami nie
    ma od wielu lat. Tata bardzo nas kochał, ale ten samochód to była Jego
    druga miłość.Ten samochód ten nasz polski polonez, mimo, że to tylko
    przedmiot uświadomił mi jak ważne w życiu jest realizowanie swoich
    pasji, wykonywanie tego o czym się marzy. Jak ważna jest jakakolwiek
    pomoc innym choćby przyszło nam kogoś podwieźć starym polonezem.
    Kiedy myślę o tacie widzę bardzo często ten samochód, dodaje mi to
    sił szczególnie wtedy gdy jest nam z mamą i bratem ciężko. W moich
    oczach tata za kierownicą uśmiecha się z tego samochodu i uświadamia
    mi, że wszystko jakoś się ułoży. Polonez od 1997 do dziś jest
    symbolem tego, dzięki temu samochodzikowi lepiej zrozumiałam to co
    rodzice przekazywali nam od zawsze – żeby robić to co się kocha i
    pomagać innym.

    Odpowiedz
  47. lisicamax  31 grudnia 2022 09:23

    Moi rodzice chowali wcześniej kupione prezenty w różnych zakamarkach domu, a my, tzn. ja i rodzeństwo szukaliśmy tych prezentów. Nie wiem jak to się działo, ale nigdy nie potrafiliśmy ich znaleźć. Tak więc dostawaliśmy je dopiero na gwiazdkę. Natomiast w szkole, a właściwie to w przedszkolu zorientowałam się, że św. Mikołaj nie jest prawdziwy i pociągnęłam za jego brodę, która była doczepiona i mu odpadła.

    Odpowiedz
  48. MANO  31 grudnia 2022 11:10

    U nas przed Świętami chodziły Dziady. Grupa podtrzymująca tradycję,byli ogromną atrakcją,wokół robili dużo pozytywnego zamieszania. Od różnorodności strojów,kolorów,muzyki oraz trzaskania batem.
    Postanowiłem ich wykorzystać. W ogrodzie,akurat nie było zbyt wiele śniegu,a oni mogli się zmieścić i wyeksponować. Tańczyli dokoła,śpiewali,kolorową gwiazdą hipnotyzowali.
    Dzieci radośnie podskakiwały, niespodzianki nie podejrzewały. Dziad poprosił dzieci,aby ze śniegu postarały się ulepić wymarzone zwierzątko. Starały się bardzo,biegały,zbierały śnieg i lepiły. Ze wszystkimi szczegółami pokazały Dziadom,jak ma wyglądać. I tak wykorzystując tłum podczas wizyty,zaangażowanie w zabawę i takie piękne efekty…Jeden z dziadów ubrany w skórzany korzuch zza pazuchy wyjął małego pieska. Takiego,jak w opisach i śnieżnych figurkach dzieci. To był prawdziwy szał szczęścia. Dla nich prawdziwe czary. Muzyka umilkła, piesek został przyjęty i kochany. A Dziady co roku podchodzą przywitać się z naszym łagodnym,włochatym przyjacielem:) TO BYŁY NAJRADOŚNIEJSZE ŚWIĘTA☆♡☆

    Odpowiedz
  49. Nietoperzwkapeluszu  31 grudnia 2022 12:28

    Jako mały berbeć byłam wyjątkowo dociekliwą małą bestią i bardzo chciałam sprawdzić, jak to jest z Mikołajem.  

    Wieczorem – pucując buty, bo to był wszak warunek jego wizyty – postanowiłam w jednym z nich umieścić liścik do świętego i schowaną podczas kolacji kanapkę. Skoro Mikołaj przychodzi naprawdę, to zje kanapkę i weźmie list.

    Problem w tym, że w moich małych butkach nie mieściła się ani kanapka, zgrabnie opakowana w chusteczkę higieniczną, ani liścik nabazgrany na pocztówce.

    Na szczęście obok moich stały buty taty. A przecież Mikołaj przychodzi do wszystkich, nie tylko do dzieci! Uznałam, że wykorzystam tatowe buciory do przechowania listu – święty domyśli się po podpisie, że to ja byłam autorką i że tylko okoliczności zmusiły mnie do zmiany obuwia…

    Taaaak…

    Następnego dnia bardzo wcześnie rano obudziły mnie na moment podniesione głosy rodziców w korytarzu – ale nie skojarzyłam tego ani trochę z kanapką, zresztą, głos zaraz ucichł, a ja uznałam, że mogę jeszcze pospać trochę.

    Później, gdy już wstałam, szybko pobiegłam sprawdzić, co i jak z tym Mikołajem. Prezenty? Były. Liścik? Zniknął. Razem z kanapką. Buty taty stały jednak puste.

    Mama, wesoła w podejrzany sposób, wyjaśniła mi, że Mikołaj był w nocy, podziękował za list i poczęstunek, prezenty zostawił nam wszystkim, tylko tata swoje już wziął. A buty zostały, bo tego dnia postanowił wziąć inne. I tylko dziwne, że w środku jeden z nich – ten, w którym zostawiłam kanapkę – był dziwnie mokry i pachniał proszkiem do prania…

    Odpowiedz
  50. AgaSz  31 grudnia 2022 15:37

    Moja Mama zawsze powtarzała mi, że Święty Mikołaj najchętniej czyta listy napisane własnoręcznie i bez błędów – więc co roku starannie kaligrafowałam swoją listę życzeń, a Mama przed wysłaniem listu „sprawdzała ortografię”- jak to nazywała… hahahaha… :D:D:D
    Podczas oczekiwania na ocenę listu – przegryzałam moje ulubione pomarańcze i mandarynki (istne rarytasy w tamtych latach!), a pachnące skórki wkładałam do koperty, żeby list oczarował Mikołaja nie tylko bezbłędnym i starannym pismem, ale również swoim cudownym zapachem.
    I tak jakoś ZAWSZE te moje dziecięce marzenia się spełniały… No po prostu MAGIC!!! 😀
    Do dziś często wspominamy z Mamą te nasze „ortograficzne konsultacje”, kiedy to – kontynuując rodzinną tradycję – sprawdzamy listy mojej córci… ciii…:)
    Jeśli zaś chodzi o samo wręczenie – to prezenty zawsze czekały rano pod choinką (po nocnej wizycie Mikołaja), natomiast przechowywane były bankowo u sąsiadki – bowiem od połowy grudnia systematycznie przeszukiwałyśmy z siostrą całą chałupę i NIC… 😀 

    Odpowiedz
  51. cieciorka_pstra  31 grudnia 2022 16:45

    W czasach mojego dzieciństwa, żeby dostać prezent od Mikołaja, należało wykupić się wierszykiem bądź piosenką. Dla mnie każde publiczne wystąpienie było nieziemską katuszą, a tu jeszcze trzeba było coś przed srogim brodatym jegomościem recytować i się przy tym nie pomylić. Mikołaj, a raczej Gwiazdor, wywoływał wszystkich alfabetycznie a ja z coraz większym drżeniem serca oczekiwałam na swoja kolej. I oczywiście kiedy ta nadeszła, ja udawałam, że mnie nie ma. W końcu nieomal siłą wypchnięto mnie przed oblicze świętego i chcąc nie chcąc musiałam coś z siebie wydukać. Byłam zestresowana i wściekła, że cała nieśmiałość gdzieś wyparowała, a ja zaczęłam śpiewać piosenkę o królewnie, która pokochała grajka. Nie wiem, czy to z nerwów czy z tej złości, zaśpiewałam wersję bardzo niecenzuralną, którą wszystkie dzieci nuciły pod nosem ale tak cicho, żeby dorośli nie słyszeli 😉 Pani wychowawczyni widząc, co się święci, szybko zgarnęła mnie sceny za kulisy i błyskawicznie uciszyła, wręczając pękaty worek z prezentem. To było szczęście w nieszczęściu, bo w następnych latach dostawałam od Gwiazdora prezent już bez żadnych fantów w postaci publicznych wystąpień 😉

    Odpowiedz
  52. Mariola  31 grudnia 2022 22:26

    Mój pamiętny coroczny Mikołaj to był podobno sołtys naszej wioski,który zakładał przerażającą maskę,która bardziej straszyła niż cieszyła dzieci. Spokojnie w tej masce Mikołaja mógłby grać w horrorach,a on odwiedzał dzieci. Gdy przychodził drżałam ze strachu,a gdy mówiłam wierszyk spieszyłam się jakbym biegła na PKS (jak to mówiła moja babcia). Prezenty w charakterystycznych reklamówkach z narysowanym Mikołajem co rok się powtarzały jak i ich zawartość z mandarynkami,pomarańczami i wyrobami czekoladopodobnymi.Wspomnienia tamtych dni są magiczne,ale sama bym takim Mikołajem swoich dzieci nie straszyła, jednak lata dziewięćdziesiąte rządziły się swoimi prawami 😉

    Odpowiedz
  53. Rafalek  31 grudnia 2022 23:39

    Mialem moze z 14 lat kiedy po dlugim czasie w rodzinie powrocili do dawania prezentow. Na swieta mieli fenomenalny pomysl. W PRL- u nie bylo jeszcze gokartow jak dzis tylko drewniane samochody dla dzieci imitujace ciezarowke STAR o wadze okolo 20 – 30 kg ,dlugosci okolo 80 cm napedzane odpychaniem sie pietami od podlogi a nie sila pedalow czy jakiegokolwiek silnika.Ponad studwudziestokilowy wujek wsiadl na takiego zaczal odpychac sie pietami od podlogi wydawac z siebie okrzyki bruum bruuuum .W miejscu gdzie ciezarowka miala pake poukladal prezenty , bral je do reki wymachiwal nad glowa jakby trzymal lasso rzucajac do ludzi siedzacych nieopodal

    Odpowiedz
  54. Anna  31 grudnia 2022 23:58

    Wigilia 1992 rok, miałam 6 lat. Jak co roku jechaliśmy w odwiedziny do mojej cioci która mieszkała kilkanaście kilometrów od nas. Gdy dotarliśmy już na miejsce, byli prawie wszyscy. Ciocia jak zawsze przywitała nas radośnie, nie obyło się bez serdecznych uścisków. W domu panowała magiczna atmosfera, a żywa, pachnąca choinka świecąca milionem światełek dodawała uroku. Gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka wszyscy podzieliliśmy się opłatkiem i usiedliśmy do wigilijnego stołu. I nadszedł w końcu tak wyczekiwany przez wszystkich moment – prezenty. Wszyscy a zwłaszcza dzieci wyczekiwały już Gwiazdora niecierpliwie stojąc w oknie. Nagle wszyscy usłyszeliśmy dźwięk dzwonka do drzwi. Jak się okazało przyszedł ów wyczekiwany gość – ukochany Mikołaj. Lecz nikt by się nie spodziewał co dalej się wydarzy. Gdy Mikołaj wszedł do pokoju, gdzie wszyscy się znajdowali, tak się wystraszyłam, że schowałam się za choinkę i tak mocno się o nią oparłam, że niestety całe drzewko się przewróciło wprost na Mikołaja, który zamiast rozdawać prezenty pomagał posprzątać cały ten bałagan. Na koniec powiedział, żartując, że zamiast prezentu powinnam otrzymać rózgę, za to, że tak potraktowałam Mikołaja. Na koniec wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja myślałam, że spalę się ze wstydu. Na szczęście Mikołaj okazał się całkiem fajnym gościem i mimo całej sytuacji rozdał wszystkim prezenty łącznie ze mną, poczęstowaliśmy go jeszcze słodkimi pierniczkami. Jak się okazało Mikołaj miał takie same buty jak mój kuzyn. To były zdecydowanie najzabawniejsze święta jakie pamiętam. Do dziś wspominam tamten dzień z uśmiechem na twarzy i rozpiera mnie radość.

    Odpowiedz
  55. Krzysztof  1 stycznia 2023 04:42

    Rok 1993, miałem 5 lat zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a ja z niecierpliwością czekałem na ten ważny dla mnie czas. Mój tata wtedy pracował i z tej okazji co roku na Gwiazdkę dzieci pracowników dostawały prezenty – paczki pełne słodyczy. Chcąc jak najlepiej wypaść przygotowałem specjalnie na tę okazję wierszyk dla Mikołaja którego uczyłem się cały tydzień. I w końcu nadszedł długo oczekiwany moment – ładnie się ubrałem, wierszyka nauczyłem i razem z moimi rodzicami na ów uroczystość wybyłem. Pamiętam jakby to było dziś – duża sala, pięknie przystrojona, a na jej środku piękna, duża zielona choinka udekorowana bombkami i milionem kolorowych błyszczących lampek, wesoła muzyka, a wokoło gwar i roześmiane twarze od ucha do ucha. Każdy z niecierpliwością czekał aż pojawi się Gwiazdor i wręczy upragnione prezenty. I gdy w końcu przyszła ta chwila kiedy mój tata trzymając mnie na rękach podszedł do Mikołaja i już miałem wyrecytować wiersz nagle dostałem ataku paniki, zacząłem głośno krzyczeć jakby ktoś mnie obdzierał ze skóry i wybuchnąłem płaczem. Wszyscy wokół patrzyli na mnie z politowaniem, a mój tata widząc całą sytuację bez chwili zawahania wziął mnie na ręce, przytulił, uśmiechnął się i przegonił mój strach – był moim prawdziwym wybawicielem. Potem byłem wdzięczny mojemu tacie za to, że wtedy był ze mną i dodał mi otuchy i dzięki niemu zrozumiałem, że św. Mikołaj nie bije, ani nie gryzie, lecz rozdaje prezenty i tak naprawdę nie ma się czego bać. Kiedy już prezenty zostały rozdane, poszedłem za kulisy i tam zauważyłem jak nasz Gwiazdor zdejmował świąteczny strój Mikołaja. I wtedy dotarło do mnie , że św. Mikołaj nie istnieje.

    Odpowiedz
  56. monika  11 stycznia 2023 22:08

    Jak co roku tata przebiera się za mikołaja w tym roku podarował mamie kapcie w kaczorki deisy z disneya:)

    Odpowiedz
  57. Anna  12 stycznia 2023 06:37

    Kiedy poznamy wyniki konkursu?

    Odpowiedz
  58. Magdalena  27 stycznia 2023 00:19

    Gratulacje dla zwycięzców 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany