Chemia niszczy mózg

Czy toksyny stosowane w produkcji żywności, jej konserwacji, w opakowaniach, kosmetykach, lekach i wszelkich chemikaliach, których używamy na co dzień, szkodzą człowiekowi? Na ten temat toczą spór naukowcy całego świata. O wpływ nierozpoznanych trucizn na rozwój psychiczny pytamy Sławomira Wolniaka, lekarza psychiatrę, ordynatora Kliniki Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa.

 Brak zgody dotyczy głównie granicy szkodliwej dawki. Same substancje przeważnie uznawane są za toksyczne. Koncerny produkujące konserwanty i środki chemiczne dowodzą jednak, że ich mała dawka nie szkodzi żywym organizmom, a nawet może być pożyteczna. Lekarze i badacze niezależni podkreślają natomiast, że substancje te mają zdolność do kumulacji i w dłuższym okresie niosą ogromne zagrożenia mutacji genów w kolejnych pokoleniach. Ginekolodzy, pediatrzy i psychiatrzy, a także inni specjaliści, coraz częściej wymieniają wpływ czynników neurotoksycznych na spadek płodności, podatność na alergie i wzrost zachorowań na choroby psychiczne. Niewielu jest jednak lekarzy w naszym kraju, którzy śledzą najnowsze odkrycia w tej dziedzinie, a jeszcze mniej takich, którzy podejmują trud wyjaśniania pacjentom, jak bardzo stan zdrowia zależy od tego, co wchłania, spożywa i przetwarza ich organizm.

 Kadm, pestycydy czy azotany, a szczególnie związki ołowiu zawarte w roślinach i mięsie z zatrutych regionów, uszkadzają centralny układ nerwowy. Podobnie działają konserwanty, barwniki i substancje podnoszące smak, dodawane do żywności. Na szkodliwe działanie czynników toksycznych najbardziej narażone są organizmy kobiet w ciąży (pierwszy trymestr jest najgroźniejszy dla płodu), dzieci i osób starszych. W tych grupach metabolizm, czyli przetwarzanie pokarmu, przyswajanie, a przede wszystkim wydalanie szkodliwych substancji bywa często zakłócone. Należy zwracać szczególną uwagę na czystość pożywienia i unikać szkodliwych toksyn.

Jedną z nich jest np. Bisfenol, zawarty w gorszej jakości pojemnikach na żywność, w puszkach na napoje, a nawet w butelkach do karmienia dzieci. Wszystkie naczynia przeznaczone dla dzieci powinny być opatrzone znakiem „Bisfenol A free”, co oznacza, że nie zawierają trujących składników. Substancja ta reaguje z receptorami estrogenów, można powiedzieć, że naśladuje działanie żeńskich hormonów płciowych. Może powodować niedorozwój narządów płciowych u chłopców, a u dziewczynek, w przyszłości – bezpłodność. Wpływa także na rozwój centralnego układu nerwowego. Choć na razie nie ma badań na ludziach potwierdzających takie działanie, zwierzęta, w tym szczury laboratoryjne, dostarczają argumentów za unikaniem zagrożenia.

Oceń ten artykuł:

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdek (88 głosów, średnia: 4,07 z 5)
zapisuję głos...